• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 11/2003

CO Z POLSKĄ HODOWLĄ WARZYW?

Hodowla warzyw w Polsce niedługo będzie obchodzić stulecie swego istnienia. Około 1910 roku na krajowym rynku pojawiła się bowiem najpopularniejsza u nas cebula Wolska, wyhodowana przez Józefa Zajkowskiego, najbardziej znana za granicą polska odmiana warzyw. Powstały wówczas pierwsze firmy hodowlano-nasienne, wśród nich C. Ulrich, Bracia Hoser w Warszawie, E. Freege w Krakowie, B. Hozakowski w Toruniu oraz Spójnia w Nochowie i Siew w Poznaniu. W 1922 r. hodowcy roślin warzywnych stworzyli Związek Wytwórców Nasion Ogrodniczych. Oni też byli inicjatorami pierwszego rejestru odmian warzyw, powstałego w 1936 r. i liczącego 37 odmian. W 1974 r. znajdowało się w nim 129 odmian, w tym 59 kreacji polskich hodowców. Powierzchnia upraw nasiennych sięgała wówczas 10 000 ha, z których rocznie zbierano 7000 ton materiału siewnego.

Dokonująca się w latach 1989–2002 transformacja polskiej gospodarki spowodowała duże zmiany w hodowli roślin warzywnych, a dalszych należy oczekiwać po naszej akcesji do Unii Europejskiej. Przedsiębiorstwa hodowlano-nasienne roślin ogrodniczych wchodziły w nowy system gospodarczy mając 224 odmiany (60% znajdujących się na rynku) — w ciągu 12 następnych lat zwiększyły ich liczbę do 624, jednocześnie jednak tracąc 12% rynku odmianowego (tab. 1). W polskiej ofercie w 2001 r. znajdowało się 167 mieszańców, co stanowiło zaledwie 11% ogólnej liczby odmian i 21% mieszańców (tab. 2). W tym samym czasie liczba odmian zagranicznych wzrosła z 151 do 879. W 2001 r. na rynku było 629 mieszańców hodowli zagranicznej, czyli 42% ogólnej liczby odmian, i 79% heterozyjnych. Odmiany znajdujące się na rynku należały do 42 hodowców polskich i 53 zagranicznych.

TABELA 1. RYNEK ODMIAN WARZYW

TABELA 2. RYNEK ODMIAN MIESZAŃCOWYCH WARZYW (2001 r.)

Rosną koszty hodowli

Zwiększającej się liczbie odmian nie towarzyszyło jednak powiększenie powierzchni, na której były one uprawiane. Powierzchnia zasiewów warzyw odmianami krajowymi zmniejszyła się o około 21 000 hektarów, a ich zbiory — głównie pomidora — o 30%, ogórka o 17% i buraka ćwikłowego o 12%, warzyw uprawianych pod osłonami o ponad 20%. Dlatego też plantacje nasienne ograniczono z 8,5 tys. ha do 1,9 tys. ha, a więc aż o 77% (tab. 3). W związku z tym średnia powierzchnia reprodukcji jednej odmiany zmniejszyła się z 22,8 do 1,3 ha (lub z 38,1 do 3,1 — jeśli przyjąć, że w kraju rozmnażano tylko odmiany krajowe). To ponaddziesięciokrotne — w przeliczeniu na jedną odmianę — zmniejszenie powierzchni plantacji nasiennych oznacza bardzo poważny wzrost kosztów hodowli.

TABELA 3. POWIERZCHNIA PRODUKCJI MATERIAŁU SIEWNEGO WARZYW

Walka o rynek

Przytoczone dane wskazują na nasilającą się konkurencję zagraniczną na polskim rynku nasion warzyw. Polska hodowla musiała walczyć o rynek przede wszystkim z holenderską, jedną z dwóch najsilniejszych na świecie i zdecydowanie najsilniejszą w Europie (hodowcy holenderscy eksportują materiał siewny o wartości 570 mln USD). Pozycja polskiej hodowli sprzed roku 1989 była nie do utrzymania, gdyż wynikała z autarkicznego charakteru ówczesnej gospodarki (czyli nastawionego na samowystarczalność gospodarczą państwa — red.). Liczba mieszańców krajowych jest obecnie pięciokrotnie mniejsza niż zagranicznych, a udział w rynku odmian warzyw dla przetwórstwa — niewielki. Polskie odmiany dominują natomiast na rynku amatorskim (75% rynku małych opakowań), który jednak się kurczy. Można się spodziewać, że w przyszłości — podobnie jak w krajach Europy Zachodniej — w Polsce będzie się sprzedawać nie więcej jak 1 milion torebek nasion warzyw na 1 milion mieszkańców, czyli 35–40 mln opakowań.

Rynek nasienny legalny i nielegalny

Ze względu na małą liczbę danych, a także ich niewielką wiarygodność, dość trudno ocenić wartość rynku materiału siewnego warzyw. Zapotrzebowanie na materiał siewny w latach 2000–2002 wynosiło 2200 ton nasion (w tym 550 t roślin drobnonasiennych i 1600 t grubonasiennych). Z produkcji krajowej ważniejszych gospodarczo gatunków uzyskiwano od 2214 ton nasion w 2000 r. do 1591 t w 2002 r. Z tego materiał kwalifikowany stanowił odpowiednio 1305 i 957 t, a pozostały — nasiona kategorii standard. Import materiału siewnego systematycznie się zwiększał — w 2000 r. wynosił 522 t, a w 2002 r. już 560 t. Zwracają też uwagę ogromne zapasy materiału siewnego, jakie pozostawały po sprzedaży wiosennej, wynoszące 1500–1800 ton, na tak zwane cele niesiewne przeznaczano 326–261 ton nasion rocznie (tab. 4). Wynika z tego, że nadprodukcja materiału siewnego tylko dla roślin objętych obowiązkową sprawozdawczością sięgała w ostatnich latach 2000 ton, a więc łącznie z pozostałymi gatunkami wynosiła niemal tyle, ile rocznie sprzedawano na cele siewne!

TABELA 4. RYNEK ODMIAN WYBRANYCH WARZYW (2001 r.)

Z kolei porównanie zapotrzebowania na materiał siewny z ilością tego materiału przeznaczaną do siewu pokazało znaczne różnice, szczególnie wyraźne w kilku popularniejszych gatunkach, między innymi cebuli, buraka ćwikłowego, ogórka polowego i marchwi. Wskazuje to na istnienie szarej strefy w handlu materiałem siewnym warzyw, szacowanej na 20–25% rynku (tab. 5).

TABELA 5. RYNEK MATERIAŁU SIEWNEGO WYBRANYCH WARZYW (2001 r.)

1) wyliczono na podstawie powierzchni uprawy i zalecanej normy wysiewu
2) według danych informatora nasiennego (2002 r.) wydanego przez GIIN
3) według danych nieoficjalnych

Pozycja hodowli krajowej

Udział krajowej hodowli w rynku nasiennym największy był w przypadku: ogórka polowego — 94–95%, buraka ćwikłowego — 90–96%, kapusty głowiastej — 86–89% sałaty — 87%, pomidora polowego — 73–79%, pietruszki — 65–80%, grochu — 71–87% i fasoli — 78–63%. Jeśli jednak nielegalny import materiału siewnego miał znaczne rozmiary, to przytoczone liczby musiałyby być niższe, być może o 15–25%. (Gdyby wyrazić udział krajowej hodowli w odsetkach powierzchni uprawy poszczególnych gatunków, uzyskano by inne liczby.)

Z potencjału hodowlanego oraz udziału w rynku wynika, że do najważniejszych gatunków warzyw polskiej hodowli należą: ogórek polowy, pomidor polowy, burak ćwikłowy i groch. Dobrą pozycję ma także pietruszka, sałata i fasola. Wydaje się więc, że na hodowli tych gatunków warto byłoby się skoncentrować. Do tego trzeba dodać, że polscy hodowcy mają dobre osiągnięcia w hodowli jakościowej wielu roślin, na przykład: marchwi o zmniejszonej zawartości azotanów, buraka ćwikłowego o podwyższonej ilości betaniny czy sałaty o specyficznych właściwościach dietetycznych. Zdają się też nie doceniać walorów własnych odmian pomidora przystosowanych do polskiego klimatu, w którym ich owoce odznaczają się wyjątkowo dobrym smakiem. Programy hodowców zagranicznych rzadko uwzględniają selekcję pod względem smaku (na który wpływają właściwości genetyczne i klimatyczne — przykładowo owoce wyprodukowane przy wysokiej temperaturze mają zwykle gorszy smak). Nie można natomiast szybko spodziewać się większych korzyści finansowych z hodowli sałaty, przede wszystkim ze względu na sezonowość jej produkcji, wynikającą z przyzwyczajeń kulinarnych Polaków. Niewielkie jest też zainteresowanie przetwórstwa grochem. Można również wątpić, czy polska hodowla fasoli sprosta konkurencji zagranicznej. Zauważa się natomiast wzrastający popyt na nasiona marchwi i buraka ćwikłowego.

Problemy polskiej hodowli

Podstawowym mankamentem polskiej hodowli jest niewystarczające wyrównanie materiału odmianowego, eliminujące go z rynku profesjonalnego. Kiepską ocenę polskiej hodowli wystawiają bardzo często sami ogrodnicy. Do produkcji towarowej zakupują zwykle zagraniczny materiał siewny. Polskich nasion używają najczęściej producenci, którzy chcą zaoszczędzić na materiale siewnym, mający niewielkie gospodarstwa i często produkujący warzywa gorszej jakości na lokalne rynki lub na własne potrzeby, a także zmniejszająca się liczba działkowiczów.

O przyszłości polskiej hodowli w dużym stopniu decydować będą posiadane przez nią środki finansowe i sposób zarządzania. Ze statystyk międzynarodowych, o niesprawdzonej jednak wiarygodności, wynika, że wartość sprzedaży nasion warzyw na polskim rynku wynosi około 340 mln zł, z czego 240 mln zł przypada na nasiona warzyw polowych, a 100 mln zł — na gatunki uprawiane pod osłonami. Udział polskiej hodowli jest szacowany na 160–170 mln zł, zagranicznej na 130–140 mln zł, resztę (około 30–50 mln zł) obsługuje szara strefa. Oznacza to, że na polskim rynku jest miejsce dla dwóch, a najwyżej trzech niedużych krajowych przedsiębiorstw hodowlanych.

Polskie firmy przeznaczały na programy hodowlane przypuszczalnie nie więcej niż 16–17 mln zł, z czego 7–8 mln zł, pokrywano z dotacji budżetowych, 3–5 mln zł z opłat hodowlanych i licencyjnych, a resztę z innych środków własnych. Te dochody nie pozwalały na rozszerzanie prac hodowlanych. Byłoby ono możliwe jedynie przy poważniejszym rozwinięciu eksportu, który — mimo dużych wysiłków hodowców — wzrósł tylko do kilku milionów złotych. Warto tutaj dodać, że czołowe zagraniczne firmy hodowlane przeznaczają na swoje programy 30–40% przychodów ze sprzedaży materiału siewnego. Rozwój naszej hodowli był również znacznie ograniczony przez brak dopływu wyników badań z instytutów resortowych i uczelni wyższych.

Zmiany po przystąpieniu do UE

Poważnym zagrożeniem dla przyszłości polskiej hodowli jest akcesja do Unii Europejskiej, nie tyle ze względu na spodziewane zwiększenie konkurencji zagranicznej, ile na konieczność dostosowania się do kryteriów Traktatu Rzymskiego, wykluczającego możliwość dotowania działalności gospodarczej. Ewentualne wyjątki wymagają zgody Komisji Europejskiej. Traktat akcesyjny mówi, że Polska powinna przedłożyć w ciągu 4 miesięcy od akcesji listę form pomocy publicznej, która miałaby być kontynuowana. Rząd Polski przewiduje "wygasające dotowanie" postępu biologicznego w produkcji roślinnej. Wydaje się jednak, że każda ze stron interpretuje inaczej ten zapis. Strona polska uważa, że oznacza on wstępną zgodę na dalsze finansowanie programów hodowlanych, natomiast UE traktuje go jako możliwą zgodę na dofinansowanie ze środków publicznych materiału siewnego — dla obniżenia jego ceny. Podobne stanowisko Komisja Europejska przedłożyła Czechom. Po akcesji do UE walka o rynek nasienny na pewno się zaostrzy. Firmy zagraniczne intensywnie się do niej przygotowują. Wydaje się, że nie doceniają one jednak wielkości polskiego rynku i jego specyfiki. Wiele firm krajowych będzie próbowało obniżyć koszty własnej hodowli
i zająć się sprzedażą materiału siewnego innych hodowców. Przewidywać można też zmiany w systemie dystrybucji materiału siewnego. Nasiona dla upraw profesjonalnych będą dostarczane bezpośrednio producentom, zaś do amatorskiej — sprzedawane w zmniejszającej się liczbie sklepów ogrodniczych i w supermarketach. Rynek nasion amatorskich będzie się jednak dość szybko kurczył. Ogrody działkowe będą raczej spełniać rolę rekreacyjną (dlatego zapewne rozwinie się rynek nasion traw i materiału szkółkarskiego roślin ozdobnych). Przez pewien czas utrzyma się rynek odbiorców z małych miast i wsi, produkujących na własne i lokalne potrzeby.

Pozytywną rolę mogłaby odegrać prywatyzacja polskiej hodowli warzyw i zorganizowanie jej na nowo, z wyłączeniem działalności rolniczej, a także zorganizowanie wspólnego marketingu i podjęcie współpracy z hodowlami zagranicznymi, głównie w produkcji nasion. Trzeba też będzie bardziej wsłuchiwać się w potrzeby rynku. O pozycji firmy nie decyduje liczba pozycji w ofercie, lecz specjalizowanie się w hodowli konkretnego gatunku i posiadanie tak zwanych hitów odmianowych, które przynoszą większość dochodów. Prowadzenie hodowli twórczej na potrzeby rynku amatorskiego nie ma sensu.

Nowe regulacje prawne

Akcesja do Unii Europejskiej wiąże się również z koniecznością dostosowania polskiego prawa nasiennego do unijnego. Od 1 maja 2004 r. w miejsce dotychczasowej ustawy o nasiennictwie zaczną obowiązywać uchwalone niedawno przez parlament dwie nowe ustawy o ochronie prawnej odmian oraz o nasiennictwie (czyt. też HO 6/2003). Problematyka nasienna związana z zagadnieniami ochrony roślin znajdzie się w przygotowywanej ustawie o ochronie roślin. Nowe prawo wprowadza dwie istotne zmiany do praktyki nasiennej. Zostaje zniesiona opłata hodowlana, a egzekucja wyłącznego prawa będzie należeć w całości do właściciela odmiany. Odmiany chronione dotychczas prawem krajowym nie będą automatycznie chronione w innych krajach UE i odwrotnie. Dla zapewnienia prawnej ochrony odmianie w całej UE będzie można korzystać z tak zwanego prawa wspólnotowego. Może to wprowadzić spore zamieszanie na rynku. Polska zapewniła sobie jednak prawo zgłaszania odmian chronionych w kraju do ochrony wspólnotowej, tak jakby była poza UE (tj. w ciągu 4 lat po zgłoszeniu do ochrony w kraju). W obrocie krajowym będą mogły znajdować się wszystkie odmiany wpisane do wspólnego katalogu, bez konieczności wpisywania do polskiego rejestru. Zgłoszenia plantacji nasiennych do kwalifikacji i oceny laboratoryjnej będą mogli dokonywać wyłącznie hodowcy odmian, niezależnie od tego, czy będą to odmiany chronione, czy niechronione. Regulacja ta niewątpliwie przyczyni się do ograniczenia szarej strefy, choć przejściowo, gdyż produkcja materiału siewnego kwalifikowanego będzie się szybko zmniejszać na korzyść nasion kategorii standard. Partie nasion znajdujące się w obrocie będą musiały być poddane urzędowej ocenie tożsamości dla ustalenia, czy zachowały swe właściwości i czystość odmianową. Ustawa ta nie rozwiązuje jednak problemu wprowadzenia do obrotu odmian niechronionych. Osoby prowadzące ich hodowlę nie mają do nich wyłącznego prawa, co oznacza, że mogą ją podjąć również inne zainteresowane osoby. Możliwość korzystania z takiego rozwiązania miałaby spore znaczenie dla polskich hodowców warzyw — pozwalałaby przede wszystkim na reprodukowanie i wprowadzenie do obrotu wielu bardzo dobrych odmian holenderskich. Ustawa wprowadziła także pojęcie rynku lokalnego. Oznacza to, że osoby handlujące materiałem siewnym w obrębie powiatu nie mają obowiązku rejestrowania swojej działalności w organach Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa.

Wraz z nowym prawem wzrosną koszty administracyjne prowadzenia przedsiębiorstw. Wyższe będą opłaty za rejestrację i ochronę prawną odmian, trzeba będzie też płacić za ocenę tożsamości odmian. Wprowadzone zmiany prawne utrudnią działalność polskiej hodowli, głównie poprzez zniesienie ograniczeń dla działalności hodowców zagranicznych, korzystne będzie natomiast uporządkowanie rynku nasiennego.