OPTYMISTOM JEST ŁATWIEJ

    "Przyszłość polskiego sadownictwa" była tematem międzynarodowej konferencji, która odbyła się 15 grudnia ub.r. na Akademii Rolniczej w Lublinie. Organizatorami spotkania, w którym uczestniczyło kilkaset osób (fot. 1), były Katedra Ekonomiki Ogrodnictwa AR w Lublinie, Towarzystwo Rozwoju Sadów Karłowych, Urząd Wojewódzki w Lublinie oraz nasze wydawnictwo. Uczestnicy wysłuchali wykładów przedstawicieli Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, polskich naukowców związanych z branżą sadowniczą, a także prelegentów z Francji oraz Austrii.



    Fot. 1. Spotkanie w Lublinie zgromadziło wielu uczestników


    Inni mają gorzej


    Zdaniem profesora Eberharda Makosza, rolnictwo musi walczyć z przeciwnościami, nie tylko przyrodniczymi, ale i ekonomicznymi. Wymiana myśli i poglądów na spotkaniach, takich jak to w Lublinie, pozwala ustrzec się od błędów w przyszłości. Unikanie pomyłek decyduje coraz częściej o opłacalności produkcji, zwłaszcza w sytuacji, gdy rosną jej koszty oraz wymagania odbiorców, a ceny zbytu owoców przestają się zmieniać. Dla polskich producentów coraz ważniejsza staje się sytuacja w Unii Europejskiej, gdyż w tym regionie świata podaż owoców jest wyższa od popytu. Według profesora, problemy sadowników w krajach „starej” UE są jednak większe niż w Polsce, a dochody uzyskiwane na Zachodzie ze sprzedaży owoców często starczają zaledwie na pokrycie kosztów produkcji. Część sadowników mogła się o tym przekonać osobiście podczas ubiegłorocznej wycieczki po 6 krajach Europy (prezentację zdjęć z tego wyjazdu przygotował w Lublinie jeden z uczestników wycieczki — Piotr Gościło redaktor z naszego wydawnictwa, czyt. też HO 1 i 2/2007). Możemy przypuszczać, że i w Polsce sytuacja się pogorszy, ale mamy już grupę sadowników, którzy wiedzą, jak się do tych zmian przygotować — kontynuował prof. Makosz. Jego zdaniem, mamy spore szanse na osiągnięcie sukcesu, gdyż spośród byłych krajów socjalistycznych jedynie Polska unowocześniła sadownictwo i eksportuje nie tylko owoce, ale także materiał szkółkarski. W przyszłości musimy się jednak nauczyć dwóch rzeczy: produkować nie to, co potrafimy najlepiej, ale to, czego potrzebuje rynek, oraz działać wspólnie. Wspólne działanie pozwoli nie tylko na zwiększenie możliwości zbytu, ale i umożliwi skorzystanie z unijnych programów pomocy dla grup producentów. Optymistom jest łatwiej, a mamy podstawy, aby nimi być, wierzyć w siebie i podtrzymywać na duchu młodych. Jeżeli będziemy współpracować — możemy być spokojni o przyszłość — zakończył prof. Makosz.


    Wizja rozwoju


    W 2006 roku na świecie wyprodukowano 63 mln ton jabłek, w tym 10 mln t w UE, z tego 2,3 mln t w Polsce. Według szacunków prof. Makosza, w 2010 roku liczby te mogą wynieść odpowiednio 75, 10 i 3. Zwiększenia produkcji można się spodziewać w Chinach, Indiach, Brazylii. W UE Polska jest wyjątkiem, gdyż — w przeciwieństwie do większości krajów — wciąż jeszcze mamy możliwości rozwoju sadownictwa (np. w USA stare sady się karczuje, a nowych już się nie zakłada).


    Sady jabłoniowe. Z 2,3 mln ton jabłek zebranych w Polsce w ostatnim sezonie, 1,2 mln ton trafiło do zakładów przetwórczych, 750 tys. ton przeznaczy się na spożycie krajowe, a około 350 tys. ton wyeksportujemy. Do 2010 roku mamy szanse zwiększyć zagospodarowanie jabłek we wszystkich trzech wymienionych kierunkach, przy czym w najmniejszym stopniu — spożycie owoców deserowych w kraju (o 100 tys. ton).
    Moglibyśmy wyraźnie — do 500 tys. ton — zwiększyć eksport, gdyż popyt na polskie jabłka jest, ale szwankuje logistyka, a brak owoców bywa najczęstszym problemem firm eksportowych. Moglibyśmy także znacznie — bo o 300 tys. ton — zwiększyć produkcję jabłek dla przetwórstwa. Problemem jest fakt, że zakłady przetwórcze nie chcą zawierać umów kontraktacyjnych z zapisaną minimalną ceną skupu. Jak uważa prof. Makosz, cena minimalna na poziomie 30–40 groszy za kilogram nie powinna stanowić ryzyka dla przetwórców, tym bardziej że popyt na koncentrat soku jabłkowego nie maleje, a, zdaniem niektórych specjalistów, za 5–10 lat będą go musieli importować także Chińczycy.


    Według szacunków profesora Makosza, koszty produkcji jabłek w krajach UE-15 wyniosły w 2006 roku 0,25–0,28 euro/kg (przy plonie 40 t/ha), w Polsce — 0,70–0,75 zł/kg (przy plonie 30 t/ha). Ceny zbytu jabłek (bez sortowania i pakowania) szacowano natomiast na Zachodzie na 0,25 euro/kg, a w Polsce na 0,80–0,90 zł/kg (sprzedaż owoców w kraju) lub 0,90–1,20 zł/ha (na eksport). Zdaniem tego prelegenta, jabłka deserowe są w Polsce zbyt tanie w porównaniu z owocami przemysłowymi. Relacja tych notowań wynosi u nas 1 : 2, podczas gdy w krajach UE-15 — 1 : 3–4.


    Profesor przedstawił także, jak według niego może wyglądać optymalny sad jabłoniowy w przyszłości. Powierzchnia takiego nasadzenia powinna wynosić 10–12 ha, gęstość — 2500–4000 drzew/ha, a preferowane odmiany to 'Golden Delicious’, 'Gala’, 'Jonagold’, 'Sampion’ oraz 'Idared’. Mniejsze sady mogą także być opłacalne, jeżeli będzie się w nich produkować owoce odmian poszukiwanych na rynku.


    Inne gatunki. Zdaniem profesora Makosza, wiśnie to gatunek, który raczej nie ma w Polsce perspektyw rozwoju w najbliższych latach, można jedynie zakładać sady przystosowane do mechanicznego zbioru owoców (i gwarantujące plon 20–25 t/ha) lub z większym udziałem odmian deserowych. W przypadku śliw znaczenie mogą mieć plantacje zakładane z odmian wielkoowocowych, których owoce przeznaczone będą na rynek krajowy. Opłacalna może być produkcja gruszek, gdyż krajowa podaż nie jest duża, a popyt — zwłaszcza ze strony odbiorców ze Wschodu — wysoki. Perspektywicznym gatunkiem jest czereśnia, ale sady powinny mieć większą niż dotąd powierzchnię i składać się z odmian wielkoowocowych (ich owoce kosztowały w ubiegłym roku 5–7 zł/kg, podczas gdy małe czereśnie — 2–3 zł/kg ). Krajową produkcję truskawek należałoby zwiększyć do 200 tys. ton, czyli o mniej więcej 10%, ale plantacje powinny mieć co najmniej po hektarze. Produkcja truskawek deserowych nadal będzie prawdopodobnie atrakcyjniejsza niż owoców dla przetwórstwa. Plantacje malin mają szanse być opłacalne, jeżeli plony przekroczą 6 t/ha, a producenci tych owoców — zarówno deserowych, jak i przetwórczych — będą współpracować. Nasycony jest natomiast unijny rynek czarnej porzeczki i zakładanie nowych plantacji należałoby przemyśleć. W przypadku tego gatunku trzeba poczekać na wzrost popytu na przetwory, w czym mogłaby pomóc promocja właściwości zdrowotnych tych owoców. Także z rozwijaniem uprawy agrestu należałoby poczekać, aż wzrośnie zainteresowanie tymi owocami.


    Owoce przetworzone


    O zapotrzebowaniu na te produkty mówiła dr Bożena Nosecka z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej w Warszawie. Zdaniem tej prelegentki, Polska nie liczy się w ogólnej produkcji przetworów owocowych w UE (wytwarzamy ich zaledwie 8%), ale w przypadku mrożonek i koncentratu soku owocowego nasza produkcja stanowi 50% unijnej. Przetwórstwo ma natomiast ogromne znaczenie dla polskich sadowników, gdyż zagospodarowuje do 60% jabłek i aż 70–80% owoców miękkich.
    W ostatnich latach niepokojący jest zwłaszcza spadek produkcji koncentratu soku jabłkowego, głównie z powodu kurczącej się bazy surowcowej (moce produkcyjne polskich zakładów pozostają niewykorzystane). Dr Nosecka uważa, że nie ma podstaw do twierdzenia, iż zakłady przetwórcze kupują jabłka po zaniżonych cenach, gdyż te ostatnie są adekwatne do notowań koncentratu na rynkach światowych. W przypadku tego produktu ceny światowe zależą i będą zależały od sytuacji w Chinach.


    Bardzo intensywnie rozwija się natomiast polski eksport soków z owoców miękkich — rosną ceny i ilość wysyłanego towaru. W przypadku mrożonek stabilny jest nasz eksport truskawek (jeżeli cła antydumpingowe na truskawki z Chin zostaną utrzymane, sytuacja polskich dostawców będzie korzystna) i wiśni (bez promocji nasz eksport tych owoców już nie wzrośnie, bo i tak jest wysoki). Rosną natomiast dostawy za granicę polskich mrożonych malin. W ich produkcji mamy nawet szanse wygrać konkurencję z Serbią i Chile.


    W najbliższych latach przetwórstwo pozostanie głównym rynkiem zbytu polskich owoców, ale niezbędne jest powiązanie dostawców z zakładami przetwórczymi. Dotychczasowe doświadczenia wskazują jednak, że bez bodźców zewnętrznych nie ma na to szans. Nadzieje stwarza nowy Program Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007–2013, z przewidzianym wsparciem finansowym tylko dla tych zakładów, które podpiszą umowy kontraktacyjne z dostawcami.


    Przykłady z zagranicy


    Francja. Profesor Jean-Claude Mauget (fot. 2) z Narodowego Instytutu Sadownictwa z Angers przedstawił sytuację francuskiego sadownictwa. W tym kraju producenci jabłek patrzą w przyszłość pesymistycznie. Krajowa produkcja tych owoców jest coraz niższa (2,3 mln ton w 2000 r., 1,7 mln ton w 2004 r., 1,58 mln t w 2006 r., i — według szacunków — 1,4 mln t w 2008 r.). We Francji zmniejsza się liczba gospodarstw sadowniczych (w 2008 r. pozostanie ich około 6000), głównie z powodu drogiej i trudno dostępnej siły roboczej. Większość jabłek trafia na rynek jako owoce deserowe (1,34 mln t w sezonie 2006/07, w tym 548 tys. ton na eksport), a tylko jabłka gorszej jakości do przetwórstwa (236 tys. t w bieżącym sezonie). Co ciekawe, francuskie zakłady przetwórcze wymagają również owoców dobrej jakości, ale na ich dostawy podpisują umowy kontraktacyjne z dostawcami.



    Fot. 2. Prof. Jean-Claude Mauget przedstawił problemy sadownictwa we Francji


    Mimo problemów, Francuzi widzą mocne strony swojego sadownictwa. Dobre zorganizowanie producentów (w kraju działa ponad 300 grup producentów) i firm eksportowych pozwala na wciąż duże dostawy owoców za granicę (85% do innych krajów UE, 15% — do krajów Ameryki Południowej, Azji, Afryki oraz do Rosji). Sadownicy wciąż unowocześniają plantacje dążąc do obniżenia kosztów produkcji (prowadzi się m.in. doświadczenia nad mechanizacją cięcia drzew). Sukcesem Francji jest także stworzenie produkcji i popytu na jabłka tzw. odmian klubowych (HoneyCrunch®, Ariane®, Pink Lady®, Tentation®).


    Austria. O sadownictwie w Styrii, największym regionie sadowniczym w tym kraju, mówił dr Leonhard Steinbauer (fot. 3) z sadowniczej stacji doświadczalnej w Haidegg. Austria nie jest dużym producentem jabłek (około 7 tys. ha sadów jabłoniowych, w tym 5,5 tys. ha w Styrii), ale tamtejsi sadownicy wyszli z założenia, że jeżeli nie mogą konkurować na rynku cenami owoców, mogą to robić ich jakością. Udało się im przekonać krajowych konsumentów, że styryjskie jabłka są najlepsze, a to z kolei daje gwarancję, że owoce te nie znikną z półek austriackich supermarketów. Wymagało to jednak wielu zmian na etapie produkcji i dystrybucji. Do sklepów (75% obrotów na rynkach artykułami rolno-spożywczymi w tym kraju generują 3 firmy — Rewe, Spar i Hofer) dostarczane są wyłącznie jabłka klasy I i ekstra, których jakość i bezpieczeństwo dla zdrowia nabywców gwarantowane są certyfikatami ISO, EUREPGAP czy BRC. Producenci nie mogą sobie pozwolić na zniknięcie z rynku z powodu problemów produkcyjnych, dlatego większość sadów jest nawadniana, chroniona przed przymrozkami i gradem. Ważna jest też współpraca, bo tylko w grupie można sobie pozwolić na duże inwestycje, a styryjscy sadownicy już przygotowują się na np. na konieczność sortowania jabłek zależnie od zawartości w nich cukru. Takich rozwiązań mogą bowiem wkrótce zażądać handlowcy (w austriackich sklepach oferuje się już sortowane w ten sposób melony).



    Fot. 3. Leonard Steinbauer omówił rozwój sadownictwa w Styrii


    Głosy uczestników spotkania


    Janusz Glinicki z gospodarstwa Sadpol przyszłość polskiego ogrodnictwa przedstawił w czarnych barwach. Jego zdaniem, dostępność siły roboczej jest obecnie największym naszym problemem — w kolejnym sezonie może ubyć nawet 80% pracowników spośród tych, którzy zbierali owoce i warzywa w minionym roku. Oznacza to prawdziwą katastrofę, gdyż plon z 50–80% polowych plantacji sadowniczych i warzywniczych może zostać niezebrany. Z tego powodu konieczna jest konsolidacja przedstawicieli związków i organizacji ogrodniczych w celu nacisku na rząd, który mógłby przyjąć rozwiązania pozwalające na łatwiejsze zatrudnianie pracowników sezonowych z zagranicy. Za wzór prelegent stawiał Hiszpanię, która otworzyła swój rynek pracy dla Marokańczyków.


    Prezes Stowarzyszenia Polskich Szkółkarzy Piotr Kaczor kontynuował ten temat dodając, że na skutek działań obecnego rządu bezpowrotnie straciliśmy pracowników z Ukrainy. Docenił ich jednak Zachód — Włochy przyznały kontyngent dla robotników rolnych z tego kraju. Zwrócił także uwagę na niski kurs dolara i euro wobec polskiej waluty, co powoduje, że koszty produkcji naszych jabłek są coraz wyższe.


    Prof. dr hab. Wojciech Ciechomski z SGGW w Warszawie radził sadownikom zapomnieć o tym, że koszty produkcji w Polsce są niskie, gdyż będą one szybko rosły. Dodał także, że w cenie detalicznej owoców udział ceny producenta jest coraz mniejszy. Przedstawił również bardzo ciekawe wyniki badań przeprowadzonych wśród sadowników z regionu warecko-grójeckiego. Aż połowa ankietowanych ocenia siebie jako osoby pracowite, sumienne i dokładne, 40% — jako przedsiębiorcze i aktywne, a tylko 15% — jako przywiązane do ziemi. 60% respondentów jest skłonne przeznaczyć oszczędności na kształcenie dzieci, a tylko 40% — na rozwój i modernizację gospodarstw. 70% ankietowanych uważa, iż przystąpienie do grupy producenckiej stwarza duże szanse rozwoju, ale aż połowa za główną przeszkodę w tworzeniu takich organizacji uznaje nieufność, niechęć i brak wiary w możliwości osiągnięcia sukcesu (drugim najczęściej wymienianym powodem był brak liderów). Profesor Ciechomski skwitował też szeroko dyskutowany problem braku promocji polskich owoców prostym wyliczeniem — eksportujemy 400 tys. ton tych produktów. Gdyby od każdego kilograma przeznaczyć na promocje 1 grosz, zebrałoby się 4 mln zł rocznie.

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułW POŁUDNIOWYM TYROLU (CZ. II)
    Następny artykułSterowana uprawa truskawek. Rodzaj sadzonki a plonowanie

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.