STRÓŻ UPRAW POMIDORA POD OSŁONAMI

    Dziubałeczek mączlikowy (Macrolophus caliginosus) jest największym sprzymierzeńcem ogrodników w walce ze szkodnikami w uprawach pomidorów pod osłonami i warto stworzyć mu w szklarniach najlepsze warunki do rozwoju. Może on kompleksowo chronić plantację przed większością szkodników. Każdy, kto chce w pełni wykorzystać możliwości tego pożytecznego owada, musi uzbroić się w cierpliwość i krok po kroku poznawać jego preferencje i zachowanie.

    Przygotowanie obiektu


    Gdy rozpoczyna się walkę ze szkodnikami, nie można zapomnieć o odpowiednim zadbaniu o czystość szklarni (czyt. HO 11/2004). Należy tu przypomnieć, że o ograniczeniu liczebności szkodników należy myśleć już przed zakończeniem produkcji — wielu producentów często ograniczając koszty uprawy oszczędza wtedy na ogrzewaniu. Powoduje to wcześniejsze schodzenie szkodników na zimowanie i chowanie się w miejscach, do których rzadko docierają środki odkażające. Dezynfekcja może być również mało skuteczna, gdy szkodniki wytworzą formy zimujące. Są gatunki, należy do nich na przykład przędziorek — które już we wrześ­niu schodzą na zimowanie pod folię. Jeżeli w tym okresie zapomnimy o znacznym ograniczeniu jego liczebności, to możemy mieć pewność, że w ciągu miesiąca po posadzeniu rozsady w miejscach jesiennego żerowania przędziorka pojawią się czerwone samice, które przezimowały, gotowe do składania jaj. Nie bez znaczenia jest również jakość folii wyścielającej podłoże. W przypadku znacznych jej uszkodzeń ułatwione jest schodzenie na zimowanie zarówno przędziorków, spadających bobówek miniarek, jak i mączlików czy ziemiórek. W takich przypadkach nawet wymiana folii na nową nie chroni całkowicie przed wychodzeniem szkodników i atakowaniem nowych upraw.


    „Zwyczaje” entomofaga


    Od kilku lat w ochronie pomidorów przed większością szkodników coraz bardziej przydatny okazuje się Macrolophus caliginosus — zielony pluskwiak (fot. 1) o smuk­łym ciele długości 6 mm z kilkoma ciemnymi plamkami. Jest on drapieżcą, którego naturalnym środowiskiem jest południe Europy. W Polsce warunki klimatyczne na ogół nie pozwalają mu na przeżycie zimy, chociaż coraz częściej zaraz po posadzeniu młodych roślin (gdy przerwa w uprawie była krótsza niż 1,5 miesiąca, a w szklarni utrzymywano dodatnią temperaturę) na początku sezonu w obiektach pojawiają się dorosłe osobniki M. caliginosus.



    Fot. 1. Dorosły osobnik Macrolophus caliginosus



    Samiec, jak u większości gatunków z rodziny Miridae, jest mniejszy od samicy. Samice składają jaja w różnych częściach roślin, głównie w skórce łodyg, ogonków liś­ciowych i głównych nerwów liściowych, 10–15 cm od wierzchołka. Jaja składane w złożach widoczne są pod lupą dopiero w 40-krotnym powiększeniu. Owad ten jest ściśle związany z roślinami z rodziny psiankowatych (Solanaceae) i tylko na nich może przechodzić pełny cykl rozwojowy. Dlatego jest skuteczny w ochronie pomidorów i papryki, a mało przydatny w uprawach ogórków.


    Dziubałeczek mączlikowy przechodzi 5 stadiów larwalnych (fot. 2), których rozwój jest w dużym stopniu uzależniony od długości dnia, temperatury i dostępności pokarmu. Optymalne warunki jego rozwoju panują przy długim dniu, wysokiej temperaturze i dostępnoś­ci pokarmu, zwłaszcza mączlików. Przy temperaturze 20°C, gdy jest dostatek pokarmu, samica dziubałeczka składa średnio 270 jaj (maksymalnie nawet do 400), a pełen cykl rozwojowy trwa około 47 dni. Niższa temperatura (10–15°C, rozwój trwa wówczas 95 dni) i wyż­-sza (25–30°C, 29 dni) wpływają na znaczne zmniejszenie liczby składanych jaj. Samice dużo mniej jaj składają, gdy ich pokarmem są mszyce, a najmniej — gdy żywią się przędziorkami.



    Fot. 2. Różne stadia rozwojowe



    Zarówno ostatnie stadia larwalne, czyli nimfy, jak i owady dorosłe są bardzo aktywne w poszukiwaniu zdobyczy. Nakłuwają ofiarę i wysysają jej ciało, pozostawiając często tylko oskórek. M. caliginosus pasożytuje wszystkie stadia rozwojowe mączlików, ale preferuje jaja i larwy. Dziennie dorosły osobnik może zjeść 30–40 jaj lub 15–20 pu­pariów.


    Jak w pełni wykorzystać możliwości dziubałeczka?


    W zakładzie w Ostrołęce ta sztuka nam się udała. Od kilku lat ochrona biologiczna polega na stosowaniu M. caliginosus (nie tylko do zwalczania mączlików) na 10 hektarach upraw pomidora pod osłonami. Przez ten okres udało nam się zminimalizować liczebność miniarek do poziomu niestwarzającego żadnego zagrożenia oraz wyeliminować silną inwazję przędziorka z całych hektarowych upraw. Praca ta nie była łatwa i wymagała wiele cierpliwości. Obecnie przy zaangażowaniu niewielkich już nakładów finasowych wypracowaliśmy pewne standardy postępowania, które zapewniają skuteczne zwalczanie szkodników.


    Podstawową sprawą, jaką powinniśmy znać, decydując się na zastosowanie tego entomofaga, jest stan naszej plantacji na koniec sezonu. Należy również dokładnie określić obszary ostatniego występowania szkodników. Na te miejsca należy zwrócić szczególną uwagę przy przygotowaniu się do nowych nasadzeń i dokładnie lustrować je od chwili posadzenia roślin. W zlokalizowaniu pierwszych latających szkodników pomocne będą żółte tablice lepowe w liczbie 10–20 sztuk na hektar, które powinny być powieszone tuż nad wierzchołkami roślin zaraz po wniesieniu do szklarni rozsady. Liczba tablic zależeć powinna od stanu zlikwidowanej plantacji — 10 wystarczy na szklarnię wolną od szkodników, natomiast dodatkowe 10 powinno się zawieszać w miejscach, z których spodziewamy się ich wylotu po przezimowaniu. Podstawą powodzenia każdej ochrony biologicznej powinna być wiedza na temat agrofagów i ich wrogów naturalnych oraz znajomość toksyczności stosowanych środków ochrony roślin. Dotyczy to nie tylko pracowników bezpośrednio związanych z ochroną roślin, ale również tych wykonujących prace pielęgnacyjne, którzy mają do czynienia z uprawą najdłużej i mogą zauważyć pierwsze zmiany na roślinach lub wokół nich. Informacje o zmianach powinny być przekazywane osobom zajmującym się ochroną. Przeszkolenie pracowników — pokazanie im, jak wyglądają szkodniki i w których częś­ciach roślin należy ich szukać, jakie mogą powodować uszkodzenia — oraz wprowadzenie odpowiedzialności za miejsce pracy powinno ułatwić i przyspieszyć reakcję na zagrożenie. Wiemy, jak łatwo można zwalczyć pierwsze małe ogniska szkodników i ile problemów oraz dodatkowych kosztów trzeba ponieść, jeżeli przegapimy ten moment o kilka czy kilkanaście dni.


    Termin i sposób introdukcji


    Przy nasadzeniach styczniowych wprowadzanie pierwszych plus­kwiaków rozpoczynamy w 8. tygodniu roku. Pierwsza dawka — 500 sztuk na hektar — dokarmiana jest 5 gramami sterylizowanych jaj Ephestia kuehniella lub Sitotroga cerealella. Kolejne dwie dawki — po tysiąc sztuk i 10 g pokarmu — wykładane są w 10. i 12. tygodniu roku. Czwarta dawka — 500 sztuk i 5 g pokarmu — w 14. tygodniu. Są to zdecydowanie mniejsze dawki od zalecanych w biologicznych programach ochrony roś­lin, ale dobre poznanie naszej plantacji i wczesne wprowadzanie tego drapieżnika daje nam sporo czasu na rozbudowanie jego populacji do czasu nalotu mączlika.


    Sposób introdukcji jest powszechnie znany. Dorosłe osobniki wysypujemy na maty (fot. 3) w kil­kunastu miejscach na hektarze (w kilku przy mniejszych powierzchniach upraw) uprzednio sprawdzając, jak entomofag zniósł warunki transportu (np. licząc osob­niki, które samodzielnie opuszczają pojemnik). W pobliżu miejsca introdukcji rozsypujemy jaja E. kueh­niella lub S. cerealella. Należy zwrócić uwagę, że ilość i sposób rozsypywania pokarmu odgrywają ważną rolę. Nie można podawać zbyt dużych dawek pokarmu, ponieważ przy braku mączlika w tym okresie M. caliginosus będzie wykazywał małe zainteresowanie poszukiwaniem mniej atrakcyjnych dla niego przędziorków czy miniarek, które już wtedy mogą stanowić jego pokarm. Jaja E. kuehniella czy S. cerealella powinny być rozsypywane 20–25 cm poniżej wierzchołka roślin, od wewnętrznej strony rzędów (żeby podczas prac pielęgnacyjnych uniknąć otrząsania ich wózkami). Aby zapewnić dobre i długie utrzymywanie się jaj na liściu, należy je rozsypywać po delikatnym zroszeniu roślin — przy zbyt silnym zwilżeniu często w dość krótkim czasie dochodzi do pleśnienia jaj.



    Fot. 3. Sposób rozkładania M. caliginosus



    Kolejne introdukcje przeprowadza się w tych samych miejscach, przez co ułatwione jest kontaktowanie się osobników różnej płci, dużo łatwiej jest wtedy również kontrolować liczebność M. caliginosus na naszych plantacjach. Drapieżca ten będzie zawsze gromadził się tam, gdzie rozsypywany jest pokarm, zwłaszcza młode larwy nie będą zbytnio oddalały się od tych miejsc. Dlatego zadbać trzeba o to, aby były to miejsca suche, nienarażone na przeciągi i oddalone od żółtych tablic — aby uniknąć takiej sytuacji, że zamiast mączlika będą na nich odławiane dorosłe osobniki entomofaga.


    Często zdarza się, że na jednej z 10–20 tablic odłowione zostanie kilka lub kilkanaście dziubałeczków mączlikowych, podczas gdy na pozostałych tablicach znajduje się po jednej sztuce lub w ogóle ich nie ma. Wnioskować z tego można, że owady te mogą mieć ustalone przez siebie trasy lotów — zwykle przewieszenie takiej tablicy o kilka metrów dalej rozwiązuje problem odławiania się naszego sprzymierzeńca. Dlatego też w początkowych okresach rozbudowywania się populacji entomofaga lustracja tablic dwa razy w tygodniu zapobiegnie stratom z tego powodu.


    Zwalczanie przędziorków i mączlików


    Okres od lutego do kwietnia jest dobrym terminem na użycie nimf M. caliginosus do walki z przędziorkiem. Przy w miarę szybkim zlokalizowaniu pierwszych ognisk tego szkodnika skuteczność jego zwalczania może być stuprocentowa. Niestety, nie można określić gotowych schematów wprowadzania dziubałeczka. Decyzję należy podjąć analizując aktualne stadium rozwojowe szkodników, miejsce ich występowania i nasilenie. Pomocni w tym będą na pewno doradcy z firm zajmujących się ochroną biologiczną, ale w miarę prowadzenia tej ochrony i zdobywania coraz większego doświadczenia częściej będziemy sami podejmować trafne decyzje. Przy dużej liczebności przędziorka w jego zwalczaniu pomocne mogą być selektywne dla M. caliginosus środki chemiczne (tabele wrażliwości entomofagów na substancje aktywne środków ochrony roślin opracowane przez firmy Biobest i Koppert publikowane są w „Programie ochrony warzyw” — red.).


    W Ostrołęce zwalczenie przędziorka z wykorzystaniem M. caliginosus (fot. 4), i początkowo również selektywnych środków chemicznych, w jednym z hektarowych bloków, w którym pomidory były silnie porażane już od początku uprawy, trwało trzy sezony. Pozbycie się wiosennych problemów z tym szkodnikiem dało nam wielką satysfakcję, a zarazem dowiodło, że cierpliwość i wiara w sukces przynoszą dobre efekty. Od dwóch lat na 10 hektarach upraw pomidora walka z przędziorkiem toczy się głównie latem, kiedy to nawiewany jest on w większych ilościach z zewnątrz. Populacja dziubałeczka mączlikowego jest wówczas już na tyle rozbudowana, że dokładanie tylko niewielkiej liczby nimf w miejscach zaatakowanych pozwala na utrzymywanie pełnej kontroli nad tymi ogniskami. Sporadycznie tylko zachodzi potrzeba miejscowego uzupełniającego zwalczania chemicznego.



    Fot. 4. Nimfa M. caliginosus po zjedzeniu przędziorka —
    z charakterystycznie zabarwionym, czerwonawym odwłokiem



    Inaczej trochę przedstawia się sytuacja z mączlikiem. Naloty tego szkodnika występują najczęściej w maju. Zdarza się, że są one bardzo intensywne w dość krótkim czasie lub przebiegają z mniejszą intensywnością w dłuższym okresie. Tego przewidzieć niestety się nie da, aczkolwiek nie należy raczej spodziewać się nalotów wczesną wiosną, kiedy wcześniej długo utrzymywały się przymrozki. Szkodnik ten musi mieć trochę czasu, aby wyjść z zimowych kryjówek i znaleźć odpowiednie warunki na rozbudowanie swojej populacji. Najważniejszą rolę w diagnozowaniu zagrożenia spełniać będą żółte tablice lepowe. Przynajmniej raz w tygodniu musi być spisywana liczba odłowionych na nich mączlików. Stwierdzenie pojedynczych sztuk na niektórych tablicach nie powinno jeszcze wywoływać większego zaniepokojenia, bo na naszej plantacji znajduje się już pewna liczba M. caliginosus. W każdym razie jest to sygnał, że w miejscach szczególnie narażonych na naloty mączlika powinno się rozwiesić dodatkowe tablice (głównie na końcach szklarni i przy drzwiach wejściowych). Jeżeli nadal w ciągu tygodnia będą się odławiały pojedyncze osobniki, znaczy to, że najprawdopodobniej wychodzące po zimowaniu samice nie mogąc znaleźć atrakcyjnego pokarmu na zewnątrz wybrały naszą szklarnię i z taką populacją tego szkodnika na pewno poradzi sobie nasz dziubałeczek. Niestety, takie sytuacje zdarzają się rzadko, dużo częściej mamy do czynienia z silniejszymi nalotami. Jeżeli szkodniki trafią na dobrze przygotowaną i rozbudowaną populację M. caliginosus to mamy duże szanse na ich opanowanie przy pomocy dobrotnicy szklarniowej (Encarsia formosa) i bez użycia chemicznych środków ochrony.


    Dlaczego polecałbym radzenie sobie w walce z mączlikiem, zwłaszcza na początku roku, bez użycia środków chemicznych, nawet miejscowego? Sprawdziliśmy, że po punktowym użyciu większoś­ci preparatów — zarówno przeciwko mączlikowi, jak i przędziorkowi — do końca sezonu M. caliginosus i E. formosa miały duże problemy z zasiedleniem tych obszarów. Miejsca te stanowiły doskonałą oazę rozwoju szkodników, które po upływie 3–4 tygodni od zabiegu bez przeszkód je zasiedlały, nie niepokojone przez entomofagi. Należy tu dodać, że obserwacje efektów działania M. caliginosus, zwłaszcza latem, gdy dni są słoneczne, powinno się prowadzić w godzinach wieczornych. Wtedy właśnie można ocenić rzeczywistą liczebność tych entomofagów żerujących na larwach mączlika. Dobrym sposobem na eliminowanie pierwszych ognisk żerowania mączlika jest mechaniczne wyłapywanie tych szkodników na żółte tablice lepowe (przez potrząsanie wierzchołkami roślin nad żółtą tablicą podczas przemieszczania się wzdłuż rzędów), dwa razy dziennie — przed południem i pod koniec pracy (około 14.00). Dzięki temu wyłapujemy znaczną liczbę latających form mączlika. W ten sposób postępuje się oczywiś­cie przed wprowadzeniem dobrotnicy szklarniowej, aby nie była ona równocześnie odławiana w większych iloś­ciach. Miejsca, w których wystąpiły pierwsze ogniska mączlika, trzeba co tydzień 3- lub 4-krotnie wzbogacać w E. formosa i nimfy M. caliginosus.



    * * *


    Wielożerność, dobre adaptowanie się w naszych warunkach szklarniowych i stosunkowo łatwe namnażanie się sprawiają, że M. caliginosus długo jeszcze będzie naszym największym sprzymierzeńcem w walce ze szkodnikami pomidora pod osłonami. Życzyć by sobie można, żeby największym naszym problemem w uprawie była nadmierna liczebność tego entomofaga jesienią (przy dużym nasileniu może uszkadzać owoce nakłuwając ich skórkę), jeśli równocześnie uda nam się zachować plantację wolną od szkodników.

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułRADY „STARSZYCH” KOLEGÓW
    Następny artykułROLNICTWO TO SZTUKA. PRZYJDŹ I ZOBACZ

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.