• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 05/2003

CZY JESTEŚ GOTOWY DO SEZONU?

Na to pytanie większość producentów owoców i warzyw odpowie, że jest gotowa już od dawna i czeka tylko na sygnał do pierwszego zabiegu. W potocznym znaczeniu przez przygotowanie do sezonu rozumiemy zakupienie niezbędnych środków ochrony roślin, części zamiennych i wyremontowanie opryskiwacza. Zapominamy jednak o spełnieniu wymogów prawnych, bez których legalne wykonanie zabiegów ochronnych nie jest możliwe. Warunki, które należy spełnić, reguluje ustawa o ochronie roślin uprawnych z 12 lipca 1995 roku (Dz. U. z 1999 r. nr 66, poz. 751, z późniejszymi zmianami). Nakazuje ona: ukończenie szkolenia dla operatorów opryskiwaczy (art. 35), przebadanie (co 2 lata) opryskiwacza (art. 36) i prowadzenie rejestru zabiegów ochronnych (art. 32).

Wprawdzie spełnienie tych wymogów prawnych wiąże się z pewnymi utrudnieniami, mało jest jednak regulacji, które są tak bardzo zbieżne z naszym dobrze rozumianym interesem. Tylko brak dobrej woli lub elementarnej wiedzy z zakresu ochrony roślin może uzasadniać jakże częste przekonanie, że nic tak nie dokucza naszym producentom, jak obowiązki nakładane przez "bezdusznych urzędników w Warszawie". Zanim przyłączymy się do chóru narzekających na nieludzkie prawo, warto się zastanowić. W jakim stopniu obowiązek wykonywania zabiegów przez wykwalifikowanego operatora, sprawnym opryskiwaczem, w przemyślany i zaplanowany sposób, na podstawie rejestru wykonanych uprzednio zabiegów jest przykrą uciążliwością, a w jakim stopniu przyczyni się do poprawy skuteczności i obniżenia kosztów ochrony?

Zazwyczaj nie jesteśmy zbyt szczęśliwi, gdy próbuje się regulować nasze życie, bo przestrzeganie prawa nie jest polską mocną stroną, nawet pod groźbą kary aresztu lub grzywny. Nie jesteśmy także znani ze zbyt rygorystycznego egzekwowania przepisów. Z drugiej strony, mnożenie kar i nakazów, które i tak nie są możliwe do wyegzekwowania w praktyce, jest działaniem pozornym i nieracjonalnym. W ostatnim okresie rolę egzekutora prawa z zakresu ochrony roślin przejmuje rynek, głównie przemysł przetwórczy i sieci supermarketów. Przejawiają one coraz większe zainteresowanie przestrzeganiem zasad dobrej praktyki ochrony roślin przez dostawców płodów rolnych. Żądają od dostawców dokumentacji dotyczącej chemicznej ochrony roślin: rejestru wykonanych zabiegów, potwierdzenia kwalifikacji operatorów, zaświadczenia o badaniu technicznym opryskiwaczy, a nawet informacji o technice opryskiwania i sposobie zagospodarowania opakowań.
W skrajnych przypadkach — dostarczenia na własny koszt wyników badań pozostałości środków ochrony roślin i metali ciężkich w owocach. Jak łatwo zauważyć, niemal wszystkie wymienione żądania mają pokrycie w obowiązujących już w kraju zapisach ustawowych.

Można mieć wątpliwości, czy nie za wcześnie zafundowaliśmy sobie obowiązkowe badania opryskiwaczy w Polsce. Pospieszne i nie zawsze przemyślane stanowienie prawa nie pierwszy raz dało znać o sobie. Wysunęliśmy się przed szereg pozostawiając w tyle na przykład Francję, Hiszpanię i Włochy. Można jednak doszukiwać się i pozytywnych aspektów naszego "wcześniactwa". Mamy już w Polsce funkcjonującą sieć ponad 300 stacji kontroli opryskiwaczy (SKO) i około 50 000 przebadanych maszyn, a co ważniejsze — zakodowaną już w naszych umysłach potrzebę większego niż dotąd interesowania się stanem technicznym naszych opryskiwaczy. Tamte kraje mają tę drogę jeszcze przed sobą. Warto w tym miejscu podkreślić ogromny wysiłek i bardzo wyważone podejście pracowników Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa, którzy starają się uczynić krajowy system badań rozsądnym i przyjaznym dla właścicieli opryskiwaczy, chroniąc go przed grupą rodzimych poprawiaczy i majsterklepków.

Wiele jest jeszcze do zrobienia, ale już obecnie kierujemy właściwy sygnał do importerów, że polskim producentom bliskie są zachowania i standardy ochrony roślin typowe dla krajów wysoko rozwiniętych, a nasze produkty są zdrowe i bezpieczne dla konsumentów.

Wokół okresowych badań opryskiwaczy narosło mnóstwo mitów. Jednym z nich jest powszechne przekonanie o potrzebie wykonania gruntownej i kosztownej modernizacji przed odwiedzeniem SKO. Producenci nie powinni dać się zwieść takim plotkom. Wystarczy przegląd i wymiana zużytych podzespołów, najczęściej manometru i rozpylaczy. Jestem głęboko przekonany, że zdecydowana większość tak przygotowanych do sezonu maszyn odpowiada już stawianym wymogom i będzie mogła być oznaczona znakiem badania kontrolnego.

Wierzę, że jesteście Państwo, jak zwykle, świetnie przygotowani do nowego sezonu. Proponuję jeszcze dla Waszego bezpieczeństwa wykonanie tego ostatniego wysiłku, który pozwoli spać spokojnie w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Nigdy nie wiadomo, czy odbiorca Waszych plonów nie zażąda dokumentów świadczących, że spełniliście wymogi prawne związane z ochroną roślin. Czy jest więc sens ryzykować? Należy zdobyć się na jeszcze jeden wysiłek i odwiedzić SKO, nawet jeśli rozpoczęto sezon opryskiwań. Naprawdę warto.