• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 02/2006

NOWOCZESNE LABORATORIA W ISK

W Instytucie Sadownictwa i Kwiaciarstwa w Skierniewicach prowadzi się badania naukowe, a także — co jest ważnym fragmentem działalności tej jednostki naukowej — wykonywane są usługowo analizy laboratoryjne owoców, pozwalające określić ich jakość, w tym również zawartość pozostałości środków ochrony roślin i metali ciężkich. Z takich usług korzystają przede wszystkim przetwórcy i eksporterzy, coraz częściej również sadownicy. W najbliższym czasie planowana jest modernizacja i rozbudowa części laboratoryjnej i badawczej instytutu. O szczegóły, w tym o pozyskane na ten cel fundusze, zapytaliśmy prof. dr. hab. Lecha Michalczuka pełnomocnika dyrektora ISK ds. Programów Europejskich.

— Skąd pochodzą fundusze dla ISK?

Lech Michalczuk: Instytut zgłosił pod koniec 2004 roku projekt inwestycyjny do konkursu ogłoszonego przez Ministerstwo Nauki i Informatyzacji, w ramach Sektorowego Programu Operacyjnego — Wzrost Konkurencyjności Przedsiębiorstw. Projekt nasz przeszedł pozytywnie kilka etapów oceny i został zatwierdzony do realizacji w latach 2005–2007.

— Jakie środki udało się pozyskać?

LM: Zgodnie z umową podpisaną przez instytut z Ministerstwem Nauki i Informatyzacji, wartość inwestycji wynosi dokładnie 15 338 983,75 zł. Oczywiście jest to wartość kosztorysowa, suma, której nie możemy przekroczyć, a wartość rzeczywista będzie wynikiem przetargów. W przypadku projektów finansowanych z funduszy strukturalnych obowiązuje zasada współfinansowania — zazwyczaj ze środków publicznych pokrywane jest od 50% do 75% kosztów. Pozostałe musi pokryć beneficjent. Jednakże dla tego konkursu zrobiono wyjątek i projekt jest całkowicie finansowany z dotacji, przy czym 75% pochodzi ze środków przyznanych przez Unię Europejską w ramach wspomagania regionów słabiej rozwiniętych (tzw. fundusze strukturalne), a 25% jest finansowane poprzez Ministerstwo Nauki i Informatyzac­ji. Oczywiście, są to koszty tzw. kwalifikowalne, czyli takie, które zgodnie z warunkami konkursu mogą być finansowane z dotacji. Część kosztów, które nie mieszczą się w tej kategorii, jak np. koszty nadzoru technicznego czy obsługi administracyjnej, musimy ponieść sami.

— Ile jest czasu na realizację tego projektu?

LM: Harmonogram prac jest bardzo napięty, mamy tylko dwa lata na realizację inwestycji — do 30 września 2007 roku musi zostać ona zakończona. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że na czas inwestycji nie możemy przerwać pracy w modernizowanych obiektach. Mamy podpisane umowy na realizację grantów — zarówno krajowych, jak i zagranicznych — i musimy wykonać badania w terminie. Ponadto musimy na bieżąco wykonywać analizy dla producentów, eksporterów oraz przetwórców owoców i warzyw, bo to jest jednym z celów inwestycji. Dlatego bardzo ważna jest precyzyjna koordynacja prac. Z tego względu projektem kieruje bezpośrednio dyrektor ISK prof. dr hab. Danuta Goszczyńska, pomaga jej specjalnie w tym celu powołany zespół składający się z pracowników Działu Inwestycji oraz naukowców, którzy będą pełnili funkcję doradczą.

— Jak zostaną zagospodarowane te fundusze, na co zostaną przeznaczone?

LM: Zostanie zmodernizowana i wyposażona w nowy sprzęt Pracownia Badania Skażeń i Pozostałości Pestycydów, zorganizowane zostanie Laboratorium Badań Organizmów Zmodyfikowanych Genetycznie oraz zbudowane zostaną nowoczesne szklarnie doświadczalne, przystosowane do pracy z roślinami modyfikowanymi genetycznie oraz kwarantannowymi szkodnikami roślin.

— Jakie korzyści może przynieść rozwój instytutu polskim ogrodnikom?

LM: Z nowej inwestycji skorzystają przede wszystkim przetwórcy i eksporterzy owoców, warzyw i ich przetworów. Będą mieli łatwiejszy dostęp do analiz i będą one wykonywane szybciej. Ponadto, nowe laboratoria i szklarnie zostaną wykorzystane do prac badawczych, a jak pokazuje historia instytutu, wyniki naszych badań bardzo szybko są wdrażane do praktyki. W ten sposób nowa inwestycja przyczyni się do rozwoju i wdrożenia nowych technologii, a przez to poprawi pozycję naszych ogrodników, zarówno na rynku krajowym, jak i europejskim.

— Jakie badania i analizy są wykonywane w ISK?

LM: W tej chwili rynek owoców i ich przetworów jest rynkiem konsumenta, co wynika z faktu przewagi podaży nad popytem. W związku tym konsumenci mają możliwość wyboru, dlatego na rynku liczy się jakość. Szczególnie dotyczy to rynku europejskiego, na którym jakość musi być dodatkowo udokumentowana odpowiednimi certyfikatami. W ISK mamy bardzo dobre laboratoria, które wykonują wszechstronne analizy jakości owoców i ich przetworów. Jednakże szczególnie obciążona zleceniami jest Pracownia Badania Skażeń i Pozostałości Pestycydów. Już teraz jest to jedno z lepszych laboratoriów w Polsce, a przypuszczam, że również w Europie, o czym świadczy fakt, iż w badaniach międzylaboratoryjnych, które są obowiązkowe dla wszystkich jednostek certyfikowanych, nasza jednostka zajęła w 2004 roku pierwsze miejsce spośród 129 laboratoriów z 29 krajów. A jest to test bardzo trudny, o czym świadczy fakt, że tylko 30% laboratoriów w nim uczestniczących przeszło go pomyślnie. O wysokiej jakości naszych analiz świadczy także to, że niektórzy czołowi producenci żywności, jak np. Danone, życzą sobie, aby dostawcy owoców i warzyw zlecali w Skierniewicach wykonywanie analiz pozostałości środków ochrony roślin. Niestety, nasze możliwości analityczne wykorzystane są już w 100%. Poza pracami badawczymi wykonujemy także — w ramach programów rządowych — tzw. analizy przesiewowe poziomu skażeń produktów żywnościowych oferowanych na rynku, a także świadczymy usługi właśnie dla przedsiębiorców — przetwórców i eksporterów — którzy muszą dysponować certyfikatami poświadczającymi, że poziom pozostałości w ich towarach nie przekracza norm. Oceniamy, że w instytucie wykonywane jest 40% komercyjnych analiz pozostałości środków ochrony przeprowadzanych Polsce. Dzięki automatyzacji większość urządzeń w laboratorium pracuje non stop i, dzięki temu, wywiązujemy się z umów. Jednakże jakakolwiek awaria mogłaby spowodowałać poważne straty.

Drugim zagadnieniem są organizmy modyfikowane genetycznie. W Polsce ich wykorzystanie w produkcji żywności jest ściśle regulowane ustawą. Dlatego muszą być wykonywane analizy, które pozwalałyby stwierdzić obecność takich surowców w produktach żywnościowych. Problem w tym, że nie ma w naszym kraju certyfikowanego laboratorium, które takie analizy prowadzi. Jego utworzenie jest jednym z celów naszego projektu.

Trzecią sprawą jest konieczność prowadzenia badań nad szkodnikami kwarantannowymi. Także w tym przypadku prawo szczegółowo określa warunki, w jakich takie badania muszą być prowadzone, aby organizmy te nie przedostały się do środowiska. Szklarnie, którymi obecnie dysponuje instytut, zostały postawione w latach 60. ub. wieku i tych warunków nie spełniają. Dlatego niezbędne jest zbudowanie nowych, spełniających normy krajowe i europejskie.

— Z jakich usług mogą skorzystać obecnie polscy sadownicy i przetwórcy?

LM: Oprócz wykonywania analiz pozostałości środków ochrony roślin, badamy skład mineralny roślin i gleby, w tym zawartość metali ciężkich, zawartość mikotoksyn oraz oceniamy jakość owoców. Do analizy pozostałości stosujemy tzw. metodę "multi", która pozwala oznaczyć w jednej próbce pozostałości ponad 150 środków ochrony roślin. Z mikotoksyn oznaczamy tylko zawartość patuliny, która może występować w soku jabłkowym, lecz — gdyby zaszła taka potrzeba — możemy analizować także inne związki z tej grupy, np. aflatoksyny.

— Czy są prowadzone badania oparte na metodach biologii molekularnej?

LM: Instytut prowadzi badania obejmujące cały zakres zagadnień związanych z produkcją sadowniczą. Wykorzystujemy do tego najnowsze techniki, w tym techniki biologii molekularnej. Badamy mechanizmy odporności roślin na choroby. Spodziewamy się w ten sposób uzyskać markery, które będą wykorzystane w hodowli twórczej do uzyskania odmian odpornych. Ponadto wykorzystujemy techniki molekularne do wykrywania patogenów roślin, zwłaszcza bakterii i wirusów. Podobnie jak w medycynie, skuteczność zwalczania chorób w sadach zależy od prawidłowo postawionej diagnozy. Dlatego duże znaczenie ma zastosowanie do tego celu skutecznych i czułych metod, a do takich należą techniki molekularne. Kolejnym kierunkiem jest identyfikac­ja odmian roślin uprawnych metodą "DNA fingerprinting", czyli molekularnych "linii papilarnych". Robimy to przede wszystkim dla ochrony wyłącznego prawa do odmian wyhodowanych w instytucie.

Pracujemy także nad transformacją genetyczną, ale jak na razie na niewielką skalę. Z uwagi na wspomniane ograniczenia, prowadzimy takie doświadczenia wyłącznie w laboratorium w warunkach zamkniętych. Ponadto, obecnie nie ma potrzeby, aby w sadownictwie wprowadzać do uprawy takie rośliny. Występujące problemy można rozwiązać tradycyjnymi metodami. Badania takie prowadzone są jednak bardzo intensywnie w innych krajach, głównie w USA i Chinach, ale także w państwach europejskich. Należy się więc spodziewać, że prędzej czy później odmiany wytworzone metodami inżynierii genetycznej wejdą do uprawy także w Polsce. Do tej pory nie stwierdzono co prawda żadnych negatywnych skutków dla ludzi i środowiska wynikających z uprawy roślin modyfikowanych genetycznie, lecz zagadnienie to wzbudza ciągle wiele emocji. Z tego względu uważamy, że należy prowadzić takie badania w naszym kraju, aby w wiarygodny sposób poznać korzyści i zagrożenia związane z uprawą takich roślin. Można to sparafrazować w ten sposób: jeżeli diabeł tkwi w roślinach transgenicznych, to powinniśmy tego diabła dobrze poznać, by wiedzieć, jak sobie z nim w przyszłości radzić.

— Dziękuje za rozmowę.

rozmawiał Mariusz Podymniak