• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 03/2005

W SANDOMIERSKIEM

Miniony sezon należał niewątpliwie do niezwykle trudnych pod względem walki z parchem jabłoni. Na wstępie muszę zaznaczyć, że w efekcie tylko (lub aż) 20–25% gospodarstw sadowniczych w regionie sandomierskim nie może zaliczyć roku 2004 do "zwycięskich". Moim zdaniem, decydowały o tym głównie trzy czynniki: • bardzo wczesne i silne wysiewy zarodników workowych, • uśpienie czujności części sadowników, • niewłaściwy dobór preparatów.

Przyczyny niepowodzeń

W kilku ostatnich latach ochrona przed parchem jabłoni nie przysparzała sadownikom większych trudności. Były to lata względnie łatwe, a okresy głównych zagrożeń nieliczne i czytelne. Główne wysiewy zarodników workowych w 2003 roku wystąpiły dopiero w II i III dekadzie maja, a więc ich efekty widoczne były dopiero w czerwcu. Dodatkowo w znacznej części gospodarstw sadowniczych zakupiono ostatnio opryskiwacze z deflektorami (przystosowane do ochrony drzew o wysokości 2,2–2,3 m), a przez cały sezon wykonywano nimi zabiegi w sadach o wysokości drzew 3,5–3,8 m. Siłą rzeczy, w połowie czerwca na owocach w górnej części drzew zaczęły pojawiać się drobne plamki parcha. W tym okresie temperatura zarówno w dzień, jak i nocy była bardzo wysoka, a wilgotność powietrza w nocy wynosiła najczęściej 45–55% (25–35% w dzień). Powszechnie wówczas stosowane preparaty z grupy IBE (przy ograniczonej ilości wody — 300–500 l/ha), nie miały szans skutecznego zadziałania. Stąd niecała populacja parcha jabłoni została wyniszczona przed końcem sezonu 2003 roku. Dodatkowo ciepła jesień i bardzo łagodna zima 2003/2004 z wieloma długotrwałymi okresami ociepleń (z temperaturą powyżej 0°C) spowodowały, że już w pierwszych dniach II połowy kwietnia 2004 roku w Sandomierskiem doszło do bardzo obfitych wysiewów zarodników workowych i trwały one w takim nasileniu od fazy "mysiego uszka" do końca kwitnienia (fot. 1). W czasie kwitnienia temperatura powietrza znacznie się obniżyła i przez cały maj było bardzo zimno (nocą 0–8°C). Równocześnie w dzień występowały bardzo silne wiatry, co niejednokrotnie uniemożliwiało wykonanie zabiegów ochronnych. Kwitnienie trwało ponad trzy tygodnie. Ogólnie w regionie Sandomierza w minionym sezonie mieliśmy aż 23 okresy, w których warunki atmosferyczne sprzyjały infekcjom parchem jabłoni.


Fot. 1. Silnie porażone liście 'Idareda' podczas infekcji w okresie "mysiego uszka"

Jak wykazała praktyka, w tych warunkach wygrali ci sadownicy, którzy oparli ochronę do fazy różowego pąka na preparatach kontaktowych (głównie Delan 700 WG oraz grupa fungicydów zawierających kaptan), a w późniejszym okresie uzupełnili je mieszaninami preparatów anilinopirymidynowych z preparatami kontaktowymi. Szczególnie ważne było to dla odmian o długim okresie wegetacji, np. 'Idared' czy 'Ligol' — odmiany te najwcześ­niej kwitną i wiążą pierwsze owoce. Niestety, ciągle jeszcze w większości sandomierskich sadów jabłoniowych występuje po kilka odmian. Zabiegi ochronne wykonywane są według faz rozwojowych odmian dominujących w gospodarstwie i dlatego w części gospodarstw jabłka odmian 'Idared' i 'Ligol' mają plamy parcha przyszypułkowego (fot. 2). Preparaty anilinopirymidynowe świetnie chronią liście, ale nie mogą zostać pobrane przez zawiązki, z powodu pokrywającej je warstwy woskowej. Stąd dodatek 2/3 dawki preparatu kontaktowego jest niezbędny. Ta sama zasada obowiązuje w przypadku stosowania preparatów anilinopirymidynowych po kwitnieniu.


Fot. 2. Szypułki odmiany 'Idared' z objawami parcha jabłoni

Czerwiec 2004 roku był ciepły, ale i bardzo wietrzny. Sadownicy, którzy prowadzili w kwietniu i maju prawidłową ochronę, w czerwcu używali już tylko preparatów kontaktowych (zawierających głównie kaptan lub mankozeb).
W sadach, których właściciele zauważyli pierwsze plamy parcha w II i III dekadzie maja i dopiero w czerwcu mogli wykonać cykl zabiegów wyniszczających, były to najczęściej trzy zabiegi, co cztery dni mieszankami preparatów zawierających IBE + 2/3 dawki fungicydu kontaktowego.

W lecie zabiegi ochronne wykonywano co dwa lub trzy tygodnie, w zależności od roz­-
kładu opadów atmosferycznych.

Najczęściej popełniane błędy

  • Zbyt późne wykonanie pierwszego zabiegu.
  • Niewłaściwy dobór preparatów: dwa lub trzy pierwsze zabiegi preparatami miedziowymi lub po pierwszym zabiegu preparatem miedziowym oparcie ochrony na fungicydach anilinopirymidynowych (zbyt mała masa zielonej tkanki zdolnej zaabsorbować preparat).
  • Nieuwzględnianie w maju warunków atmosferycznych (niskiej temperatury w nocy i silnych wiatrów w ciągu dnia) przy doborze i wykonywaniu zabiegów preparatami z grupy IBE (przy wydatku cieczy użytkowej 300–500 l/ha).
  • Czasem — z powodu niekorzystnych warunków atmosferycznych — zbyt późne wykonanie kolejnego zabiegu.
  • Oparcie ochrony przed parchem (przez część sadowników) na starych preparatach bądź na zarejestrowanych i znajdujących się w sprzedaży, ale przeznaczonych do ochrony zbóż i innych roślin rolniczych, przy równoczesnym znacznym zawyżaniu ich dawek.
  • Włączenie do programu ochrony w danym gospodarstwie preparatu, którego skuteczność w tymże gospodarstwie już w minionym roku była żadna lub znacznie obniżona.
  • Zbyt małe zużycie cieczy użytkowej (250–300 l/ha) w zabiegach preparatami IBE.

Prognoza zagrożenia na 2005 rok

W regionie sandomierskim mamy do czynienia ze znaczną koncentracją sadów, przy jednoczesnym bardzo dużym rozdrobnieniu działek. Na większości z nich mieści się od 4 do 6 rzędów drzew. Sady prowadzone i chronione są w sposób bardzo zróżnicowany — od wzorcowego do typowych nieużytków sadowniczych (nieciętych i niechronionych). Dodatkowo w około 20% sadów nie zwalczono parcha jabłoni w 2004 roku, a zabieg 5% roztworem mocznika wykonano tylko w około 35% gospodarstw. To powoduje, że potencjał infekcyjny w sezonie 2005 roku będzie bardzo duży.

Powstaje pytanie: kiedy należy spodziewać się szczytu wysiewu zarodników workowych? Moim zdaniem wysiewy te będą bardzo wczesne! Wynika to z długotrwałego i wyjątkowego okresu ocieplenia trwającego od zbiorów do 20 stycznia 2005 roku. Na początku stycznia maksymalne temperatury dochodziły w południe do 16°C, a w nocy do 6°C. Warunki te wyjątkowo sprzyjały rozwojowi i dojrzewaniu otoczni.

Mało znaną metodą ograniczenia potencjału infekcyjnego parcha jabłoni jest opryskiwanie w drugiej połowie lutego 5% roztworem mocznika zalegających w sadzie liści. Oczywiście, jeśli warunki pogodowe na to pozwalają (temperatura w południe musi wynosić powyżej 5°C). Zabieg ten ma niższą skuteczność od późnojesiennego oprys­kiwania, jednak gdy spodziewane jest duże zagrożenie ze strony parcha jabłoni, taki zabieg jest celowy. Sadownicy powinni również zachować szczególną czujność już od fazy pękania pąków jabłoni (fot. 3). Moim zdaniem, najskuteczniejszymi preparatami w tym okresie aż do fazy różowego pąka są te zawierające ditianon. Dopiero później przychodzi czas na preparaty anilinopirymidynowe. Oczywiście jest to tylko moje zdanie.


Fot. 3. W tym roku sadownicy powinni zachować szczególną czujność już od fazy pękania pąków jabłoni

W rejonie Sandomierza funkcjonuje system informowania sadowników poprzez emitowane w lokalnym Radiu LELIWA komunikaty o warunkach klimatycznych sprzyjających infekcjom parchem jabłoni. W systemie tym korzysta się z 10 sygnalizatorów rozmieszczonych
w różnych punktach regionu. Dane ze wskazań są zbierane codziennie w godzinach 7.00–7.30, następnie opracowany zostaje komunikat i przekazany pocztą elektroniczną do radia. Jego emisja odbywa się codziennie o godz. 12.15 i o 17.15. Budowa systemu była możliwa dzięki firmie Syngenta CropProtection, która od kilku już lat funduje kolejne sygnalizatory AVI 201.