• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 03/2002

AGROLIGA 2001 SUKCESEM OGRODNIKÓW

W dziewiątej już edycji konkursu Agroliga, organizowanej wspólnie przez redakcję magazynu Agrobazar, redakcję programów wsi i rolnictwa Telewizji Polskiej oraz ośrodki doradztwa rolniczego z całego kraju do finału zakwalifikowało się siedmiu rolników oraz siedem firm związanych z branżą rolniczą.
Podczas ceremonii w Warszawie (07.02.2002 r.) mistrzem Polski w kategorii "Rolnicy" zostali Agata i Grzegorz Krasoniowie (fot.), którzy prowadzą specjalistyczne gospodarstwo ogrodnicze w Piaskach w województwie łódzkim. Wyróżnienie jest tym cenniejsze, że ich gospodarstwo było najmniejsze spośród wszystkich startujących w konkursie. Łącznie jego powierzchnia wynosi bowiem zaledwie 3 ha, w tym 1,6 ha zajmują szklarnie. Agata i Grzegorz Krasoniowie produkują rozsady warzyw polowych oraz pod osłony. W tym roku Piaski opuści około 800 000 sztuk rozsad warzyw szklarniowych oraz aż 12 mln sztuk — polowych.

MISTRZOWIE AGROLIGI '2001 — AGATA I GRZEGORZ KRASONIOWIE (PO LEWEJ) ORAZ PREZES I WICEPREZES BIAŁOSTOCKIEGO PGO SP. Z O.O., JÓZEF SEKUŁA I ŁUCJA PRZYMIERSKA MISTRZOWIE AGROLIGI '2001 — AGATA I GRZEGORZ KRASONIOWIE (PO LEWEJ) ORAZ PREZES I WICEPREZES BIAŁOSTOCKIEGO PGO SP. Z O.O., JÓZEF SEKUŁA I ŁUCJA PRZYMIERSKA


W kategorii "Firmy" mistrzem Polski zostało Prywatne Gospodarstwo Ogrodnicze Sp. z o.o. z województwa podlaskiego. W obecnej formie prawnej przedsiębiorstwo działa od 1993 roku (wcześniej było to Państwowe Gospodarstwo Ogrodnicze). Na 18 hektarach szklarni (w dwóch lokalizacjach — 12 ha w Ostrołęce i 6 ha w Białymstoku) produkowane są warzywa — pomidory i ogórki. Pomimo niekorzystnej lokalizacji w zimnym rejonie Polski i przestarzałych, odziedziczonych po państwowym kombinacie, obiektów szklarniowych, PGO jest obecnie największym producentem warzyw spod osłon w makroregionie północno-wschodnim. Reprezentujący firmę prezes zarządu Józef Sekuła oraz jego zastępca — Łucja Przymierska (fot.), twierdzą, że starają się gospodarstwo modernizować (wprowadzając m.in. automatykę i sterowanie komputerowe), ale boją się na razie inwestować w nowe obiekty, gdyż nie wiadomo jaka będzie opłacalność produkcji po wejściu Polski do UE. Jak dotąd, nie jest z tym źle, a pomidory z Białegostoku i Ostrołęki trafiały już nawet do Holandii i Niemiec, gdzie ceniono je za wysoką jakość. Chociaż w ubiegłym sezonie trochę spadły ceny tych warzyw, ogólną sytuację gospodarstwa poprawiły wyższe notowania ogórków wiosną. Większość finalistów zaliczonych do pierwszej kategorii nie prowadzi typowej produkcji rolniczej. Oprócz wymienionych już zwycięzców, jedno z gospodarstw zajmuje się ogrodnictwem (Heleny i Wiesława Kryńskich), jedno — szkółkarstwem (Lucjana i Grzegorza Kurowskich), kolejne — uprawą ziół (Aliny i Marka Lewandowskich). Również trzy wyróżnione przedsiębiorstwa są związane z ogrodnictwem. Jedna z firm produkuje sadzonki roślin rabatowych (Vitroflora), a dwie — zajmują się przetwórstwem owoców i warzyw (zakłady Hortino z Leżajska oraz VIN-KON SA). W tym najbardziej prestiżowym polskim konkursie (jego laureaci są zazwyczaj kandydatami do nagród gospodarczych prezydenta RP i tytułu Agrobiznesmena Roku) rolnictwo zostało zdominowane przez ogrodnictwo. Szkoda, że nie da się tego w podobnym stopniu przełożyć na pomoc, na którą ogrodnicy mogą liczyć z budżetu państwa. Po raz pierwszy od kilku lat na finale Agroligi pojawił się minister rolnictwa i rozwoju wsi. Jarosław Kalinowski w swoim wystąpieniu skupił się na najbardziej aktualnym temacie, czyli rozszerzaniu Unii Europejskiej. Przypomniał, że "w relacjach pomiędzy nami a UE nie było, nie ma i nie będzie sentymentów. Liczy się wyłącznie interes ekonomiczny, a obowiązkiem unijnych urzędników jest dbać o korzyści swoich środowisk". Nawiązał też do programu SAPARD (w tym czasie trwało bowiem posiedzenie komitetu monitorującego nadzorowanie tego programu w Polsce), potwierdzając, że inwestycje mogą "ruszyć" w II kwartale tego roku, ale pieniądze z Unii będą dopiero za rok. Ponieważ — ze względu na opóźnienie — fundusze z trzech lat będziemy musieli wykorzystać bardzo szybko, istnieje prawdopodobieństwo, że tak dużej pomocy nie będziemy w stanie wchłonąć. Przy drogich w Polsce kredytach skorzystanie z funduszu SAPARD może być po prostu nieopłacalne. Trzeba jednak pamiętać, że miał on nie tylko wesprzeć polskie rolnictwo, ale także (a może przede wszystkim) przetestować nasze instytucje pod kątem możliwości przyjmowania pomocy strukturalnej.