• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 02/2006

LILIE PRZEZ CAŁY ROK

Liczące 50 tys. mieszkańców miasto Dabas leży 40 km od Budapesztu i jest ogrodniczym zapleczem stolicy Węgier. Większość ogrodników produkuje w tej okolicy warzywa korzeniowe oraz kapustę. Z roślin ozdobnych uprawianych na kwiaty cięte większe znaczenie mają tylko chryzantemy, mieczyki i lilie, przeważnie uprawiane w polu albo w tunelach foliowych. Wyjątkiem jest gospodarstwo należące do dr. Eke Sandora (fot. 1), który od 19 lat produkuje pod osłonami lilie. Nadzorem technicznym zajmuje się właściciel, księgowością — jego żona, a dwie córki i zięć — marketingiem. To rodzinne przedsiębiorstwo jest drugim pod względem wielkości gospodarstwem produkującym kwiaty cięte lilii na Węgrzech.


Fot. 1. Dr Eke Sandor zajmuje się od 19 lat produkcją lilii na kwiaty cięte

Cykl produkcji

Gospodarstwo Eke Sndora obejmuje 1,5 hektara szklarni, w większości starszych obiektów o szerokich nawach, oraz dwie nowe nawy typu Venlo, kupione przed kilku laty. Lilie uprawia się na zagonach, bezpośrednio w gruncie szklarni. Raz w roku podłoże jest odkażane gorącą parą wodną oraz rozsypywana jest na wierzch nowa warstwa torfu (fot. 2). Technologii dezynfekcji właściciele uczyli się na własnych błędach przez 2 lata. Wykorzystują w tym celu parę wodną przegrzaną, o temperaturze 108°C, wprowadzaną wężami pod rozłożoną na zagonach brezentową płachtę, obciążoną stalowymi łańcuchami.
W ciągu jednego dnia można w ten sposób zdezynfekować około 400 m2 zagonów. Pomiędzy poszczególnymi cyklami produkcji zagony są jedynie spulchniane glebogryzarką (fot. 3) i opryskiwane środkiem chwastobójczym (fot. 4).


Fot. 2. Raz w roku po termicznej dezynfekcji podłoża rozkłada się na zagonach
nową warstwę torfu


Fot. 3. W ciągu roku, pomiędzy poszczególnymi cyklami produkcji, podłoże na zagonach jest spulchniane glebogryzarką...


Fot. 4. ...i opryskiwane herbicydami

Produkcja jest całoroczna, ale w lecie połowa szklarni pozostaje nieobsadzona, gdyż o tej porze roku na rynku jest zbyt wiele kwiatów lilii z uprawy polowej. Od 15 lat cebule lilii (tylko największe, w I wyborze) kupowane są z tego samego źródła w jednym z gospodarstw w Holandii. Wszystkie używane są tylko jeden raz i po ścięciu kwiatów wyrzucane. W produkcji są 32 odmiany, z których większość stanowią Mieszańce orientalne oraz te z grupy LA, pozostałe to odmiany lilii z grupy Longiflorum (fot. 5). Cebule sadzi się co tydzień po około 35 szt./m2 (fot. 6). Na zagonach rozkładana jest druciana siatka, którą — w miarę wzrostu roślin — podnosi się na rusztowaniach (fot. 7). Rośliny są nawadniane od góry za pomocą zraszaczy. Razem z wodą podawane są nawozy (fertygacja). Jak podkreśla właściciel, bardzo ważne jest dokarmianie lilii żelazem, które pozwala utrzymać ciemnozieloną barwę liści. Zimą w szklarniach utrzymywana jest temperatura 15–16°C dla mieszańców LA i odmian z grupy Longiflorum lub 18°C — w przypadku lilii orientalnych. Obiekty produkcyjne są ogrzewane gazem. Od października do końca marca plantacje muszą być doświetlane.


Fot. 5. W tym gospodarstwie uprawia się m.in. lilie z grupy Longiflorum


Fot. 6. Sadzi się około 35 cebul na metrze kwad-
ratowym zagonów


Fot. 7. Rosnące lilie podpierane są rozpostartą na rusztowaniu siatką, podnoszoną
w miarę wzrostu roślin

Zbiory i przechowywanie

Kwiaty ścina się codziennie, gdy nie jest ich zbyt dużo, od razu po ścięciu pakowane są w rękawy foliowe (fot. 8).
Jeżeli natomiast w danym dniu zbiera się dużo kwiatów, pracownicy układają je na wózkach transportowych podwieszonych na rurach grzewczych (fot. 9), a dopiero później wiążą
w pęczki i pakują. Przy produkcji ciętych kwiatów lilii ważne jest posiadanie chłodni, gdyż nie są one zbyt trwałe i powinno się je sprzedać w ciągu 4 dni od zbiorów. W gos­podarstwie Eke Sandora chłodnie zajmują 200 m2. Można tam utrzymać stałą temperaturę 4–5°C. Po przetransportowaniu ze szklarni kwiaty w chłodni wstawia się na godzinę do pojemników z wodą (fot. 10), a potem układa (pęczki w rękawach foliowych) w pudłach z tworzywa sztucznego (fot. 11).


Fot. 8. Ścięte kwiaty związane w pęczki pakowane są w rękawy foliowe


Fot. 9. Do transportu wewnętrznego wykorzystuje się wózki podwieszone na rurach grzewczych, ułatwiające zbiór, dużej liczby kwiatów


Fot. 10. Pęczki ściętych kwiatów wstawiane są
w chłodni na godzinę do czys­tej wody


Fot. 11. Po wyjęciu z wody kwiaty przechowuje się w chłodni "na sucho" w pudłach

Nowy problem

Jak podkreśla Eke Sndor, w ostatnich latach największym zagrożeniem w produkcji lilii jest choroba powodowana przez patogen Phytophthora nicotianae var. parasitica, który poraża zarówno plantacje polowe, jak i pod osłonami. Na Węgrzech pierwsze przypadki tej fytoftorozy zaobserwowano przed czterema laty, a sprawcę udało się zidentyfikować dopiero po przesłaniu próbek porażonych roślin do laboratoriów w Stanach Zjednoczonych. Na Węgry Phytophthora nicotianae var. parasitica trafiła prawdopodobnie razem z cebulami sprowadzanymi z Holandii. Zarodniki tego patogenu wydostają się w lecie przez otwory wentylacyjne szklarni i trafiają do zbiorników wodnych, skąd razem z wodą mogą przedostawać się z powrotem pod osłony i porażać nowe nasadzenia, założone na zagonach z wysterylizowanym podłożem. Z tego powodu zbiornik z wodą w opisywanym gospodarstwie został osłonięty tunelem z czarnej folii, który ma zabezpieczać wodę przed zanieczyszczeniem patogenem (fot. 12). Nie ma na razie odmian odpornych na tę chorobę, ale, zdaniem Eke Sndora, stosunkowo najmniejsze straty są na zagonach z liliami orientalnymi.


Fot. 12. Tunel z czarnej folii ma chronić zbiornik z wodą przed zanieczyszczeniem Phytophthora nicotianae var. parasitica

Sprzedaż i plany

W gospodarstwie z Dabas na stałe zatrudnionych jest 9 pracowników. Każdy odpowiedzialny jest za pełny cykl uprawowy kilku odmian — od sadzenia cebul do zbioru kwiatów. Większość kwiatów ciętych lilii sprzedawana jest przez sieci supermarketów (40%) oraz przez hurtowników (40%), a reszta na giełdzie Flora Hungaria w Szigetszentmiklós pod Budapesztem. Według właściciela — "z opłacalnością tego typu produkcji bywa różnie. Są lata gorsze i lepsze, ale zawsze po sezonie złym przychodzi dobry. W latach 2003 i 2004 ceny były, na przykład, bardzo niskie. Za kwiaty cięte otrzymywałem tyle, ile musiałem zapłacić w Holandii za cebule". Te ostatnie szybko drożeją, gdyż — ze względu na rosnące zapotrzebowanie ze strony producentów w Chinach i Korei Południowej — rośnie na nie popyt szybciej niż podaż.
W 2005 roku koniunktura na Węgrzech jednak się poprawiła i ceny kwiatów były dwa razy wyższe od cen cebul. Zwykle 20% ściętych kwiatów pozostaje niesprzedane i trafia na kompost, ale według Eke Sndora to normalne. Ogrodnik ten nie planuje więc zmiany specjalizacji, lecz będzie dalej robić to, na czym się dobrze zna. Nie zamierza już powiększać produkcji, ale chciałby wymienić stare szklarnie na nowsze i unowocześnić zaplecze technologiczne.