MROŹNY START

    Początek tego roku okazał się niedobry dla producentów roślin pod osłonami. Niska temperatura, jaka panowała wówczas i to przez długi okres (od stycznia prawie do końca marca), wywołała problemy natury: Finansowej — poprzez zwiększone zużycie paliw i wzrost kosztów ogrzewania obiektów, przede wszystkim w przypadku mazutu bądź gazu. Technicznej — obfite opady śniegu, które również były charakterystyczne dla zimy 2006 r., obciążające konstrukcję powodowały w nieogrzewanych szklarniach pękanie szyb, ponadto występowało ono w cieplarniach zbyt szybko "odmrażanych" po tzw. zimowej przerwie. Logistycznej — zdarzały się opóźnienia w dostawach paliw. Transportowej — rozładunki rozsad lub ukorzenionych sadzonek kierowanych do ogrodników (początek roku to typowy okres dostarczania materiałów wyjściowych producentom np. roślin balkonowo-rabatowych) odbywały się niekiedy podczas dużego mrozu, przez co część roślin uległa zniszczeniu, zwłaszcza w miejscach źle przystosowanych do ich przeładunku. Rynkowej — w czasie silnych mrozów zanotowano zastój w handlu, szczególnie kwiatami ciętymi, co dodatkowo negatywnie wpłynęło na bilans ekonomiczny gospodarstw. Poniżej przedstawiamy wypowiedzi kilkunastu ogrodników, którzy podzielili się z nami szczegółowymi spostrzeżeniami na temat trudnego tegorocznego startu.

    W warzywnictwie


    Zbigniew Dziekan z Łukowic na Opolszczyźnie prowadzący uprawę warzyw szklarniowych na powierzchni 1,5 ha stwierdził, że rozpoczęcie sezonu było w tym roku bardzo kosztowne. W Łukowicach już od 8 lat szklarnie są „zamrażane” na zimę. Ogrzewanie obiektu zwykle zaczynało się dopiero około 10 dni przed sadzeniem rozsady. Podczas tegorocznej zimy konieczne było rozpoczęcie ogrzewania już 1 stycznia (a planowane było na 20 stycznia), na 4 tygodnie przed sadzeniem roślin. Na uruchomienie szklarni i wytapianie śniegu z dachu zużyto w tym roku o 50 ton mazutu więcej niż w poprzednich sezonach (paliwo kupowano na poczatku stycznia po 937 zł netto za tonę). Mimo tego nie dało się uniknąć zimowych strat — przed rozpoczęciem uprawy konieczne było wymienienie około 300 szyb w szklarniach.


    Pękanie szyb w szklarniach było także najczęstszą przyczyną opóźniania odbioru rozsady zamówionej na określony termin — jak powiedział Grzegorz Krasoń z Piasków k. Piotrkowa Trybunalskiego producent rozsady warzyw.
    W obiekcie jednego z jego klientów po „zamrożeniu” szklarni na zimę popękało aż 30% szyb (największe zniszczenia szkła następują, gdy po zimowej przerwie włącza się ogrzewanie). Opóźnienia te nie były jednak, na szczęście, długotrwałe — najczęściej wynosiły 4, najwyżej 5 dni. Dostawy rozsady wstrzymano tylko w czasie największych, styczniowych mrozów, ale już przy –20°C można było ją rozwozić — w samochodach, którymi jest ona przewożona, utrzymuje się temperaturę 15°C. Szklarnie, w których produkowana jest rozsada, są ogrzewane mazutem i zużycie tego paliwa — według wstępnych szacunków Grzegorza Krasonia — było u niego tej zimy o mniej więcej 40% wyższe niż w poprzednich sezonach.



    Grzegorz Krasoń


    Robert Kociszewski prezes grupy Vegapol z Janowa zwracał uwagę na to, że producenci ogrzewający szklarnie mazutem — czyli większość z ich grupy — opóźnili termin rozpoczynania uprawy o tydzień lub nawet o dwa tygodnie, w stosunku do zeszłorocznego, i sadzili pomidory dopiero 20 stycznia. Decyzja taka spowodowana była głównie znacznym wzrostem cen mazutu — za cysternę tego paliwa, mieszczącą 25 ton, w styczniu ubiegłego roku trzeba było zapłacić około 16 tys. zł, w tym — przeciętnie 26 tys. zł, a maksymalnie nawet 29 tys. zł.



    Robert Kociszewski


    Na wysokie koszty ogrzewania mazutem zwracał uwagę również Janusz Michalak z Podzborowa w rejonie Kalisza. W jego gospodarstwie 1,5-hektarową szklarnię ogrzewa piec o mocy 7,4 MW na to paliwo. Producent ten, podobnie jak większość ogrodników z okolic Kalisza, opóźnił o mniej więcej 1,5 tygodnia termin rozpoczęcia uprawy — rozsadę sadził dopiero pod koniec stycznia, po największych mrozach. Do tego czasu w szklarniach utrzymywana była temperatura 1°C (temperatura rur wynosiła wówczas 20–25°C).



    Janusz Michalak


    W gospodarstwie Anny i Krzysztofa Chenczke ze Skrajni Rychnowskiej w okolicach Kalisza szklarnie zajmujące powierzchnię 6,5 hektara (z tego 1,5 ha przypada na nowo wybudowany obiekt uruchomiony na początku marca br.) są ogrzewane przez piece na miał węglowy. Koszty nie wzrosły w przypadku tego gospodarstwa tak dramatycznie, jak tam, gdzie ogrzewa się obiekty mazutem, jednak — jak wstępnie szacują właściciele — były one co najmniej o 30% wyższe niż w poprzednim roku. Rozsada pomidorów sadzona była u nich wcześnie, bo już na początku stycznia, i owocowanie rozpoczęło się 20 marca. Na połowie powierzchni zainstalowana jest górna kurtyna energooszczędna i w warunkach, jakie panowały minionej zimy, bardzo wyraźne stały się zalety takiego rozwiązania — nawet mimo że tak sterowano klimatem, aby w jak największym stopniu wyrównać warunki termiczne w obiektach, „pod kurtyną” zawsze temperatura była przynajmniej o dwa stopnie wyższa. Jak zauważyła właścicielka, konieczne jest jednak równoczesne korzystanie z wentylatorów do mieszania powietrza. Oprócz niskiej temperatury, zimą panowały także nie najlepsze warunki świetlne, co utwierdziło ogrodników w przekonaniu, że do wczesnych nasadzeń bezpieczniej wybierać odmiany niewrażliwe na brak światła.



    Anna Chenczke


    Na wzrost kosztów ogrzewania szklarni narzekali również producenci z okolic Nowego Sącza. Grzegorz Krzyżak z Pisarzowej uprawia ogórki na powierzchni 46 arów, w nowym bloku szklarniowym typu venlo. Szklarnia ta może być ogrzewana przez kotły na mazut lub miał węglowy. W tym roku uruchamiano tylko piece miałowe i dzięki temu koszty ogrzewania zimą były znacznie niższe niż w obiekcie podobnej wielkości, należącym do Edwarda Smolenia, prowadzącego w sąsiedniej miejscowości — Męcinie — półhektarową, bardzo wczesną uprawę ogórków (rozsadę sadzono już w połowie grudnia, a zbiory rozpoczęto pod koniec stycznia). Szklarnia w Męcinie opalana jest mazutem i po porównaniu kosztów poniesionych na ogrzewanie w obu tych gospodarstwach okazało się, że zimą miał węglowy był mniej więcej o 1/3 tańszy od mazutu. Edward Smoleń podkreślał także, że w ostatnich latach ceny mazutu ciągle rosły — w końcu lat 90. ub. w., gdy zainstalował kocioł na mazut, za tonę tego paliwa płacił około 470 zł, w ubiegłym roku w styczniu za dostawę (25 ton) trzeba było zapłacić 18 tys. zł netto (720 zł/t), w tym za taką samą ilość żądano nawet 25 tys. zł.
    Dodatkowo, jak powiedział, przed największymi styczniowymi mrozami rafinerie podnosiły ceny mazutu, najpierw o 90 zł/tonę, a gdy w lutym zapowiadano kolejną serię mrozów — o następne 40 zł/tonę. Nawet ci, którzy dokonywali przedpłat na zamówiony mazut, po podwyżce musieli dopłacać za dostawę.
    W marcu tona tego paliwa kosztowała już 1300 zł (brutto). Producent ten zwracał również uwagę, że ogrzanie szklarni nowego typu nie stanowi technicznego problemu nawet w czasie mroźnej zimy, najgorsze jednak, że po zainwestowaniu w nowe kotłownie mazutowe ponosi się coraz wyższe nakłady na ogrzewanie, a powrót do kotłów na miał węglowy nie w każdym gospodarstwie jest możliwy.



    Edward Smoleń


    W kotłownie opalane miałem węglowym wyposażona jest nadal większość szklarni starego typu w rejonie Nowego Sącza. Te obiekty, jako trudniejsze do ogrzania i „ciemniejsze”, w tym roku były jednak uruchamiane o mniej więcej miesiąc później — niektórzy ogrodnicy dopiero pod koniec stycznia lub na początku lutego wysiewali nasiona, a rozsadę sadzili pod koniec lutego.


    Do ogrzewania szklarni Leszka Wicińskiego z Jastkowa koło Lublina wykorzystywany jest gaz. Również ceny tego paliwa w ciągu minionego roku były podnoszone kilkakrotnie. W tym sezonie, jak mówił L. Wiciński, metr sześcienny gazu kosztował około 1,2 zł brutto (dokładna cena zależy od zużycia przez danego odbiorcę). W styczniu w jego szklarniach utrzymywana była niska temperatura 0–1°C, ponieważ rozsadę zamówił dopiero na początek lutego. Ocenia, że w lutym br. koszty ogrzewania były o 30% wyższe niż rok temu — do niskiej temperatury dołączyła pochmurna pogoda, w związku z czym piec pracował „na okrągło”.



    Leszek Wiciński


    Na większe niż przed rokiem zużycie paliwa zwracali uwagę także Tadeusz i Dorota Grzegorczykowie z Słupeczna w okolicach Zamościa, którzy szczepioną rozsadę pomidorów mieli zamówioną już na 19 grudnia 2005 r. Jak stwierdzili, na ogrzanie obiektu zimą zużyli w tym roku o ponad 20% więcej opału niż o tej porze w zeszłym roku. Mieli możliwość ogrzewania szklarni miałem lub mazutem — ten ostatni był używany tylko „awaryjnie” w czasie największych mrozów. Rośliny nie odczuły więc styczniowych mrozów — w pierwszym tygodniu lutego zakwitało już 5. grono pomidorów.



    Tadeusz Grzegorczyk


    W kwiaciarstwie


    Kazimierz Dąbrowski z Dębowca k. Jasła posiada szklarnie typu venlo, o łącznej powierzchni 5500 m2 (dwa, połączone z sobą łącznikiem obiekty). Rozmnaża i produkuje rośliny doniczkowe — begonie, poinsecje i syningie (czyt. też HO 10/2003). Jak podaje, w trzeciej dekadzie stycznia br. temperatura na zewnątrz szklarni spadła — według wskazań komputera klimatycznego — do –31,8°C. W tym okresie silnych mrozów cena mazutu,
    którym ogrzewa szklarnie, wynosiła 880 zł/t (netto) — była i tak stosunkowo niska, ze względu na bliskość rafinerii w Jaśle i, wynikające stąd, niewielkie koszty transportu paliwa. Z końcem lutego cena jednak wzrosła do 1100 zł (netto) za tonę, bez kosztów transportu (w analogicznym okresie roku ubiegłego wynosiła ok. 700 zł/t). Ogrodnik ten mówi, że choć warunki pogodowe w drugiej połowie stycznia były ekstremalne, to jednak rzetelną ocenę wyników ekonomicznych produkcji (kosztów ogrzewania obiektu w okresie zimowym) będzie mógł przeprowadzić pod koniec kwietnia, czyli po sezonie największego zużycia paliwa w skali roku. Wspomina też, że dla okolic Jasła nie była to w ostatnich latach pierwsza taka „niespodzianka”, gdyż na przełomie lat 1996/97 długo utrzymywała się temperatura ok. –20°C (wówczas takie mrozy nie dotknęły jednak środkowej i północnej Polski). Tak więc sezonu 2005/2006 nie uważa za najgorszy z perspektywy ok. 25 lat zajmowania się produkcją szklarniową. Podkreśla, że we wspomnianym okresie stycznia br. udało mu się utrzymać pod osłonami optymalną dla wzrostu begonii temperaturę (20–21°C w mateczniku, a 19°C w szklarni z finalnymi roślinami) dzięki dobremu wyposażeniu obiektu (kurtyny cieniująco-termoizolacyjne, komputerowo sterowany klimat) i bezawaryjnemu działaniu automatyki. Kazimierz Dąbrowski mówi, że „przechytrzył” zimno nie odsłaniając po nocy kurtyn (te zainstalowane w jego gospodarstwie zatrzymują ok. 55% energii cieplnej, stopień cieniowania wynosi 60%), włączając natomiast lampy do doświetlania asymilacyjnego. Na podstawie rejestrowanego przez komputer dobowego przebiegu temperatury w szklarni ogrodnik ten stwierdza, że po zasunięciu kurtyny następował szybki wzrost temperatury — w okresie mocnego ogrzewania nawet o 2–3°C w ciągu pierwszej pół godziny. I odwrotnie, już po odsłonięciu 2–5% kurtyny w ciągu 15–20 minut temperatura wewnątrz obiektu spadała nawet o 5°C. Pomiary potwierdziły też, iż większa jej stabilność była w wyższej, 4-metrowej cieplarni w porównaniu z tą o wysokości 3,20 m, w której notowano większe skoki temperatury. Kazimierz Dąbrowski podsumowuje, że w szklarniach pozbawionych ww. wyposażenia nie dałoby się przy tak dużych mrozach utrzymać wymaganej temperatury. Dodaje, że rosnące ceny i duże zużycie paliwa stoją w sprzeczności z niezmieniającymi się od kilku lat cenami roślin, które produkuje.



    Kazimierz Dąbrowski


    Roman Reszka z Magierowej Woli koło Grójca prowadzi całoroczną produkcję róż z doświetlaniem w szklarniach o powierzchni 1,5 ha (czyt. HO 8/2005). Do ogrzewania obiektu wykorzystuje dwa piece (Sędziszów o mocy 1,9 MW i Zębiec 1,1 MW) na miał węglowy. Koszty ogrzewania w czasie dużych spadków temperatury były tej zimy o mniej więcej 75% wyższe niż w poprzednich miesiącach oraz w analogicznym okresie ubiegłego roku. Przykładowo, pomiędzy 15 grudnia a 15 stycznia zużyto 120 ton miału na ogrzanie całej powierzchni szklarni. W kolejnym miesiącu — od połowy stycznia do 10 lutego, czyli wówczas, gdy nadeszły duże fale mrozów — na ogrzanie szklarni potrzebne było 210 ton miału, a piece w tym okresie pracowały pełną parą. Przy kosztach około 230 zł (netto) za tonę miału przyniosło to dodatkowe wydatki w wysokości 21 tys. zł w ciągu tego miesiąca. Dodatkowym źródłem energii cieplnej było doświetlanie, jej oszczędzaniu służyło natomiast stosowanie kurtyn termoizolacyjnych. Przy braku tych instalacji koszty ogrzewania na pewno byłyby jeszcze wyższe. W czasie silnych mrozów, gdy na zewnątrz temperatura spadała do –20°C (–30°C), a w szklarni utrzymywano +18°C, szyby były cały czas zamarznięte, a więc rośliny były „skazane” na sztuczne światło. Powodowało to pewne pogorszenie jakości kwiatów. Duże mrozy w styczniu utrudniały także sprzedaż kwiatów, na które nie było w takich warunkach popytu.



    Roman Reszka


    Ryszard Turski ze Rzgowa koło Łodzi produkuje rośliny doniczkowe oraz ukorzenione sadzonki i kwiaty chryzantem w szklarni o powierzchni 3 ha. W tym gospodarstwie są trzy typy kotłowni: gazowa, która pracuje awaryjnie, a także obsługuje szklarnie latem; niefunkcjonujący już (lub włączany tylko awaryjnie) piec mazutowy; kotłownia na miał węglowy, z której obecnie korzysta właściciel. Jak mówi, ogrzewanie samym gazem ziemnym generowałoby koszty prawie dwukrotnie wyższe w porównaniu z kosztami ogrzewania za pomocą miału. Ryszard Turski w ubiegłym roku kupił za 170 tys. zł nowy piec na miał węglowy, Sefako o mocy 2 MW (oprócz tego — pracują w gospodarstwie dwa piece tej samej firmy o mocy 2,9 MW), liczy teraz, że taka inwestycja może się zwrócić już w pierwszym sezonie grzewczym, przy temperaturze wewnątrz szklarni około 20°C. Zaletą ogrzewania gazem jest niewątpliwie to, że pozwala utrzymać czystość w gospodarstwie i kotłownia prawie nie wymaga obsługi, nie ma też problemów z odpadami, jak w przypadku kotłowni na miał węglowy. Dlatego Ryszard Turski ogrzewa gazem w okresie letnim, kiedy zużycie paliwa jest niewielkie. Ogrodnik ten podkreśla, że w dużych, dobrze wyposażonych obiektach (a takim on dysponuje) spadki temperatury, jakie wystąpiły tej zimy, nie mają większego wpływu na funkcjonowanie szklarni. Chociaż nie było więc problemów z ogrzaniem szklarni, to dotyczyły one dostaw miału, który docierał nierzadko z opóźnieniem i przymarznięty do skrzyń samochodów. Kłopot sprawiała również praca urządzeń hydraulicznych podających miał do kotłów — przy tak niskiej temperaturze, jaka panowała w styczniu, olej gęstniał i utrudniał lub zatrzymywał ich pracę. Duże oszczędności (30–40% zużywanego paliwa) dawało użycie kurtyn termoizolacyjnych. Normalnie w styczniu kurtyny są odsłaniane około godziny 800 i zaciągane ponownie między 1600 a 1700. W czasie dużych mrozów kurtyny odsłaniano natomiast tylko na 4 godziny w ciągu dnia lub zostawiano zaciągnięte przez całą dobę.



    Ryszard Turski



    Opracowali: Anna Wize,
    Alicja Cecot, Mariusz Podymniak

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułWYNIKI OCENY POLOWEJ MATERIAŁU SZKÓŁKARSKIEGO
    Następny artykułNAJWIĘKSZY RYNEK HURTOWY ŚWIATA (CZ. II)

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.