Jakie przymrozki?
W regionie (woj. mazowieckie, świętokrzyskie, łódzkie i lubelskie), w którym znajduje się 80% polskiej produkcji sadowniczej, okres zagrożenia przez przymrozki trwał od początku kwietnia do 20 maja. Najczęściej (w 79%) przymrozki występowały od drugiej połowy kwietnia do 15 maja (tab. 1). W 51% były to przymrozki radiacyjne (czyt. też HO 6/2005), a więc można było w okresie ich występowania skutecznie chronić sady przed uszkodzeniami poprzez zadymianie (tab. 2). W tym samym czasie równie skuteczne okazało się deszczowanie.
Tabela 1. Terminy występowania przymrozków w latach 1997–2005
Tabela 2. Rodzaj przymrozku (A — adwekcyjny, R — radiacyjny)
Przymrozki adwekcyjne (napływowe) stanowiły 23%, a zmienne radiacyjno-adwekcyjne 7% przypadków. W okresie przymrozków adwekcyjnych powstawały turbulencje powietrza i ochrona nie tylko przez zadymianie, ale również przez deszczowanie czy ogrzewanie była utrudniona lub niemożliwa. W ankietach jako przymrozki kwalifikowano również spadek temperatury poniżej –8°C, a nawet –9°C (tab. 3). Tymczasem takie spadki temperatury powinny być zaliczane do mrozów i wykorzystywane przez sadowników metody nie gwarantują ochrony kwiatów przed uszkodzeniami. Zakłada się, że sposoby te w sprzyjających ochronie warunkach (bezwietrzna pogoda i przymrozek radiacyjny) są skuteczne do –8°C.
Tabela 3. Zakres temperatury w czasie przymrozku
Jak chronimy sady?
Według ankiet, najgroźniejsza dla sadowników była wiosna 2003 roku (tak podało 25% respondentów), kiedy w 19% sadów przymrozki uszkodziły od 80% do 100% kwiatów. Uważa się, że do opłacalnego plonowania jabłoni niezbędne jest 10–20% zapylonych i zapłodnionych kwiatów. Na pytanie, którą z omawianych metod ochrony przed przymrozkami można uznać za powszechnie stosowaną w analizowanej okolicy, 28 respondentów (37%) odpowiedziało "zadymianie", 24 (32%) "deszczowanie", a 13 (17%) "opryskiwanie substancjami chemicznymi". Ta ostatnia metoda coraz bardziej się upowszechnia, w kilku gospodarstwach była ona efektywna — ocenę efektów przeprowadzano tam jednak "na wyczucie", stąd w tym artykule nie opisujemy tych metod szczegółowo. Nie ulega więc wątpliwości, że najczęściej wykorzystywaną, skuteczną metodą jest zadymianie. Mimo wprowadzenia dużych ograniczeń — ze względu na zanieczyszczenie środowiska — jest to, niestety wciąż bardzo powszechna metoda nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Polskie organizacje sadownicze powinny wspólnie zainwestować w doświadczenia nad opracowaniem metody nowoczesnego zadymiania sadów i produkcji łatwopalnego, nieszkodliwego środka chemicznego do zadymiania sadów (środków takich używa się np. w sadach w Anglii i Szwajcarii).
W Polsce doświadczenia ze spalaniem brykietów trocinowo-węglowych prowadzone były przez prof. Augustyna Mikę z ISK w Skierniewicach oraz dr. Pawła Kołodziejczaka w SZD Brzeznej w drugiej połowie lat siedemdziesiątych minionego wieku. Spalając takie brykiety przy przymrozku do –4°C uzyskano zadowalający efekt ochrony. Spalenie w ciągu nocy około 4 ton brykietów na hektarze podwyższyło temperaturę do 0°C, co zapewniało ochronę kwiatów przed uszkodzeniami przez przymrozek. Brykiety takie powinny być tanie i znajdować się w masowej produkcji. Natrafiono jednak na typowe w takiej sytuacji bariery finansowe i wyników badań nie wykorzystano w praktyce.
Rejon, z którego spłynęło 75, czyli zdecydowana większość, ankiet, obejmujący 80% areału polskich sadów, charakteryzuje bardzo duże zróżnicowanie obszarowe sadów. Najwięcej było tych o areale 6–10 ha (44%), kiedyś zakładano, że będą to typowe sady jabłoniowe, z których dochód pozwoli na utrzymanie rodziny sadownika na zadowalającym poziomie. W ostatnich 15 latach okazało się, że takie założenie spełniają sady o powierzchni około 15 ha, których w ocenianym regionie było około 23%, a te o powierzchni od 6 ha do 15 ha stanowiły 67%. Sadów większych niż 15 ha było łącznie 21% wśród analizowanych. Ustalenie wieku drzew rosnących w sadach okazywało się dość trudne, ze względu na ciągłe zamieranie i dosadzanie drzew. Prawie nie było ankiet określających jednoznacznie wiek drzew. Większość respondentów miała jednak nasadzenia młode, w 91% nieprzekraczające 15 lat, a w 75% — 10–15 lat.
Poza głównym regionem produkcji
Omawiane materiały należałoby uzupełnić ciekawszymi informacjami z nieobjętych tą analizą 13 ankiet z województw: wielkopolskiego (8 ankiet) i kujawsko-pomorskiego, zachodnio-pomorskiego, lubuskiego, dolnośląskiego i małopolskiego (po 1 ankiecie) Spośród 8 ankiet przysłanych z Wielkopolski 2 dotyczyły sadów czereśniowych. W jednym z nich, gdy wystąpił przymrozek (w granicach od –5°C do –8°C), przez 5 godzin zadymiano drzewa. Ucierpiało wówczas tylko 45% kwiatów, co i tak zapewniło właściwe plonowanie. W drugim sadzie czereśniowym (12 ha) drzewa opryskiwane były wodą rozpylaną z przystosowanych do tego opryskiwaczy, na przemian szybko napełnianych i jeżdżących po sadzie aż do chwili, gdy temperatura znów stała się dodatnia. Właściciel tego sadu podaje, że coroczne plonowanie zapewnia mu uprawa 25 odmian czereśni o różnej porze dojrzewania. W tak chronionym sadzie udział zniszczonych kwiatów nie przekroczył 30%, co zapewniało właściwe plonowanie drzew.
W kilku ankietach sadownicy wyrażali przekonanie, że uszkodzenia mrozowe, począwszy od zimy stulecia, nie stanowiły do roku 2005 w Wielkopolsce poważnego problemu. Apelują jednak o wprowadzenie w okresie zagrożenia przymrozkami precyzyjniejszej prognozy, uprzedzającej o możliwym nadejściu ujemnej temperatury. Jest to niezbędne, gdy wykorzystuje się w ochronie przed przymrozkami opryskiwanie drzew na 24 godziny do 48 godzin przed nadejściem ochłodzenia.
Zadymianie sadu przez spalanie nawilżonej słomy ocaliło 50% kwiatów przed uszkodzeniem przez przymrozki i zapewniło o 10% wyższe plonowanie niż w sadzie niechronionym. Taki wniosek sformułowano w jedynej ankiecie z województwa dolnośląskiego. Respondent z województwa zachodniopomorskiego opisał dobry efekt regeneracji uszkodzeń wywołanych –2°C przymrozkiem, po opryskaniu 0,25% roztworem preparatu Asahi SL — stwierdzono 10% wzrost plonu, w stosunku do części nieopryskiwanej sadu.
Sadownik z województwa kujawsko-pomorskiego opisał efekt użycia w 2002 roku do ochrony swojego 15-hektarowego 12-letniego sadu jabłoniowego w fazie 2 tygodni po pełni kwitnienia śmigłowca po wystąpieniu nocą temperatury –3,1°C. Lot rozpoczął się o godz. 445 i po 15 minutach spowodował wzrost temperatury do –0,8°C, a po 30 min. — do 0,5°C. W efekcie w sadzie nie zanotowano uszkodzeń mrozowych. Sadownik podaje, że z tej metody skorzystał tylko jeden raz, ze względu na wysoki koszt zabiegu — 1500 zł/godzinę. Śmigłowiec musiał zostać zamówiony do godz. 2000 dnia poprzedzającego wystąpienie przymrozku. Zapewniano przylot śmigłowca dopiero po wschodzie słońca, co często bywa zbyt późną porą.
-
Zebrane informacje upewniają nas, że zadymianie — mimo wielu ujemnych cech — stanowi w Polsce podstawową metodę ochrony kwitnących drzew przed uszkodzeniami przez wiosenne przymrozki. Ryzyko takich uszkodzeń jest o wiele większe we wschodniej i centralnej Polsce niż w zachodniej i południowej. Niezależnie od kosztów, zakładane są urządzenia do ponadkoronowego deszczowania drzew w celu ochrony przed przymrozkami. Metoda ta uznawana jest w świecie za najpewniejszą, o ile wykonana zostanie prawidłowo. W przeciwnym razie przynosi efekty gorsze niż całkowity brak ochrony.