• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 03/2001

X SPOTKANIE SADOWNICZE - SANDOMIERZ 2001

,
Ciepło...
Przekonywał o tym przebieg zorganizowanego po raz pierwszy w barwach Grupy Hasło (13–14 lutego br.) sandomierskiego spotkania. Pierwszego powodu do tego twierdzenia dostarczyło już otwarcie obrad. Tradycyjnie, dziesiąty raz, Marek Kawalec — pomysłodawca i realizator tej imprezy — powitał wszystkich przybyłych, zwłaszcza zaś tych, dzięki którym najpierw stała się ona faktem, a potem instytucją w kalendarzu sadowniczych seminariów. Zorganizowanie "czegoś" w Sandomierzu wsparł prof. Kazimierz Tomala z SGGW — najpierw utwierdzając swego świeżo upieczonego magistranta, że "to coś" ma sens, następnie wykładami na sali kazimierzowskiego Zamku. Wielokrotnie przyjeżdżali tu z wykładami dr Anna Bielenin, prof. Augustyn Mika, prof. Eberhard Makosz. Z Holandii dotarł, jako pierwszy gość zagraniczny, Jac Botden. Na miejscu organizowali prace — między innymi — Zbigniew Rewera (przed kilku laty prezes Sadowniczej Spółdzielni Handlowo-Usługowej w Kleczanowie), Janusz Suszyna — ówczesny szef ODR-u w Mokoszynie, Adam Fura — doradca sadowniczy tegoż ODR-u. U kołyski obecnego dziesięciolatka stał (i to nie z założonymi, pustymi rękoma) również dr Dariusz Przeradzki z obecnego Aventisu (wówczas Schering A.G.). Pielęgniarzem materiałów zjazdowych, towarzyszących od początku spotkaniom, był Jarosław Kacperski obrabiający komputerowo (przed dziesięciu laty ta technika składu była bardziej nowinką niż rutynowym sposobem szybkiego przygotowywania publikacji) nadsyłane przez autorów wystąpień teksty. Podziękowaniom M. Kawalca towarzyszyły pamiątkowe dyplomy oraz takież złote (przymiotnik bez cudzysłowu, bo metal szczery, jak i podziękowania naszego prezesa) długopisy. Wstrząśnięci jego znakomitą pamięcią weterani (niestety, nie wszyscy mogli przyjechać 13 lutego, zabrakło A. Bielenin, A. Miki, E. Makosza, D. Przeradzkiego) deklarowali publicznie dalsze wspieranie sandomierskiego zjazdu — póki sił i tuszu w parkerowskich długopisach starczy.

...coraz cieplej...
...będzie z powodu zmian klimatycznych, o których mówił prof. dr hab. Andrzej Kędziora z AR w Poznaniu. Przemiany globalnego klimatu są coraz szybsze — to, na co kiedyś przyroda potrzebowała tysięcy lat, teraz dzieje się w ciągu setek, a nawet dziesiątków. Ostatnie dziesięć lat było najcieplejsze w całym stuleciu, a ostatnie pięć — wyraźnie najcieplejsze w ostatnim dziesięcioleciu. Prognozy mówią, że do 2075 roku średnia temperatura powietrza na Ziemi może wzrosnąć o od 1,5 do 4,5°C. Ten przyrost będzie najmniejszy w strefie tropikalnej, największy na dużych szerokościach geograficznych — w Skandynawii może przekroczyć nawet 10°C. W Polsce średnia temperatura może podnieść się "tylko" o 2°C latem i 6°C zimą. Opady mogą wahnąć się o 20% w dół lub w górę. Wzrośnie prawdopodobieństwo występowania zjawisk ekstremalnych — susz i powodzi. Okres wegetacyjny może się wydłużyć o dwa (północno-wschodnia Polska) do czterech miesięcy (zachód kraju). Cieszących się z perspektywy bezpieczniejszego uprawiania ciepłolubnych odmian roślin sadowniczych trzeba uświadomić, że jeśli nawet pomimo katastrofalnych wówczas erozji wodnej, wietrznej i spalania próchnicy w glebie da się prowadzić gospodarkę rolniczą, będą nam towarzyszyły liczniejsze niż w tej chwili populacje szkodników (będą one miały więcej pokoleń w roku), zwiększy się zagrożenie ze strony chorób (zwłaszcza tych, których wektorami są owady), więcej będzie chwastów — przybędą z południa nowe gatunki, a "tubylcy" urosną w siłę (podniesienie temperatury o 3°C powoduje, że niektóre gatunki podwajają swoją biomasę).
Również wystąpienie dr Doroty Kruczyńskiej z ISK w Skierniewicach nie pozwalało wyłącznie cieszyć się z ocieplania się klimatu Polski. Owszem, maleje ryzyko przemarzania drzew zimą, można zacząć myśleć nie tylko o uprawie 'Fuji' czy 'Braeburna', ale i o towarowej uprawie winorośli na Mazowszu. Pamiętać trzeba jednak, że wcześniejsze ruszanie wegetacji to wzrost niebezpieczeństwa uszkadzania kwiatów przez przymrozki, a przedłużanie się ciepłego lata utrudni wybarwianie się jabłek, spowoduje ich przerastanie, przyniesie kłopoty związane z przejrzewaniem owoców jeszcze w sadzie (jak ubiegłej jesieni).

...gorąco
Tegoroczne spotkanie w Sandomierzu różniło się od poprzednich — obok tematów dotyczących produkcji, wiele czasu poświęcono zagadnieniom ekonomicznym. Obawy organizatorów, że taki program może nie odpowiadać uczestnikom, nie sprawdziły się. Potwierdzeniem tego może być fakt, że — ze względów czasowych — konieczne było przerywanie dyskusji, która następnie przenosiła się na zamkowe korytarze.

Co robi rząd?
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi reprezentował, naczelnik wydziału do spraw produkcji ogrodniczej Ryszard Kazubek, któremu — jak stwierdził — sadownictwo jest szczególnie bliskie, gdyż sam amatorsko się nim zajmuje. W swoim wystąpieniu poruszył przede wszystkim problemy polskiego prawodawstwa — zarówno ustaw już przygotowanych, jak i tych, nad którymi prace dopiero trwają. Mamy już prawne podstawy działania grup producentów owoców i warzyw — ustawę o grupach producentów rolnych i ich związkach — oraz ściśle z nią powiązaną ustawę o organizacji rynku owoców i warzyw. Rozwiązania prawne w Unii Europejskiej nie przewidują dopłat bezpośrednich dla producentów owoców i warzyw. Interwencja państwa na rynku jabłek nie byłaby bowiem w stanie dostosować produkcji do popytu. Temu zadaniu sprostać mogą jedynie grupy producenckie, i to nie pojedynczo, ale współpracując z sobą w celu regulowania powierzchni nasadzeń. Dlatego tylko prawnie uznane organizacje producentów mogą liczyć na pomoc finansową, najpierw z budżet polskiego, a po akcesie — z funduszy unijnych. W rozeznaniu się w sytuacji rynkowej pomoże w przyszłości projektowana ustawa o monitorowaniu rynku, dzięki której możliwe będzie śledzenie cen płaconych producentom i ewentualna interwencja.

JAK ZAWSZE SANDOMIERSKIEMU SPOTKANIU TOWARZYSZYŁY FIRMY ZAOPATRZENIA OGRODNICZEGO - NA DZIEDZIŃCU ZAMKU PREZENTOWANO MASZYNY I URZĄDZENIA DLA SADOWNICTWA


Uczestników spotkania interesowało, czy w ministerstwie próbuje się w jakikolwiek sposób polepszyć warunki rozwoju eksportu jabłek na Wschód (chodzi przede wszystkim o gwarancje kredytowe). W tej kwestii największym problemem jest — według R. Kazubka — znalezienie wiarygodnych partnerów do rozmów za polską granicą wschodnią.
Dużo problemów może przysporzyć polskim producentom ustawa o wymaganiach jakościowych względem owoców i warzyw. Po jej wejściu w życie produkty nieodpowiadające normom nie będą mogły być dopuszczone do obrotu, a nabywcy kupujący towar niespełniający ustalonych standardów będą płacić kary. Dozwolonym wyjątkiem ma być sprzedaż owoców i warzyw bezpośrednio konsumentom i tylko w gospodarstwie lub na rynku lokalnym.
W ministerstwie trwają prace nad uregulowaniem rynku owoców i warzyw dla przetwórstwa. Także i w tym przypadku nowa ustawa pomoże jedynie grupom producenckim. Przewiduje się bowiem, że umowa pomiędzy taką organizacją a zakładem przetwórczym będzie musiała zawierać zapis dotyczący ceny minimalnej.
Na koniec przykład, potwierdzający fakt globalizacji rynku. Obecnie jednymi z tańszych owoców, konkurujących ceną z jabłkami, są banany. Ale jeżeli przystąpimy do UE, te ostatnie podrożeją o 100% (dzisiaj kupujemy tanie banany południowoamerykańskie, jako członek UE będziemy musieli się w nie zaopatrywać w krajach, gdzie producenci tych owoców są wspierani przez Wspólnotę), co niewątpliwie wpłynie na strukturę zakupów.

Jak wykorzystać to, co mamy dzisiaj?
O praktyce organizowania grup producenckich mówił dr Witold Boguta, dyrektor Fundacji Spółdzielczości Wiejskiej (więcej informacji na ten temat opublikujemy w kolejnych numerach "Hasła Ogrodniczego"). W UE udział spółdzielczości wiejskiej w strukturze dostawców rynkowych waha się od 12% w Grecji do 96% w Belgii. Dla Polski takich danych nie ma, ale odsetek produktów dostarczanych przez zorganizowanych producentów jest niewielki, nie przekracza kilku procent. W naszym kraju ustawy o grupach producenckich wyprzedziły zainteresowanie ogrodników. Z kolei brak tego zainteresowania odbił się na kształcie aktów prawnych, tworzonych w celu dostosowania polskich przepisów do unijnych, jednak bez nacisku ze strony tych, których ustawy dotyczą. Sprawa nie jest jeszcze przegrana, jeżeli tworzące się grupy producenckie wypracują jednolite stanowisko i będą o nie walczyć, można próbować zmian. Według prelegenta, obecnie problemem jest już nie zorganizowanie pojedynczej grupy, ale doprowadzenie do współpracy pomiędzy tymi organizacjami na szczeblu lokalnym oraz krajowym.

Perspektywy
O rozwoju sadowniczych rynków hurtowych w Polsce mówił kierownik Działu Marketingu Wielkopolskiej Giełdy Rolno-Ogrodniczej SA, dr Michał Trzęsowski (czytaj też HO 8, 9, 10, 12/2000). Polskie sadownictwo znajduje się w okresie złożonych i trudnych przemian. Kluczowe znaczenie będzie miała postępująca globalizacja — nasz ogrodnik musi się już liczyć z konkurencją produktów z importu, lepiej wystandaryzowanych oraz opakowanych. Drugim ważnym czynnikiem są zmiany wynikające z integracji Polski z UE. Średni poziom notowań jabłek jest w naszym kraju niższy niż we Wspólnocie, a więc po przystąpieniu Polski do krajów Piętnastki ceny powinny wzrosnąć. W najbliższych latach na polski rynek owoców zaczną też wpływać zmiany w strukturze i wielkości spożycia tej grupy produktów oraz przemiany demograficzne, wzrost realnych dochodów ludności spowoduje zwiększenie popytu na produkty ogrodnicze, krajowe oraz importowane.

Demokracja przeszkadza
W Sandomierzu zaprezentowali się przedstawiciele działających już organizacji producentów. Zbigniew Chołyk z zrzeszenia "STRYJNOSAD" powiedział, że o sukcesie jego grupy nie decyduje na razie potencjał czy zaplecze produkcyjne, ale fakt, że sadownicy sami wykazują wolę współpracy, bez bodźców z zewnątrz. Prezes spółdzielni ogrodniczej w Grójcu, Ryszard Maj, stwierdził, że członkowie jego organizacji jeszcze nie wiedzą, czy chcą być grupą producencką. Mają świadomość, że taka grupa i tak nie będzie się liczyć, jeśli nie wyprodukuje co najmniej 100 000 ton jabłek deserowych. Poza tym — według R. Maja — tylko około 20% owoców z grójeckich sadów odpowiada normom europejskim. Po przystąpieniu Polski do UE ustawa o standaryzacji owoców i warzyw spowoduje, że polskimi jabłkami po prostu nie będzie można handlować. Przed tym, że samo powołanie grupy nie rozwiąże problemów ze zbytem jabłek, przestrzegał Janusz Lipnicki z Zrzeszenia Producentów "LIDERSAD". Trzeba się liczyć z ogromem pracy i kosztów, jakie na początku nie przynoszą wymiernych efektów. Na koniec wystąpił Ryszard Ciźla ze Świętokrzyskiej Izby Rolniczej, który odradzał producentom wybór spółdzielni jako formy prawnej organizacji producenckiej. Jego zdaniem, demokracja przeszkadza, a w Polsce sadownicy długo jeszcze będą gotowi wycofać się z dostaw dla spółdzielni, jeśli tylko ktoś przypadkowy zaoferuje im wyższe ceny.

Po obradach, w drugim dniu odbył się pokaz cięcia jabłoni przeprowadzony przez J. v. Eidena z Holandii. Napiszemy o nim w następnym numerze (red).