DO ZNUDZENIA, CZY DO SKUTKU?

    Wiele lat pisania rynkowych felietonów upoważnia mnie do stwierdzenia, że nie brak, niestety, w tej działalności tematów dyżurnych, ciągle aktualnych, z którymi nie bardzo wiadomo, co począć. Wbrew pozorom, nie jest to jedynie mój dylemat, ale również Szanownych Czytelników, których obawiam się zanudzić. A więc: "do znudzenia, czy do skutku?" Skoro domaga się jednak tego rzeczywistość, nie mam raczej wyboru i po raz kolejny muszę poruszyć sprawę tak zwanego jabłecznego "gruzu", który w pokaźnych ilościach pojawia się wciąż na targowiskach hurtowych i notorycznie psuje rynek. Któryś z bardziej taktownych kolegów stwierdził ostatnio, że "straszne są te jabłka po prostu". Inni określają sytuację dużo bardziej dosadnie, czemu dziwić się trudno, zważywszy, że "gruz", bez względu na odmianę, sprzedawany bywa po 6 zł za skrzynkę. Tymczasem ta sama skrzynka, zawierająca jabłka deserowe z prawdziwego zdarzenia, warta jest 3 lub 4 razy tyle. O ile trudniej otrzymać taką cenę, gdy "gruzu ci u nas dostatek", wiedzą tylko ci, którzy skazani są na handel choćby w Broniszach.

    Okres świąteczno-noworoczny bywał w ubiegłych latach dla mnie niewdzięczny, gdyż w tych dniach (a właściwie 2–3 tygodniach) rynek odsypiał najróżniejsze libacje i działo się na nim niewiele. Anno 2005 jest jednak zupełnie inaczej. W jednej grupie mówią, że w poświątecznym tygodniu wysłali na eksport 10 tirów jabłek, w innej zaś, że nawet 30. Nie ulega wątpliwości, że są to już skutki akcesji do UE, gdyż wiele z tych dostaw trafiło na rynki zachodnie. W liczbach widać to tymczasem niezbyt dobrze. W sezonie 2002/03 wyeksportowaliśmy 386 000 ton jabłek, zaś w sezonie 2003/04 prawie 390 000, a więc właściwie tyle samo. W sezonie 2002/03 na 17 000 ton jabłek sprzedanych do UE było jedynie 3300 ton owoców deserowych, w następnym — ilość ta wzrosła do 12 300 ton (na 22 800 jabłek ogółem). Jest to już wyraźna tendencja i nie brak podstaw, by twierdzić, że będzie się pogłębiała.


    Dynamika hurtowych cen jabłek na rynku warszawskim w sezonach 2002–2005


    W styczniu nawet rynek krajowy preferował jabłka z chłodni, zaś w eksporcie na Zachód jędrność (przynajmniej 4 stopnie w skali Magnessa) ma decydujące znaczenie. Obok polsko-polskiej konkurencji, jędrność stanowi główną przeszkodę w masowym eksporcie 'Sampiona’na te rynki. I może to i lepiej, bo przynajmniej sami sobie rynku nie popsujemy. Zachodni kontrahenci w dalszym ciągu interesowali się przede wszystkim 'Golden Deliciousem’ i 'Galą’. Przekonali się już o walorach estetycznych oraz smakowych polskiej 'Gali’ i dlatego brali wszystko, co się jeszcze uchowało — tak samo dobrze 'Galę Must’, 'Galę Mondial’ czy 'Galę Royal’. Za najlepszej jakości jabłka tych odmian producenci otrzymywali 1,2–1,4 zł/kg. Za Jonagoldy, 'ampiona’, 'Glostera’ i 'Idareda’ w najlepszym wyborze producenci otrzymywali złotówkę za kilogram. Uważano przy tym, że w tym sezonie ceny Jonagoldów na zachodnich rynkach są niskie. O odmianie 'Pinova’ nie wspominam, bo tę „wymiotło” na eksport już po zbiorach — prosto z sadu.


    Mimo prawosławnych Świąt Bożego Narodzenia, znaczną aktywność notowano na rynkach wschodnich. Wiele dostaw zrealizowano już w tygodniu poświątecznym, a zapotrzebowania zgłaszane na drugą połowę stycznia były znaczne. To zgodna opinia wszystkich moich respondentów. Prognozy te stanowią również potwierdzenie wcześniejszych doniesień o braku jabłek nie tylko w Rosji, ale również w Mołdawii. Zresztą, na Podlasiu pojawiali się nie tylko kupcy z Rosji, ale także z Mołdawii właśnie. Co więcej, polskie jabłka trafiały nie tylko na rynek moskiewski, ale nawet na Syberię, gdzie w ubiegłych latach docierało wiele dostaw z Chin.


    Panowała opinia, że eksport na rynki wschodnie nie tylko może być wysoki, ale także, że będzie realizowany w sposób cywilizowany, a więc przy spadającym udziale busów, „mrówek” oraz „wzjatek”. I dobrze — niech wreszcie i tam będzie normalnie. Za czynnik sprzyjający dużym dostawom owoców z Polski w tym sezonie uważa się zakaz wwozu do Rosji jabłek z Holandii.


    Przy kiepskiej kondycji dolara ceny uznawano za zupełnie niezłe, a dość powszechnie oczekiwano wyższych. Za 'Idareda’ (owoce o średnicy powyżej 7 cm), producenci mogli otrzymać do 0,6 zł/kg. Było to wprawdzie mniej niż rok wcześniej, ale przy dużo większym deklarowanym zainteresowaniu odbiorców. Po podobnych cenach można sprzedać jabłka odmian 'Alwa’, 'Connell Red’ (minimalna średnica — 7,5 cm) oraz 'Sampion’. Za 'Glostera’ i Jonagoldy o średnicy powyżej 8 cm sadownicy otrzymywali nawet 0,92 zł/kg (średnicy 7–8 cm — 0,75 zł/kg). Na rynki wschodnie eksportowano również gruszki — głównie 'Lukasówkę’. Za owoce o średnicy 7–7,5 cm producenci otrzymywali 1,4 zł/kg, za mniejsze (o średnicy od 6 cm) — 1,3 zł/ kg. Atrakcyjna była ta druga propozycja, bo większe owoce rynek krajowy kupi nawet po 3 zł/kg. Stosunkowo niskie ceny gruszek na rynku wschodnim przypisuje się konkurencji owoców z Belgii.


    W styczniu kondycja rynku krajowego (a także ceny) nie odbiegała od tej z początku grudnia. Najdroższe były jak zwykle 'Golden Delicious’ i 'Rubin’, a w tym miesiącu także 'Gala’. Ale jest i pewne novum. Oto już drugi miesiąc w handlu detalicznym jedną z najdroższych odmian jest 'Starking’. Cena 3 zł/kg dotyczy jednak tylko owoców dobrze wyrośniętych i całkowicie wybarwionych. Renesans 'Starkinga’ wydaje mi się godny uwagi również i dlatego, że szkółkarze sygnalizują zainteresowanie sadowników bardzo podobną zewnętrznie amerykańską odmianą 'Redchief’ z grupy Red Delicious. Uważa się wprawdzie, że w naszych warunkach klimatycznych będzie ona wymarzać, ale przecież w obecnych sadach po ewentualnej prawdziwej polskiej zimie ostanie się tylko 'Alwa’, 'Cortland’, 'Lobo’ i może 'Gloster’. Słychać nawet o udanych próbach uprawy 'Braeburna’ w cieplejszych rejonach kraju. Tej odmiany sadownicy także poszukiwali. Sporo producentów interesuje się również odmianą 'Elise’ oraz sportami 'Fuji’. Tak więc dążenie do uprawy odmian, których owoce długo i dobrze się przechowują, zachowują wysoką jędrność w obrocie, powszechne na świecie już od kilku lat, ma coraz więcej zwolenników także i u nas.


    Grudniowa wiosna przedłużyła bardzo jesienny sezon sprzedaży drzewek. Do tego stopnia, że w „kwietniowym” styczniu ruchu praktycznie już nie było. W dużych szkółkach oceniano, że do sprzedaży wiosennej pozostało nie więcej niż 15–20% drzewek.


    Wysoka temperatura ułatwiała handel targowiskowy, ale utrudniała przechowywanie owoców. O zwykłych przechowalniach już nie wspominam. Przeciągający się okres ciepła spowoduje w tym roku wzrost kosztów przechowywania owoców w chłodniach o 15–20%. To samo dotyczy gospodarstw szkółkarskich dysponujących chłodniami. Ale rynek już w styczniu preferował owoce z chłodni, a za parę tygodni będą poszukiwane jabłka z „kontroli” — zarówno na rynku krajowym, jak i w eksporcie. Kolejny raz rzeczywistość potwierdza prawdziwość stwierdzenia, że chłodnia jest w gospodarstwie sadowniczym inwestycją kosztowną i coraz mniej opłacalną. Bez niej jednak funkcjonować jest coraz trudniej.


    W zachodniej Polsce w styczniu ruszała wegetacja. Anomalia cieplne są bardzo niebezpieczne nie tylko dla ozimin, ale również dla sadów. Doprowadzą bowiem do rozhartowania się drzew, co przy gwałtownym spadku temperatury może mieć katastrofalne następstwa.


    Wysokość oraz dynamika średnich cen (w zł/kg) owoców wybranych gatunków i odmian na rynku warszawskim — styczeń 2005/styczeń 2004

    1  – odmiana 'Granny Smith’

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułRADY „STARSZYCH” KOLEGÓW
    Następny artykułROLNICTWO TO SZTUKA. PRZYJDŹ I ZOBACZ

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.