• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 07/2000

RÓŻE NA KSIĘŻYCU

Róże są najlepiej "rozpracowanymi" przez naukowców roślinami ozdobnymi. Nic dziwnego: zajmują pierwsze miejsce w światowym rankingu najczęściej kupowanych kwiatów ciętych...
Róże są najlepiej "rozpracowanymi" przez naukowców roślinami ozdobnymi. Nic dziwnego: zajmują pierwsze miejsce w światowym rankingu najczęściej kupowanych kwiatów ciętych (na holenderskich aukcjach sprzedano ich w 1999 roku około 3 mld sztuk). Jak stwierdził prof. Naftaly Zieslin z Izraela podczas konferencji "Róże w szkółce i pod osłonami" zorganizowanej pod koniec marca w Instytucie Sadownictwa i Kwiaciarstwa w Skierniewicach, przy obecnym stanie wiedzy można by róże uprawiać i na Księżycu.

Model "afrykański" i "fitotroniczny"




Jednak o miejscu produkcji decydują przede wszystkim czynniki ekonomiczne, toteż nowe różane rejony raczej powstają w stronach świata, gdzie wystarczą niewielkie nakłady na energię i tania jest siła robocza. Rośnie w związku z tym znaczenie ośrodków afrykańskich (np. Kenia) i południowoamerykańskich (Ekwador, Kolumbia), gdzie koszty inwestycji związanych z założeniem plantacji wynoszą 300 tys. USD/ha, a robocizny — 1 USD/dzień.
Na drugim biegunie znajduje się tak zwany fitotroniczny model produkcji róż, realizowany przede wszystkim w Holandii. Wspomniane wyżej nakłady sięgają tam — odpowiednio — 3 mln USD/ha i około 15 USD/godz., a najmniejsza powierzchnia szklarni zapewniająca opłacalność to 2 hektary. Charakterystyczną cechą "fitotronicznej" uprawy jest przy tym duży procent kwiatów pierwszej jakości.
Niejako pośredni rodzaj produkcji występuje w rejonie Morza Śródziemnego, w którym na założenie plantacji trzeba przeznaczyć 1 mln USD/ha. Najważniejszym dostawcą róż z tego regionu jest Izrael, gdzie problem stanowi jednak gorsza jakość letnich pąków (do niedawna tamtejsi ogrodnicy byli w stanie utrzymać się tylko z zimowej produkcji róż, ale obecnie to już nie wystarcza). Ogólnie średnia światowa cena kwiatów ciętych róż spada, a koszty ich produkcji rosną.

Cztery czynniki
Profesor Zieslin wyróżnił następujące czynniki fizjologiczne decydujące o przebiegu uprawy i jej wyniku.
- Tworzenie się pąków kwiatowych (które mogą dać wartościowe kwiaty lub nie).
- Transport asymilatów (jeśli zostaną one w odpowiedniej ilości dostarczone do pąków kwiatowych, to pędy kwiatowe nie będą płonne).
- Odnawianie się krzewu, czyli powstawanie pędów podstawowych (szkieletowych).
- Szybkość wzrostu i rozwoju roślin, od której zależy długość okresu pomiędzy zbiorami kwiatów (np. dla odmiany 'Grand Gala' we Francji wynosi 60 dni, a w Ekwadorze — 100 dni).
Pierwsze trzy z powyższych procesów zależą od cytokinin, które są syntetyzowane w korzeniach i transportowane do innych części roślin. Aplikowanie tych regulatorów wzrostu na pąki kwiatowe "z zewnątrz" — w postaci syntetycznych preparatów — poprawiało plon, ale przynosiło niekorzystne skutki uboczne, na przykład deformację kwiatów. Dlatego też naukowcy poszukują innych rozwiązań.
Wykazano, że ponad 80% asymilatów z liści krzewy róż transportują do młodych pędów. Nic więc dziwnego, że gdy natężenie światła się zmniejsza, rośnie liczba pędów płonnych. Aby zapobiec temu zjawisku, powszechnie doświetla się plantacje róż w północnej Europie (w Holandii zimą dotyczy to wszystkich upraw). Koszty są jednak duże; w niektórych krajach, jak Norwegia, zabieg ten ma uzasadnienie ekonomiczne tylko ze względu na niską tam cenę energii elektrycznej. W przeciwnym razie zimowa produkcja róż w Skandynawii nie miałaby sensu.
Przedstawiona w 1978 roku teoria na temat prowadzenia krzewów róż tak zwaną metodą horyzontalną ("japońską" — patrz fot. na str. 46) została na dobre wdrożona w latach 90. przynosząc wzrost plonów kwiatów i obniżenie kosztów robocizny. Rośliny, których pędy podstawowe są przyginane, tworzą bowiem więcej pędów kwiatowych, a dzięki temu, że krzewy są niższe, można o połowę skrócić czas zbioru. Opryskiwanie podstawy krzewu roztworem cytokinin przyspiesza wytwarzanie pędów podstawowych, jednak istota wszystkich procesów fizjologicznych związanych z metodą horyzontalną nie została do końca poznana. Podobnie, jak

rola korzeni
w rozwoju części nadziemnej róży szklarniowej, mających — jak stwierdził N. Zieslin — kluczowe znaczenie w produkcji tej rośliny. Właśnie nowy sposób prowadzenia krzewu, z przyginaniem, zamiast wycinania "nieproduktywnych" pędów, praktykowanego w tradycyjnej uprawie, nie ogranicza masy systemu korzeniowego. Każde pomniejszenie "fabryki" asymilatów (czyli części nadziemnej), w tym zbiór kwiatów, wpływa negatywnie na rozwój korzeni, który może być z kolei stymulowany przez odpowiednie nawożenie. Otóż obniża się pH podłoża — za pomocą soli fizjologicznie kwaśnych (azot w formie amonowej).
Wielkość systemu korzeniowego zależy także od rodzaju materiału wyjściowego. Na świecie większość róż pod osłonami uprawiana jest na podkładkach, które ogólnie zapewniają wyższe plony, w porównaniu z krzewami rosnącymi na własnych korzeniach, a więc rozmnażanymi z sadzonek. Podkładka poprawia również odporność roślin na zmienne warunki środowiska (tzw. stres to nieodłączny atrybut uprawy w podłożach tradycyjnych, które podlewa się od czasu do czasu powodując znaczne wahania ich wilgotności). Jednak rozwój upraw bezglebowych, w których nawadnianie jest automatyczne, zwiększa zapotrzebowanie na róże rozmnażane z sadzonek. Wpływ rodzaju materiału wyjściowego na wyniki produkcyjne zależy, poza wszystkim, od odmiany.

Podłoża i niewyjaśnione problemy
Mówiąc o podłożach, które używane są współcześ-nie prof. Zieslin podkreślił, że o wyborze konkretnego produktu powinny decydować koszty — jeśli w określonych warunkach bardziej opłacalna jest uprawa w tradycyjnych podłożach niż na przykład w inertnych, to zmiany nie są konieczne (fot.).

UPRAWA RÓŻ W RĘKAWACH Z FOLII POLIETYLENOWEJ, W TRADYCYJNYM PODŁOŻU


Na niektóre z pytań zadanych podczas konferencji przez polskich producentów (np. o przyczynę zaginania się szypułek u pewnych odmian) prof. Zieslin odpowiadał: "Tego nie wie nikt". Wynika stąd, że chyba jeszcze nie grozi nam przenoszenie plantacji róż na Księżyc.

Odmiany chronione
Dr Jerzy Adler z COBORU w Słupi Wielkiej, jak zwykle na konferencjach różanych, donosił o liczbie odmian róż zgłoszonych lub wpisanych do polskiej Księgi Ochrony Wyłącznego Prawa (KOWP). W marcu 2000 r. wstępną lub pełną ochronę miały 292 odmiany, czyli trochę mniej niż rok wcześniej. Dominuje firma Poulsen, której domeną są róże gruntowe, a za nią plasuje się Tantau i Kordes. Dr Adler zwrócił uwagę, że zagraniczne firmy hodowlane niekiedy chronią — w Urzędzie Patentowym — nazwę odmiany (dotyczy to np. 'Boniki'), której sprzedaż bez zgody właściciela także jest, w związku z tym, wykroczeniem. Na pytanie, co zrobić w przypadku, gdy posadzi się odmianę, która w trakcie uprawy trafia do KOWP, dr Adler radził wnieść post factum stosowne opłaty licencyjne (royalties) pełnomocnikowi hodowcy. W przeciwnym razie może być wytoczona producentowi sprawa sądowa z powództwa cywilnego. Problemem wciąż nierozwiązanym pozostaje jednak dostęp do informacji: do Księgi Ochrony Wyłącznego Prawa wpisywane są wyłącznie nazwy hodowlane odmian, gdy tymczasem w obrocie obowiązują nazwy handlowe, powszechnie znane. Najwyższy czas, by COBORU zmieniło ten stan rzeczy.