Jakość i przygotowanie | |||
Jabłka do supermarketów zaczęto sprzedawać już w 1993 roku. Kontrolerzy tych sieci przyjeżdżający do gospodarstwa Korczaków zwracali uwagę na wszystko, co się w nim dzieje. Na początku jednak "przez palce" patrzyli na większość niedociągnięć, gdyż krajowi producenci nie byli w stanie spełnić wymagań, jakie stawia się sadownikom w Unii Europejskiej. Piotr Korczak jest przekonany, że w najbliższym czasie trzeba będzie spełnić nie tylko normy unijne, ale i te stawiane przez poszczególne sieci handlowe. Trzeba przygotowywać się systematycznie, ponieważ trudno w jednym roku podołać wszystkim koniecznym inwestycjom — na przykład zakupić kilka tysięcy plastikowych opakowań oraz samochody-izotermy z homologacją do przewozu żywności. Produkowane w gospodarstwie owoce mają certyfikat IPO, którego posiadanie jest jednym podstawowych warunków, gdy chce się prowadzić handel z większością supermarketów. W sadzie muszą znajdować się pułapki feromonowe sygnalizujące pojawienie się szkodników. Należy zapisywać wszystkie zabiegi prowadzone w sadzie i udostępniać je odbiorcom. Opryskiwacz powinien posiadać atestację. Sadownicy już wkrótce będą musieli przedstawiać wyniki analiz zawartości metali ciężkich w owocach. Sad Korczaków od kilku lat jest nawożony wyłącznie na podstawie wcześniejszej analizy gleby, dlatego właściciele nie obawiają się wyników analizy chemicznej gleby i liści i przekroczenia dawek nawozów.
Puste opakowania powinny być magazynowane w przygotowanych do tego celu pomieszczeniach. W najbliższym czasie będzie trzeba umieszczać na skrzyniopalecie oznakowanie, z której części sadu pochodzą zerwane owoce. W chłodni i sortowni podłoga musi nadawać się do zmywania, a osoby sortujące owoce powinny posiadać aktualne książeczki zdrowia. W gospodarstwie muszą znajdować się osobne toalety oraz szatnie dla kobiet i mężczyzn. P. Korczak uważa również, że jeśli odbiorca będzie wymagał od niego, aby osoby przygotowujące owoce były ubrane w takie same kombinezony i miały opaski na włosach, też będzie musiał spełnić ten warunek. Jest przekonany, że gdy sprosta tym niełatwym wymaganiom, sieci supermarketów będą chętnie kupowały jego owoce. Nie widzi również zagrożenia w imporcie jabłek do Polski — zagraniczne są znacznie droższe od produkowanych w kraju. Należy się jednak spodziewać, że — wcześniej czy później — kupcy wymogą na krajowych producentach spełnienie norm, jakim muszą sprostać unijni producenci. W gospodarstwie Koczaków nie uprawia się już praktycznie jabłek miękkich odmian — 'Lobo' czy 'Cortlanda'. W ofercie handlowej są natomiast 'Elstar', 'ampion', 'Jonagold' (głównie 'Jonagored') oraz 'Gala'. P. Korczak za "trafioną" odmianę uważa również 'Delcorfa' (sport odmiany 'Delbarestivale'), którego owoce dobrze sprzedają się latem. | |||
| |||
Przechowywanie | |||
W gospodarstwie starą bazę przechowalniczą o pojemności 1000 ton powiększono w tym roku o sześć 150-tonowych chłodni ULO. Kompleks chłodniczy wybudowano w ciągu sześciu miesięcy. Zamontowano w nim najnowszej generacji urządzenia sterujące klimatem w chłodniach. Dzięki nim w każdej komorze chłodniczej przechowuje się owoce tylko jednej odmiany, co zapewnienia im optymalne warunki. Obecnie trudno jest sprzedać do sieci supermarketów, z którą współpracują sadownicy, 150 ton jabłek jednej odmiany w ciągu miesiąca. Jest to równocześnie maksymalny okres w którym owoce są jeszcze w dobrej kondycji. Zamontowanie wytwornicy azotu (fot. 1), pierwszej jak mówią sadownicy w kraju, pozwala jednak na sprzedaż z chłodni dowolnej ilości jabłek. Następnie można zamknąć chłodnię i za pomocą tego urządzenia przywrócić wcześniej ustalony skład gazowy. Umożliwia to oferowanie owoców tej samej odmiany o takiej samej jędrność przez cały rok. Dzięki temu klient przyzwyczaja się do stałej ich wysokiej jakości, co poprawia sprzedaż, na której zależy zarówno sadownikom, jak i sklepom. Do utrzymywania stałego niskiego stężenia dwutlenku węgla służy adsorber CO2. W chłodniach zamontowano także automatyczne odparowniki wody (fot. 2). Umożliwia to monitorowanie ubytków wody z owoców na skutek transpiracji. Dzięki rejestrowaniu tego parametru przez centralny komputer, wiadomo na przykład, w której komorze owoce najsilniej oddychają i powinny być sprzedawane jako pierwsze. Tygodniowy optymalny ubytek wody ze 150-tonowej chłodni ULO powinien wynosić około 70 litrów. Jeśli jest większy, a wszystkie inne parametry — na przykład skład gazowy, temperatura — są w normie, oznacza to, że owoce intensywnie dojrzewają i należy rozpocząć ich sprzedaż. Zarówno absorber CO2, jak i wytwornica azotu oraz odparowniki wody są sterowane centralnie przez komputer. | |||
| |||
Komputer steruje | |||
Za utrzymywanie optymalnych warunków panujących w chłodniach odpowiedzialny jest komputer — ULOMAT (fot. 3). Zbiera on, kontroluje i zapisuje na dysku parametry warunków panujących w chłodni (skład gazowy atmosfery, temperaturę w pomieszczeniu i owoców, wilgotność, ubytki wody). Wszystkie te dane można również wydrukować. Jest to bardzo ważne, ponieważ sieci supermarketów już wkrótce będą wymagały od sadowników przedstawienia informacji o warunkach, w jakich przechowywane były jabłka. Urządzenie to może być sterowane za pomocą internetu, dzięki temu o utrzymanie optymalnych parametrów przechowywania dba zarówno producent, jak i firma, która zamontowała te urządzenia. Według Piotra Korczaka, bardzo ważne jest ustalenie przed każdym sezonem przechowalniczym zaleceń co do warunków, w jakich należy przechowywać jabłka, na podstawie pogody w sezonie i stanu fizjologicznego owoców poszczególnych odmian. W tym roku takie zalecenia otrzymał z Niemiec, warunki klimatyczne panujące tam są jednak odmienne od polskich, dlatego potrzebne jest opracowywanie takich wskazówek dla jabłek produkowanych w poszczególnych regionach naszego kraju. | |||
| |||
Może być ciężko | |||
W gospodarstwie P. i P. Korczaków owoce sortuje się na czterościeżkowej, wagowej sortownicy firmy Greefa (fot. 4). Niestety, już wkrótce nie będzie ona spełniała wymagań stawianych przez odbiorców. Dlatego planuje się zakup sortownicy z wodnym rozładunkiem. Należy spodziewać się, że w najbliższym czasie sieci supermarketów będą wymagały również kalibrowania owoców pod względem jędrności i wybarwienia oraz przedstawienia wydruków z sortowania. Taka maszyna jest jednak bardzo droga i będzie stać na nią tylko największe gospodarstwa lub grupy producentów. Jeśli sadownicy spełnią takie warunki, nie muszą obawiać się konkurencji ze strony unijnych producentów. Niestety, czas odgrywa podstawową rolę i to, czy zdążą dostosować się do wymogów, zadecyduje o sukcesie krajowej branży sadowniczej. Piotr Korczak jest przekonany, że unijny handlowiec kupi polskie jabłka, ale na pewno trzeba będzie przedstawić mu informacje o tym, co działo się z owocami nie tylko w sadzie, ale również w chłodni i podczas sortowania. Początkowo na europejskich rynkach będziemy konkurować ceną, ale jakość będzie musiała być taka sama (albo i lepsza) jak owoców unijnych, jeśli chcemy je tam sprzedawać. Już dziś we Francji, Holandii czy Belgii mocno ogranicza się produkcję sadowniczą. Jest to spowodowane bardzo dużymi kosztami robocizny, ziemi, amortyzacji. W Holandii w tym roku można było znaleźć puste obiekty chłodnicze, w których można przechować kilkanaście tysięcy ton jabłek. Można z tego wyciągnąć prosty wniosek, że produkcja sadownicza może zostać powoli przeniesiona na Węgry, do Czech, Mołdawii i byłego NRD oraz do Polski. Dlatego P. Korczak uważa, że pomimo obecnego kryzysu w sadownictwie, warto inwestować w zakładanie nowych sadów, budowę nowoczesnych obiektów przechowalniczych i baz logistycznych. Na zrealizowanie takich inwestycji potrzebne są jednak preferencyjne kredyt lub pomoc z funduszy unijnych, na co decydują się tylko nieliczni producenci. |