• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 12/2002

ZASTÓJ

Od czasu protestów sadowników ceny jabłek przemysłowych się ustabilizowały. Jest to zresztą logiczne następstwo stanu europejskiego rynku. W 2001 roku zebraliśmy 920 000 ton jabłek przemysłowych, w bieżącym — około 762 000 ton. W przeliczeniu na koncentrat daje to około 23 000 ton tego produktu mniej. Podobnie jest na Węgrzech. W 2001 roku zebrano tam 605 000 ton jabłek, zaś w 2002 — 470 000 ton (o 20 000 ton koncentratu mniej). Stabilności światowego rynku koncentratu zagrażają jednak Chiny, które zwiększają jego eksport w ogromnym tempie (98 814 ton w 1999 r., 142 459 ton w 2000 r. i 229 287 ton w 2001 r.). Co gorsza, Chińczycy zaczynają już produkować także koncentrat kwaśny. Kilka lat temu Amerykanie w obronie stabilności swego rynku przeprowadzili przeciw chińskiemu koncentratowi postępowanie antydumpingowe. Obecnie chiński eksport zagraża Europie. W tym czasie wzrosła także produkcja i eksport koncentratu z innych krajów, choćby z Polski. Co potwierdza, że na rynku tego produktu są jeszcze spore rezerwy popytu, wynikające ze wzrostu spożycia.
Wzrost cen jabłek przemysłowych (i to jak się wydaje, trwały) na początku listopada w dalszym ciągu nie znajdował odbicia w cenach krajowych owoców deserowych. Wprawdzie, w stosunku do cen z października, listopadowe wzrosły na warszawskim rynku o 5%, ale to zaledwie nieznaczne wahnięcie (ceny jabłek były takie same, jak w listopadzie 2001 r.). Stagnacja wyraża się także w tym, że jabłek na rynku jest dużo, ale trudno je sprzedać. Potwierdzają się wcześniejsze obawy o przydatność tegorocznych owoców do przechowywania. O upalnym lecie prędko nie zapomną, zwłaszcza właściciele zwykłych przechowalni. Ci muszą zakończyć sprzedaż do Nowego Roku, a w ostateczności do lutego. Skutki tego pośpiechu obserwujemy obecnie na rynku.

W oczekiwaniu na lepsze ceny

Podaż jabłek deserowych jest porównywalna z ubiegłoroczną. Na wzrost ich cen przyjdzie pewnie poczekać do połowy stycznia, gdyż wtedy eksport — ze względu na obowiązujące obecnie zaporowe cła na rynkach wschodnich — dopiero ruszy. W listopadzie wysyłano jedynie niewielkie ilości 'Šampiona' na Ukrainę po 0,75 zł/kg. Po odliczeniu ceny opakowań kartonowych, producentowi zostawało o 10 groszy mniej. Co miał jednak zrobić ktoś, kto przetrzymuje zwłaszcza tegoż 'Šampiona' w zwykłej przechowalni? To jest przecież odmiana zimowa, ale tylko dla sadowników posiadających chłodnie. Równie anemiczny był eksport gruszek (1 zł/kg owoców o średnicy co najmniej 6 cm).

Tak więc właściciele chłodni czekali na lepsze czasy, a sadownicy, którzy musieli sprzedawać jabłka, narzekali na ceny. Czy części winy za taki stan rynku nie ponoszą jednak także niektórzy producenci? Mam bowiem informacje, że są sadownicy, którzy sprzedają 'Lobo' czy 'Cortlanda' na Wybrzeżu po 6 zł za skrzynkę, czyli 0,40 zł/kg. Jabłka te zostaną sprzedane w detalu nie taniej niż po 1,5–1,6 zł/kg. Marża dochodzi więc do 300%! A jaki interes robi na tym sadownik z centralnej Polski? Koszty transportu wyniosą około 600 zł (800 km x 30 l paliwa na 100 km x 2,5 zł/l). Do tego trzeba dodać amortyzację ciężarówki i przynajmniej 20 godzin własnej (i to ciężkiej) pracy. Odliczmy na to 200 zł. Założywszy, że jednym kursem pojedzie 10 ton jabłek, daje to przychód "na czysto" w wysokości około 320 zł/tonę. Założywszy dalej, że jabłka tych odmian (szczególnie 'Lobo') na miejscu, w Grójcu lub Warce, można sprzedać tylko jako przemysłowe, do każdej tony trzeba doliczyć około 300 kg owoców, które nie nadają się do sprzedaży jako deserowe. Z tony robi się zatem 1300 kg x 20 groszy, co daje 260 zł, przy minimalnych kosztach. Zysk jest więc bardzo problematyczny. Nie wspominam już o tym, że nabywca na Pomorzu zarobi na tej tonie wielokrotnie więcej. Jeżeli podzielą się z detalistą marżą po połowie, to zostanie mu w kieszeni 500–600 zł. Też przy minimalnych kosztach.

*

WYSOKOŚĆ ORAZ DYNAMIKA ŚREDNICH CEN (w zł/kg) OWOCÓW WYBRANYCH GATUNKÓW I ODMIAN NA RYNKU WARSZAWSKIM - LISTOPAD 2002/LISTOPAD 2001


- współczynnik konkurencyjności cenowej (ceny jabłek importowanych/ ceny jabłek krajowych) x) - brak na rynku

Początek sprzedaży drzewek
Pojęcia "rynek" nie używam rozmyślnie. Myślę, że przy obecnym stanie tego sektora jest to zupełnie zrozumiałe. Koszt produkcji drzewka jabłoni typu "knip-boom" (czyli dwuletniego z jednoroczną koroną) wynosi obecnie przynajmniej 4 zł. Właściciele renomowanych szkółek twierdzą, że największym zainteresowaniem cieszą się obecnie drzewka na 'M.9'. Poszukiwany jest 'Gloster', 'Ligol', Mutsu', 'Gala', 'Najdared' (najnowszy czerwony sport 'Idareda') oraz niektóre sporty Jonagolda: 'Morrens Jonagored', 'Decosta', 'Supra'. Udaje się sprzedać 'Elise', 'Rubina', 'Bohemię', 'G. D. Reindersa' czy 'Šampiona Reno'. Za drzewko 'Glostera', 'Ligola', 'Gali' czy 'Mutsu' można otrzymać do 5 zł, przy czym z tej grupy najtrudniej sprzedać 'Galę'. Wielu sadowników ciągle boi się tej odmiany. Za Jonagoldy proponuje się już 3 zł/szt., zaś za zwykłego 'Šampiona' 1,5–2 zł/szt. (jeżeli już ktoś się nim interesuje). Sporo drzewek tej odmiany, jak również innych niż wymienione sportów Jonagolda, najprawdopodobniej nie znajdzie nabywców.

Spore jest zainteresowanie gruszami odmian 'Konferencja', 'Faworytka', 'Concorde', 'Lukasówka', 'Carola'. Sadownicy kupują też niewielkie ilości (na próbę) drzewek odmian czeskich i niemieckich (ceny około 5 zł za drzewko). Do 6 zł można było uzyskać za czereśnię ('Regina', 'Kordia', 'Summit', 'Burlat', 'Lapins'). Producenci interesowali się też podkładką 'GiSeLA 5'. Po sezonie niezłych cen owoców wiśni, spore było zainteresowanie 'Łutówką', 'Groniastą z Ujfehertoi' czy odmianą 'Pandy 103' (ceny do 4 zł za drzewko), mniejsze natomiast (niż by to wynikało z tegorocznych notowań owoców) — śliwami. Spośród tych ostatnich poszukiwano klonów 'Węgierki Zwykłej' tolerancyjnych na szarki, odmian wczesnych 'Čačanska Rana' i 'Herman', zaś z późniejszych — 'Amersa' i 'Presidenta'. 'Elena' czy 'Hanita' są wciąż mało popularne. Ceny drzewek śliw — 4–5 zł/szt.


Dziki handel
Sądzę, że ekonomiczna kondycja rynku szkółkarskiego nie wymaga dalszych komentarzy. Nie polepsza jej z pewnością fakt, że wiele drzewek produkowane jest w dalszym ciągu "na dziko", co zaniża ceny oraz jakość. Walka z tym zjawiskiem jest bardzo trudna, co widać choćby na targu. Owszem, policja usiłuje przeprowadzać kontrole. Ale w niepojęty(?) sposób zainteresowani potrafią przewidzieć ich nadejście. Wtedy po targu ze zdumiewającą szybkością rozchodzi się szeptaną pocztą hasło "nalot". Część samochodów zostaje zamknięta (bynajmniej nie przez policję) i na tym się kończy. Czy tanie drzewka, to dobry interes dla sadowników? Zapewne tak, ale tylko na krótką metę. W dłuższej perspektywie taki stan rzeczy oznacza "wypadnięcie z gry" wielu mniejszych gospodarstw szkółkarskich i inwestycyjny zastój w większych, którym uda się ten okres przetrwać. To zaś oznacza regres w restrukturyzacji odmianowej polskich sadów. Dopływ nowych odmian kosztuje i to niemało, a jest potrzebą chwili, gdyż niedługo wejdziemy do Unii Europejskiej. Niebawem dojdzie jeszcze jeden problem — konkurencja ze szkółkarzami z obecnej Wspólnoty. Udowodniliśmy już, że potrafimy wyprodukować równie dobre drzewka jak oni. Obyśmy tylko mogli równie dobrze je sprzedać.