XVI SPOTKANIE SADOWNICZE W SANDOMIERZU

    W tym roku mija 20 lat od pamiętnej zimy 1986/87, kiedy wymarzła znaczna część sadów w Polsce. Bieżąca zima już zaliczana jest natomiast do najcieplejszych w mijającym 50-leciu. Wielu sadowników obawia się, aby wiosna nie okazała się tragiczna w skutkach, gdyż, jak pamiętamy, czasami w marcu zdarzały się spadki temperatury do –20°C. Stąd i tegoroczne Spotkanie Sadownicze w Sandomierzu zorganizowane 24–25 stycznia przez nasze wydawnictwo zdominowały tematy związane ze zmianami, jakie mogą czekać sadowników zarówno w tym sezonie, jak i w najbliższych latach. Nie zabrakło także tematów związanych z ochroną roślin, nowymi odmianami, mechanizacją upraw sadowniczych czy najnowszych informacji z dziedziny agrotechniki sadowniczej, które przedstawił m.in. holenderski doradca.


    Coraz większa wystawa


    Wstęp na tegoroczne Spotkanie Sadownicze, dzięki sponsorom — firmom Bayer CropScience i Yara Poland — był bezpłatny, przybyłym sadownikom z kraju i zza zagranicy (fot. 1) rozdaliśmy ponad 800 kompletów materiałów konferencyjnych. Jak zwykle, sale Zamku Kazimierzowskiego wypełnione były ekspozycjami — w tym roku ofertę prezentowało ponad 60 firm z całej Polski (fot. 2). Z roku na rok przybywa także ciężkich maszyn — ciągników, opryskiwaczy, kosiarek sadowniczych, platform do zwożenia owoców czy wózków widłowych, które coraz szczelniej zapełniają dziedziniec zamkowy (fot. 3). Rozwój tej imprezy sprawia, że coraz trudniej pomieścić wszystkich wystawców, a także uczestników konferencji, w salach zamku w Sandomierzu. Dowodzi to potrzeby organizowania tych spotkań, które są drugą co do wielkości imprezą sadowniczą w Polsce, a największą w tej części kraju.



    Fot. 1. Podczas XVI Spotkań Sadowniczych rozdaliśmy ponad 800
    kompletów materiałów konferencyjnych



    Fot. 2. W wystawie wzięło udział około 50 firm oferujących produkty i usługi dla sadownictwa


     



    Fot. 3. Mimo śniegu, sadownicy z zainteresowaniem oglądali prezentowane
    na zamkowym dziedzińcu maszyny


    Będzie cieplej


    Dr Jerzy Kozyra (fot. 4) z Zakładu Agrometeorologii i Zastosowań Informatyki Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa z Puław omówił wpływ zamian klimatycznych na sadownictwo. Jak podał, średnia temperatura w Polsce w XX wieku wzrosła o 0,9°C, a prognozy zamieszczone w raporcie Europejskiej Agencji Środowiska (2004 r.) wskazują, że w ciągu następnych 50 lat średnia temperatura w Europie wzrośnie o kolejne 2°C. Według prelegenta, zmiany temperatury będą odpowiedzialne za wzrost częstotliwości ekstremalnych zjawisk pogodowych, a ich przebieg będzie gwałtowniejszy. Przykładem tego jest rok 2006 w Polsce: zima ze spadkami temperatury do –30°C oraz długotrwałą pokrywą śnieżną, lipiec z groźną w skutkach i nienotowaną dotychczas suszą, sierpień obfitujący w niezwykle dużą ilość opadów atmosferycznych. Jesień 2006 roku i zima 2006/07 roku okazały się najcieplejsze w historii notowań meteorologicznych w Puławach.



    Fot. 4. Dr Jerzy Kozyra omówił wpływ zmian klimatycznych na sadownictwo


    Dr J. Kozyra uważa, że wzrost temperatury będzie skutkował w Polsce zmniejszaniem się liczby dni z pokrywą śnieżną. Wyższa temperatura będzie także powodować większe parowanie, a to zmniejszy zasoby wody dostępnej dla roślin. Negatywne mogą być też skutki gwałtownych spadków temperatury, co może się wiązać z poważnymi stratami i uszkodzeniami roślin zimą czy wczesną wiosną, po długotrwały ociepleniach, jakie coraz częściej występują w tych okresach.


    Innym zagrożeniem dla upraw jest zwiększona presja szkodników i chorób. Nowe zagrożenia, jakie powoduje ocieplenie, zasygnalizowano jesienią 2006 r., kiedy temperatura w naszym kraju była wyższa od średniej o mniej więcej 2°C (w Puławach w ub. roku średnia temperatura września wyniosła 15,5°C, a października 10,4°C), co sprzyjało masowemu wystąpieniu mszyc. Podobnie wzrost temperatury w zimie stwarza możliwość rozwoju szkodników, które nie miały dotychczas szans przetrwania w naszych warunkach klimatycznych w tym okresie.


    Wzrost temperatury może mieć także pozytywne skutki. W niektórych rejonach Polski pojawi się możliwość uprawy na większą niż dotychczas skalę takich gatunków, jak brzoskwinia, morela czy winorośl. Według dr. Kozyry, prognozowane warunki termiczne w Polsce w latach 2021–2030 będą zbliżone do tych, które panowały w latach 1961–1990 na Węgrzech i w dolnej Austrii, gdzie są bardzo dobre warunki do uprawy jabłoni i winorośli. Wyższa temperatura powietrza może także spowodować wydłużenie okresu wegetacyjnego (czyli z temperaturą powyżej 5°C). Jak informował dr J. Kozyra, prognozowany okres wegetacyjny w latach 2001–2010 będzie dłuższy w stosunku do średniej z lat 1961–1990 o 5 dni na Podlasiu i aż o 10 dni na Dolnym Śląsku. Takie informacje mogą być szczególnie cenne dla tych sadowników, którzy myślą o zakładaniu np. kwater z odmian jabłoni o długim okresie wegetacji.


    Ze względu na zmiany klimatyczne bardzo ważne może stać się doliczenie do kosztów produkcji nakładów na ubezpieczenie sadów i plantacji od niekorzystnych warunków atmosferycznych, czy np. na budowę systemów zabezpieczających uprawy przed gradem.


    Jakość wody do opryskiwania


    Inż. Adam Paradowski (fot. 5) z Instytutu Ochrony Roślin w Poznaniu omówił wpływ wody używanej do opryskiwania upraw na jakość zabiegu. Według prelegenta, większość wód używanych w Polsce do opryskiwania roślin jest złej jakości. Oprócz wody mętnej, której stan można ocenić wizualnie, bardzo często woda „czysta” zawiera dużą ilość związków wpływających negatywnie na wnikanie do roślin podawanej z nią substancji aktywnej środka ochrony. Dotyczy to np. wody o wysokim pH, w której jest zazwyczaj zbyt dużo wodorotlenku wapnia i sodu. Często też zbyt duża ilość dwuwartościowych kationów, np. wapnia i magnezu, oraz związków żelaza, potasu, manganu czy boru powoduje „wyłapywanie” fungicydu, a przez to obniża skuteczność zabiegu. Jak informował Adam Paradowski, ważny parametr wody to np. temperatura, która powinna być zbliżona do temperatury otoczenia. Woda powinna być odstana, o pH 5–6. Jeśli obawiamy się o jej czystość, to — aby ograniczyć niekorzystny wpływ wody na jakość zabiegu — trzeba możliwie szybko po sporządzeniu cieczy użytkowej wypryskać zawartość opryskiwacza. Dodawanie do wody adiuwantów nie poprawia jej właściwości, ale pozwala na lepsze pokrycie opryskiwanych roślin. W przypadku opryskiwania upraw herbicydami zawierającymi glifosat związkiem, który poprawia jakość wody, a tym samym skuteczność zabiegu, jest siarczan amonowy. Według A. Paradowskiego, najlepszym rozwiązaniem umożliwiającym poprawę jakości wody jest dodawanie do niej tzw. kondycjonerów. Pierwszym tego typu produktem dostępnym na naszym rynku jest środek Niagara. Przed jego użyciem trzeba jednak wykonać analizę chemiczną wody przeznaczonej do opryskiwania, aby poznać jakość wody i ocenić potrzebę poprawiania jej właściwości. Taką analizę — bezpłatnie — można było przeprowadzić na stoisku (fot. 6) producenta nowego kondycjonera.



    Fot. 5. Inż. Adam Paradowski mówił o roli wody w opryskiwaniu roślin środkami ochrony



    Fot. 6. W trakcie spotkania można było bezpłatnie przebadać wodę
    wykorzystywaną do opryskiwania


    Co z uprawą winorośli?


    Tradycyjnie drugiego dnia spotkania jedno z wystąpień dotyczyło winorośli. Jak informował Wojciech Bosak (fot. 7) z Krakowskiego Instytutu Wina i Winorośli, areał winnic w Polsce jeszcze 5 lat temu wynosił około 150 ha, a obecnie szacuje się go już na mniej więcej 250–300 ha. Jak informował prelegent, uprawa tego gatunku w Polsce jest obarczona większym ryzykiem niż w cieplejszych rejonach Europy. Z powodu przymrozków czy trudności z dojrzewaniem niektórych przerobowych odmian koszty uprawy są u nas nawet 2- lub 3-krotnie wyższe niż w krajach typowo winiarskich. Według W. Bosaka, mimo to uprawa przerobowych odmian winorośli, podobnie jak w krajach o podobnym do naszego klimacie (Dania, Norwegia, Kanada czy niektóre rejony USA), jest dobrym przykładem, że warto inwestować w produkcję wina, aby jednak liczyć na sukces, trzeba nastawić się na produkcję win wysokogatunkowych. Sporym problemem są przepisy, które utrudniają sprzedaż win z małych gospodarstw.
    W związku z coraz modniejszą enoturystytką (turystyka winiarska), według W. Bosaka, niewielkie gospodarstwa mogą przy okazji produkcji wina, utrzymywać się z tzw. płatnych degustacji. Jako przykład krajów, w których przy dużej produkcji wina około 50% tego napoju sprzedaje się w gospodarstwach, wymienia się np. Austrię, stan Nowy Jork (70%),
    Belgię, Danię, Szwecję czy Holandię (nawet 90%).



    Fot. 7. Wojciech Bosak mówiło o zyskach możliwych do osiągnięcia z produkcji wina


    Według W. Bosaka, w Polsce produkując wino z hektarowej winnicy i sprzedając je po 25–30 zł/l można już liczyć na zadowalający dochód. Równocześnie ocenia się, że gospodarstwa posiadające 1–5-hektarowe winnice mogą się utrzymać wyłącznie z produkcji wina gatunkowego, ale w przypadku produktu gorszej jakości muszą dodatkowo świadczyć usługi, np. turystyczne czy enoturystyczne.


    Nowa stara metoda cięcia drzew owocowych


    Peter van Arkel doradca sadowniczy z firmy Fruit Advies ZuidLimburg z Belgii przedstawił promowane przez to przedsiębiorstwo zasady cięcia jabłoni i grusz. W jego opinii, w sadach tych gatunków drzewa od posadzenia warto prowadzić z cięciem na tzw. klik. Metoda ta w niektórych rejonach produkcji sadowniczej w Holandii czy Belgii stosowana jest już w 90% sadów gruszowych i około 60% jabłoniowych. Ten sposób cięcia okazał się bardzo cenny przy zwiększanej intensyfikacji nasadzeń (coraz węższe międzyrzędzia) i rosnących kosztach wykwalifikowanej siły roboczej. Cięcie na „klik” okazało się proste do nauczenia, a drzewa cięte tym sposobem corocznie dobrze plonują i mają niewielkie rozmiary.


    Jak podawał P. van Arkel, tę metodę cięcia drzew po raz pierwszy wykorzystali przed wiekami mnisi w przyklasztornych sadach, dlatego też trudno mówić o nowym systemie. Cięcie to starano się wprowadzić w sadach w Belgii w latach 50. ub. wieku, a system dopracowano we Włoszech, skąd powrócił do Niderlandów w latach 90.


    Szczegółowe zasady cięcia drzew tą metodą specjalista zademonstrował w sadzie Elżbiety Godfryd w Ostrołęce koło Sandomierza. Tegoroczna demonstracja pokazała po raz kolejny jak ważne jest bezpośrednie przekazywanie sadownikom informacji z tej dziedziny. P. van Arkel cięcie rozpoczął od dwuletnich jabłoni. Według specjalisty, decydując się na zakładanie sadu nie wolno oszczędzać na materiale nasadzeniowym, gdyż są to tylko oszczędności pozorne, a przy rosnących kosztach produkcji sadowników nie stać na drzewka złej jakości. Cięcie drzew na „klik” wykorzystuje się w pierwszym piętrze korony — skracanie pędów (fot. 8) na jednorocznym przyroście pozwala utrzymać te gałęzie na drzewie przez cały okres jego życia w sadzie. Kolejne pędy boczne należy regularnie wymieniać pozostawiając na drzewie 3-letnie, a maksymalnie 4-letnie pędy (fot. 9). Pędy te usuwamy z pozostawieniem kilkucentymetrowego czopa, z którego — jeśli mamy szczęście — wyrośnie nowy owoconośny pęd. Cięcie na „klik” stosuje się następnie podczas skracania przewodnika, które należy zacząć po osiągnięciu przez jednoroczny przyrost optymalnej dla drzewa wysokości. Pierwsze skrócenie przewodnika na jednorocznym przyroście nie powinno być zbyt silne — maksymalnie o kilka procent — silniejsze może bowiem spowodować wyrastanie z przyciętego pędu dużej liczby silnych pędów. W kolejnym roku przewodnik można skracać na jednorocznym przyroście pozostawiając jego kilkucentymetrowy odcinek (fot. 10). Z pozostawionego fragmenty pędu — zarówno z pędów stanowiących pierwsze piętro korony, jak i z przewodnika — wyrastają zazwyczaj dwa lub trzy pędy, z których podczas kolejnego cięcia pozostawia się tylko jeden, również przycięty na jednorocznym przyroście.



    Fot. 8. Cięcie na „klik” stosuje się dla pierwszego piętra korony —
    gałęzie skraca się na jednorocznym przyroście


    a)


    b)
    Fot. 9. Drzewo przed (a) i po cięciu (b)



    Fot. 10. Peter van Arkel prezentuje sposób skracania przewodnika na „klik”


    Mechanizacja pracy w sadzie


    Prof. dr hab. Ryszard Hołownicki (fot. 11) z ISK w Skierniewicach przedstawił najważniejsze maszyny, z jakich warto korzystać w celu usprawnienia pracy w sadzie. Niezbędne maszyny w każdym gospodarstwie to m.in. podnośnik ciągnikowy, przyczepy samorozładowcze lub wózki czy platformy do transportu skrzyniopalet. Jak informował profesor Hołownicki, wśród zagranicznych sadowników bardzo popularne są różnego rodzaju pojazdy usprawniające zbiór owoców — urządzenia, w których zbiór jest wyraźnie oddzielony od transportu opakowań. Także i w Polsce dostępne jest kilka rodzajów takich maszyn. Jedną z nich jest Pluc-o-track, którego wykorzystywanie przy zbiorze zwiększa wydajność tej czynności o 30%, a nawet 40%. Wydajność ta jest jednak determinowana przez osobę najwolniej zbierającą owoce. Warto także zadbać o równomierne rozmieszczenie owoców w koronie, aby w pełni wykorzystać zalety takiej maszyny.



    Fot. 11. Prof. dr hab. Ryszard Hołownicki przedstawił możliwości zmechanizowania prac
    w sadzie


    Innymi maszynami, które usprawniają zbiór jabłek — szczególnie z górnych partii drzew — są samojezdne platformy. Dzięki tym urządzeniom osoba zbierająca owoce z górnej partii korony może je wkładać bezpośrednio do skrzyniopalety. Maszyn tych można również używać przy cięciu drzew (samojezdne platformy najczęściej wyposażone są w sprężarkę powietrza i pneumatyczne sekatory) oraz do ręcznego przerzedzania zawiązków. Wadą tych urządzeń są stosunkowo duże gabaryty, zaletą — stosunkowo małe, w porównaniu z ciągnikiem, zużycie paliwa, a posiadanie tych urządzeń pozwala zmniejszyć liczbę ciągników niezbędnych podczas zbioru owoców.


    Jak informował profesor Hołownicki, do zbioru owoców w małych gospodarstwach (3–4-hektarowych) przydatny może być opracowany w ISK zestaw do zbioru jabłek (fot. 12) wyposażony w wózek akumulatorowy. Maszyna z przyczepką mieszczącą trzy puste opakowania podwozi skrzyniopaletę za zbierającymi. Po napełnieniu każdą skrzyniopaletę zsuwa się po rolkach i zostawia w alejce roboczej, skąd ciągnikiem z podnośnikiem widłowym wywożona może być na platformy transportowe lub bezpośrednio do chłodni.



    Fot. 12. Wózek usprawniający zbiór jabłek opracowany w ISK w Skierniewicach


    Zmiany w doborze środków owadobójczych


    Jak informował prof. dr hab. Remigiusz W. Olszak z ISK, w ostatnich latach wielu sadowników ma problemy ze zwalczaniem nasilających się populacji szkodników. Równocześnie producentów owoców czekają poważne zmiany w doborze środków ochrony przeznaczonych do ich zwalczania. Wśród 56 preparatów owadobójczych najliczniejszą grupę stanowią środki fosforoorganiczne (20) i syntetyczne pyretroidy (16). Według profesora, należy się liczyć z tym, że z użycia zostaną wykluczone preparaty fosforoorganiczne, których substancją aktywną jest fenitrotion. Podobnie niepewna jest przyszłość syntetycznych pyretroidów. W ochronie roślin dopuszczone pozostaną związki z grupy inhibitorów syntezy chityny (acylomocznikowe). W użyciu pozostaną zapewne również stosunkowo bezpieczne dla środowiska środki z grupy karbaminianów (pirymikarb, fenoksykarb). Przybywa preparatów zawierających związki z grupy neonikotynoidów (Actara 25 WG, Calypso 480 SC, Mospilan 20 SP), ostatnio pojawiła się także nowa grupa substancji, nazywanych antagonistami ekdyzonu (uniemożliwiają prawidłowe linienie owadów), zawiera je np. Runner 240 SC. Nową grupą są także preparaty zawierające indoksakarb (Steward 30 WG). Jak informował profesor Olszak, liczba wprowadzanych preparatów jest jednak znacznie mniejsza od liczby wycofywanych z rejestru.


    Gdy ma się do dyspozycji preparaty o coraz bardziej specyficznym mechanizmie działania, które są również selektywne i bezpieczne dla organizmów pożytecznych, bardzo ważna staje się technika opryskiwania, a także poznanie m.in. biologii szkodnika, wielkości populacji czy sposobu jego żerowania. Należy też bezwzględnie przestrzegać parametrów optymalnych dla wykonania danego zabiegu — temperatura i wilgotność — oraz dbać o właściwości fizyko-chemiczne wody, a także dostosować do potrzeb objętość cieczy użytkowej wypryskiwanej na hektar uprawy.

    Related Posts

    None found

    Poprzedni artykułW POŁUDNIOWYM TYROLU (CZ. II)
    Następny artykułSterowana uprawa truskawek. Rodzaj sadzonki a plonowanie

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Wpisz swoje imię

    ZGODA NA PRZETWARZANIE DANYCH OSOBOWYCH *

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany, podajesz go wyłącznie do wiadomości redakcji. Nie udostępnimy go osobom trzecim. Nie wysyłamy spamu. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*.