• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 02/2006

A JEDNAK SIĘ KRĘCI

Zgodnie z szacunkiem wynikowym dokonanym przez GUS w grudniu, w 2005 roku zebraliśmy w Polsce 2,075 mln ton jabłek, czyli prawie o 18% mniej niż rok wcześniej. Podsumowania dokonywane przez producentów pod koniec ubiegłego roku także jednoznacznie wskazują, że jabłek jest mniej. Znacznie większy niż w poprzednich latach jest natomiast udział jabłek przemysłowych w łącznych zbiorach tych owoców.

W ocenie moich respondentów, w sezonie 2004/2005 okres świąteczno-noworoczny zapisał się znaczną aktywnością handlowców, głównie w zakresie eksportu. W analogicznym okresie bieżącego sezonu transakcji było znacznie mniej, zwłaszcza dostaw na Zachód. Tamtejsi kupcy obiecywali wprawdzie zakupy, ale dopiero w lutym, marcu. Mimo wszystko do sprzedaży pozostało mniej jabłek niż rok wcześniej.

Tej okoliczności zawdzięczamy fakt, że w styczniu rynek wciąż normalnie funkcjonował. Taki wniosek można wyciągnąć na podstawie cen owoców. Jabłka przemysłowe kosztowały na początku stycznia prawie 0,6 zł/kg, a więc tyle, ile rok wcześniej 'Idared' przeznaczony na eksport. Średnie ceny jabłek deserowych na rynku warszawskim były wyższe o 14% niż w styczniu 2005 roku. Warto przy tym pamiętać o dwóch kwestiach. W październiku i listopadzie ub. roku ceny były o 28–32% wyższe niż przed rokiem, co oznacza, że koniunktura z upływem czasu się pogarszała. Zgodnie z tendencjami odnotowanymi w latach ubiegłych, także w bieżącym roku ceny nominalne lekko się obniżyły, w porównaniu z danymi z poprzednich miesięcy. Spadek nie był jednak gwałtowny i nie wskazywał na załamanie rynku. W lutym spodziewano się, że ceny jeszcze trochę się obniżą, gdyż w tym okresie wciąż sprzedawane są jabłka ze zwykłych przechowalni, ale już także owoce ze zwykłych chłodni, a coraz częściej również z chłodni z KA.

Pod koniec minionego roku zawierano sporo transakcji z odbiorcami z Ukrainy. Padały nawet sformułowania o "rekordowej" (w stosunku do danych z lat ubiegłych) sprzedaży jabłek w tym kierunku. Jabłka wysyłaliśmy także do Rumunii, na Węgry, Litwę, Łotwę, Estonię, Białoruś oraz do Mołdawii, a niewielkie partie — na rynki skandynawskie i do Wielkiej Brytanii. Na początku stycznia realizowano niewiele transakcji, ale ceny w tym okresie nie różniły się od tych z końca grudnia. Za kilogram 'Idareda' o średnicy owoców powyżej 7 cm, producent mógł otrzymać 0,75–0,8 zł. Trzeba podkreślić, że takie ceny oferowane były zarówno przez organizacje producentów, jak i w transakcjach realizowanych przez sadowników bezpośrednio z eksporterami. Warunki oferowane przez OP były więc konkurencyjne, ponieważ te podmioty zajmują się także sortowaniem i pakowaniem jabłek. W przypadku transakcji indywidualnych z eksporterami czynności te sadownik musi wykonać sam. Ceny jabłek innych odmian (głównie 'Sampiona' i Jonagoldów) zależały od wielkości owoców. Za kilogram jabłek o średnicy 6,5–7,0 cm można było otrzymać 0,65 zł, o średnicy 7,1–7,5 cm — 0,75–0,8 zł, 7,6–8,0 cm — 1 zł. Za 'Galę' i 'Golden Deliciousa' producent otrzymywał 1–1,3 zł/kg.

Sadownicy, którzy mieli dużo 'Idareda', próbowali jabłka tej odmiany zagospodarować w inny sposób niż w ubiegłych latach. Owoce z przymrozkowymi "liszajami" sprzedawano jako przemysłowe. Ci, którzy dysponowali jabłkami bardzo dobrej jakości (producenci z Wielkopolski czy Dolnego Śląska), bez uszkodzeń i dobrze wybarwionymi, sprzedawali je z powodzeniem na rynku krajowym, nawet po 0,9 zł/kg. Oczywiście chodziło o jabłka tak efektowne, że kupcy mieli trudności z rozpoznaniem odmiany. Zarówno na rynku krajowym, jak i z przeznaczeniem na eksport, łatwiej było w tym sezonie sprzedać owoce Jonagoldów — odmian, które wyjątkowo ucierpiały od przymrozków, czego efektem był niedobór tych jabłek w handlu.

Dynamika hurtowych cen jabłek na rynku warszawskim w sezonach 2003–2006


Jak długo spokój na rynku?

Ogólny wniosek z obserwacji rynku jabłek na początku stycznia streszczał się zatem w tytułowym "a jednak się kręci". Tym niemniej, aktualnym i kłopotliwym pytaniem było "jak długo jeszcze?" Albowiem, wbrew powszechnym nadziejom, rosyjski zakaz eksportowy obowiązywał nadal i nie sposób się było dowiedzieć, jakie są szanse na jego zniesienie. Można było jedynie powiedzieć, że — pomimo zakazu — zainteresowanie polskimi jabłkami ze strony rosyjskich kupców było duże. Ale niestety, było ono jedynie potencjalne. Wielu moich rozmówców sądziło, że bez udziału Rosji poradzimy sobie nie dłużej niż 4–6 tygodni. Ale nie brakowało i takich, którzy uważali, że intensyfikacja eksportu w innych kierunkach rozwiąże problem. Ci byli jednak zdania, że musimy się z rosyjskim embargiem uporać jak najszybciej, ponieważ na rynku rosyjskim zastępują nas dostawcy z Chin oraz z zachodniej Europy i w przyszłości możemy mieć trudności z powrotem naszych jabłek na Wschód.

W 2005 roku eksport artykułów rolno-spożywczych przyniósł Polsce dodatnie saldo w wysokości 1,5 mld euro. Około 30% tego eksportu trafiło na rynek niemiecki, a jedynie 7% — na rosyjski. Udział ogrodnictwa w eksporcie rolno-spożywczym był wysoki, bo wynosił około 25%. Ale rynek jabłek jest bardzo specyficzny. W ostatnich latach do Niemiec mogło trafić 5–7% eksportowanych z naszego kraju owoców, zaś do Rosji — prawie połowa. Niezależnie od doraźnych okoliczności, nie możemy sobie pozwolić na utratę takiego odbiorcy. Problem jest bardzo poważny, jego końca nie widać i mamy chyba prawo spodziewać się pomocy Komisji Europejskiej w jego rozwiązaniu. Jest to tym pilniejsze, że kurs złotego w stosunku do euro rósł od kilku miesięcy, a to oznacza malejącą atrakcyjność ekonomiczną eksportu.

Mniej pieniędzy na ogrodnictwo

Budżet rolny UE ma być w 2006 roku mniejszy niż w 2005 roku o 362 mln euro i wyniesie 43,28 mld euro. Mniej pieniędzy przeznacza się — w konsekwencji — na wspomaganie rynku owoców i warzyw. Będzie to 1,544 mln euro, w stosunku do 1,815 mln w 2005 r. Nie są to wiadomości pomyślne, ale problemy polskiego ogrodnictwa w kontekście unijnej pomocy finansowej są zupełnie innego rodzaju. Jeśli przyjmiemy, że polska produkcja owoców i warzyw stanowi około 10% produkcji unijnej, to na podobnym poziomie kształtować się powinno wykorzystanie unijnych środków pomocowych przez nasz kraj. Niestety, jest ponad 10 razy mniejsze. Powód jest prosty: brak dostatecznej liczby beneficjentów, czyli grup i organizacji producenckich. Taki stan rzeczy uniemożliwia działania strategiczne, podobne na przykład do tego, co robi się w ostatnich latach w sadownictwie francuskim. Uznano tam, że sytuacja na rynku jabłek ma charakter kryzysu i już drugi raz, licząc od końca lat 90. ub. w., realizuje się program restrukturyzacji nasadzeń. Tym razem programowi towarzyszy pakiet socjalno-ekonomiczny (redukcja podatków i składek ubezpieczeniowych, redukcja, a nawet umorzenie odsetek od kredytów pobranych na restrukturyzację). Aż się prosi, aby podobny program przeprowadzić u nas. Ale dużo łatwiej to zrobić, jeśli znaczna część sadowników zrzeszona jest w grupach, niż docierać do producentów indywidualnych. "I to by było na tyle".

Wysokość oraz dynamika średnich cen (w zł/kg) owoców wybranych gatunków
i odmian na rynku warszawskim — styczeń 2006/styczeń 2005


* Współczynnik konkurencyjności cenowej
(cena jabłek importowanych do ceny jabłek krajowych)