• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 03/2005

SPOSTRZEŻENIA Z REJONU GRÓJCA I WARKI

W minionym roku parch jabłoni stanowił poważny problem w wielu gospodarstwach tego rejonu, a wykonanie do końca lipca nawet kilkunastu zabiegów często nie wystarczało. Silnie porażone owoce trzeba było usuwać przy okazji ręcznego przerzedzania zawiązków. Późnym latem i jesienią drzewa opryskiwano przeciwko tak zwanemu parchowi wtórnemu — rzadko wtedy jednak udało się wyniszczyć chorobę. W niektórych sadach na "wilkach" i ich liściach wierzchołkowych w czasie zbioru owoców widoczne były niezniszczone plamy parcha jabłoni. Na owocach z takich sadów w czasie przechowywania często pojawiają się początkowo niewielkie, z czasem powiększające się plamy parcha przechowalniczego. A więc cały ciąg nieszczęść — ochrona w wielu sadach, z uwagi na popełnione błędy, okazała się bardzo droga i często nieefektywna. Znam sady, z których większość owoców 'Idareda' sprzedano do przetwórstwa. Silne porażenie występowało także na odmianach 'Lobo' i 'Cortland'. Dużo mniej symptomów parcha jabłoni pojawiało się u odmian z grupy 'Jonagolda' oraz na 'Sampionie'.

Wątpliwe przyczyny niepowodzeń

Sadownicy dopatrują się różnych przyczyn tych problemów.

  • Są głosy, że zachodnie firmy chemiczne celowo dostarczają niepełnowartościowych preparatów, żeby zniszczyć polskie sadownictwo (zwłaszcza teraz — po wejściu do Unii). Niezależne badania wybranych fungicydów wykazały jednak, że środki te są w pełni skuteczne.
  • System sygnalizacji jest nieefektywny, źle prowadzony — tak myślą niektórzy sadownicy mający w swoich sadach problemy z parchem. Według pomiarów, w rejonie Grójca i okolic do końca lipca 2004 roku wystąpiło 35 infekcji o różnym nasileniu. Wydano 17 komunikatów dotyczących parcha jabłoni. Decyzje o ich wydaniu były poprzedzone zebraniem danych z aparatów Lufta z 16 punktów pomiarowych i konsultacjami z ISK w Skierniewicach. Przypomnę, że komunikaty to specjalnie opracowany system informacji, który zawiera, między innymi, termin wydania i ważności komunikatu, fazy fenologiczne, moment infekcji, zestawienie preparatów i dodatkowe informacje uzupełniające. Komunikaty, w tym dotyczące zwalczania parcha jabłoni, pełnią także rolę informacyjną (o czym często zapominają producenci), bardzo pomocną w podejmowaniu decyzji o wykonaniu zabiegów. Od ubiegłego roku uruchomiono również (inicjatywa ODR i PIORiN) całodobową linię telefoniczną, gdzie pod numerami telefonów (0-48) 664-71-86 i 664-71-87 można zapoznać się z aktualnie obowiązującymi komunikatami.
  • Instruktorzy-doradcy podejmują niewłaściwe decyzje i nie potrafią przewidzieć ich skutków — to kolejny sposób znalezienia winnego i usprawiedliwienia popełnionych błędów. Bardzo często sadownicy przypominają sobie o doradcach, kiedy plamy parcha jabłoni już wystąpiły i sami nie potrafią zwalczyć choroby.

Najmniej pretensji sadownicy mają sami do siebie. Jeżeli jednak prowadzą szczegółowe zapisy dotyczące terminów, dawek i panujących warunków pogodowych (większość sadowników tak postępuje), łatwo znaleźć luki w programie ochrony, które mogły doprowadzić do porażenia drzew przez zarodniki Venturia inaequalis.

Uniknąć problemów z parchem

Aby ustrzec drzewa przed porażeniem przez grzyb V. inaequalis, każdy sadownik powinien przeprowadzić we własnym gospodarstwie analizę swoich programów ochrony. Należy prowadzić także dokładną ewidencję zabiegów. Notatnik powinien zawierać również informacje o przebiegu pogody. W czasie wizyt w gospodarstwach sadownicy dzielą się chętnie swoimi spostrzeżeniami. Można wtedy wspólnie wyciągać konkretne wnioski dotyczące kolejnego sezonu wegetacyjnego. Myślę, że także moje obserwacje jako doradcy pomogą w podejmowaniu właściwych decyzji w zakresie ochrony przed parchem jabłoni w sezonie 2005.

W 2004 roku nieznaczne, ale widoczne pękanie i rozchylanie się pąków kwiatowych (faza "mysiego uszka") rozpoczęło się już w końcu marca. Wtedy jeszcze nikt poważnie nie myślał o zwalczaniu parcha jabłoni, tym bardziej że cięcie drzew było jeszcze w pełni, a gałęzie zalegały w międzyrzędziach. Również sprawność techniczna wielu oprys­kiwaczy pozostawiała wiele do życzenia. W tym jednak czasie pracownicy ISK ze Skierniewic sygnalizowali, że tylu w pełni dojrzałych zarodników workowych w owocnikach otoczni na opadłych liściach jeszcze nie notowano. Czekały one tylko na warunki sprzyjające infekcji — te w wielu sadach wystąpiły już na początku kwietnia (fot. 1). Widoczne już wtedy były, zwłaszcza na odmianie 'Idared', zielone części wierzchołków liści — temperatura wynosiła kilka stopni powyżej 0°C i wystąpiły pierwsze opady deszczu, a czasem i śniegu. Pąki rozwijały się powoli, a osadzona na nich woda nie wysychała przez kilka dni.


Fot. 1. Warunki sprzyjające infekcji wystąpiły już na początku kwitnienia

Pierwsze komunikaty dla okresu od pękania pąków do fazy "mysiego uszka" wydano 6 kwietnia, a pierwsza infekcja wystąpiła 7 kwietnia. Wielu sadowników nie uwierzyło w te komunikaty. Część w ogóle nie opryskiwała wtedy drzew albo zabiegi ochronne przeprowadziła dopiero po infekcji (8–10 kwietnia) najczęściej fungicydami miedziowymi, co nie przyniosło spodziewanego efektu.

Od 17 do 24 kwietnia zanotowano kilka kolejnych infekcji. Występowała wtedy na przemian wyższa i niższa temperatura, przeważnie jednak było zimo i padał deszcz. Warunki te utrudniały dobranie właściwego fungicydu i wykonanie zabiegu. Pomimo tego liście ciągle rosły. W takich warunkach niewłaściwe było stosowanie preparatów z grupy IBE. Celowe było "zagęszczenie" (dwukrotnie w ciągu tygodnia) opryskiwań fungicydami zapobiegawczymi lub interwencyjnymi działającymi dobrze w niższej temperaturze (Mythos 300 SC, Chorus 75 WG, Delan 700 WG). Dob­re rezultaty dawało także użycie preparatów Syllit 65 WP, Carpene 65 WP i Efuzin 500 SC. Niektórzy sadownicy uważali jednak, że jeden zabieg w ciągu 7 dni wystarczy. Podobną sytuację obserwowano między 2 a 3 maja, kiedy wystąpiły silne infekcje pierwotne — był to okres różowego pąka i początku kwitnienia. Kolejne bardzo silne infekcje wystąpiły również pod koniec kwitnienia — 10 i 11 maja oraz zaraz po kwitnieniu — 15 i 16 maja.

W czasie tych infekcji wywieszane były na tablicach informacyjnych komunikaty sadownicze informujące o tym, jakich fungicydów można używać przed infekcjami lub po infekcji w okresie kwitnienia i bezpośrednio po nim. 17 ma­ja wywieszono komunikat informujący o fungicydach do wyniszczania plam parcha, jeżeli takie się pojawiły.

Czy był to niewielki błąd?

Podczas opisywanych powyżej infekcji wystarczył niewielki błąd w zabezpieczaniu wyrastających liści, kwiatów i zawiązków, aby parch jabłoni pojawił się już w 2. po­łowie maja (w wielu sadach epidemicznie) na wierzchołkach liści, ogonkach liściowych i zawiązkach (fot. 2).
Wyniszczanie plam parcha jabłoni i zahamowanie dalszych infekcji należało przeprowadzić mieszankami fungicydów, na przykład:

  • preparaty z grupy IBE + De­lan 700 WG lub Antracol 70 WG lub Captan 50 WP/80WG albo inne o dobrym działaniu kontaktowym;
  • preparaty strobilurynowe + kontaktowe (Delan 700 WG, Ven­top 350 SC, Kaptan Plus 71,5 WP);
  • preparatami Clarinet 200 SC, Shavit F 71,5 WP czy Folicur Multi 50 WG.


Fot. 2. W drugiej połowie maja w wielu sadach pojawiły się plamy parcha jabłoni
na zawiązkach

Niektórzy sadownicy chcieli zaoszczędzić na ochronie i stosowali fungicydy pojedynczo, a nie ich mieszaniny. Był to kolejny błąd, gdyż w tak trudnych warunkach pogodowych pełną skuteczność obserwowano tylko po opryskaniu drzew mieszaninami.

Stosowanie mieszanin było wskazane także przed kwitnieniem, z wykorzystaniem fungicydów anilinopirymidynowych (Mythos 300 SC, Chorus 75 WG). Mają one doskonałe działanie interwencyjne, a słabsze zapobiegawcze. Dodatek preparatu o długim działaniu zapobiegawczym powodował, że takie mieszaniny, na przykład z Dela­nem 700 WG, okazały się wyjątkowo skuteczne.

W trudnym 2004 roku warto było w okresach najtrudniejszych (niska temperatura i stałe zwilżenie liści) zastosować fungicydy zawierające strobiluryny (Discus 500 WG, Za­to 50 WG, Ardent 500 SC), ale nie same, lecz w mieszaninach (fot. 3) z fungicydami kontaktowymi. Stosowane samodzielnie zwykle wykazywały niedostateczną skuteczność. Użycie preparatów z grupy IBE pojedynczo lub w mieszaninach możliwe było dopiero od drugiej połowy maja.


Fot. 3. W okresach najtrudniejszych (niska temperatura i stałe zwilżenie liści) warto było zastosować fungicydy zawierające strobiluryny (Discus 500 WG, Zato 50 WG, Ardent 500 SC) w mieszaninach z preparatami kontaktowymi

Często sadownicy zadają pytanie, czy warto kupować drogie aparaty wskazujące terminy infekcji. Uważam, że warto. Jeden z najlepszych i relatywnie nie najdroższy to aparat LUFT. Równocześnie coraz lepsze są sygnalizatory produkowane w Kutnie. Jak dotychczas, wielu sadowników nie zawsze jednak prawidłowo interpretuje wyniki wykonywanych nimi pomiarów. Znam także takich producentów, dla których wskazania sygnalizatorów mają istotne znaczenie przy podejmowaniu decyzji o kolejnych zabiegach (fot. 4). Każdego dnia rano trzeba obserwować przyrosty, zwilżenie liści i rozchylające się pąki. Bywa tak, że liście nie przyrastają na długość przez kilka dni. Wtedy działanie zapobiegawcze dobrego preparatu zastosowanego nawet 3–5 dni wcześniej będzie jeszcze skuteczne. Ale bardzo często po okresie chwilowego zastoju wegetacyjnego w ciągu kilku kolejnych dni wegetacja przyspiesza i może pojawić się kolejny liść, a przyrosty już istniejących będą na tyle silne, że użyty wcześniej fugicyd nie pokryje ich dokładnie.


Fot. 4. Dla wielu sadowników wskazania sygnalizatorów parcha jabłoni czy małych stacji meteorologicznych mają podstawowe znaczenie przy podejmowaniu decyzji o zabiegach

Kolejny problem, o którym wielokrotnie pisaliśmy, to niedopryskiwanie górnych partii drzew (fot. 5). Szczególnie podczas silniejszego wiatru powinniśmy obserwować skuteczność nanoszenia cieczy użytkowej na wierzchołki drzew. Czasem dopiero wycięcie zbyt wysokich wierzchołków (razem z niemałymi już owocami) zapobiegło porażeniu niższych partii drzewa. Zalecam więc dokładne lustracje wierzchołków koron drzew.


Fot. 5. Częstym problemem jest niedopryskanie górnych partii drzew, gdzie objawy parcha jabłoni widoczne są na liściach wierzchołkowych pędów

Pamiętajmy również o dobieraniu fungicydów zależnie od wielu opisywanych powyżej czynników. Zalecam przypomnienie sobie o okresie działania poinfekcyjnego poszczególnych preparatów i jednocześnie precyzyjne ustalenie momentu infekcji w swoich sadach. Często obserwacje takie prowadzone są niedokładnie. Bywa, że kwatery opryskiwane jako pierwsze są wolne od parcha, a te chronione w drugiej kolejności — zostają porażone.

W minionym roku ochronę często utrudniały lokalne deszcze. Czasem na niektórych działkach nie było potrzeby przeprowadzenia jednego z zabiegów, gdy na innych opryskiwanie należało powtórzyć. Dlatego umieszczajmy deszczomierze nie tylko w sadzie przed domem, ale również w bardziej odległych kwaterach.