• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 03/2002

POCZĄTKI KRYZYSU

W ostatnich dwóch latach, a zwłaszcza w 2001 roku, ceny zbytu owoców, głównie truskawek, wiśni i jabłek, były tak niskie, że uzyskane dochody nie pokrywały nawet kosztów bezpośrednich produkcji. W wielu gospodarstwach zabrakło więc środków finansowych nie tylko na modernizację upraw sadowniczych, lecz także na spłacenie kredytów, a nawet na pokrycie kosztów udziału w konferencjach czy seminariach fachowych. Taką sytuację ekonomiczną można uznać za kryzysową. Jeśli ten stan będzie się utrzymywał przez kilka następnych lat, wiele gospodarstw sadowniczych, w tym także specjalistycznych, będzie musiało zrezygnować z produkcji owoców i szukać innych źródeł dochodu. Tylko jakich i gdzie? Rezygnacja z produkcji pociągnie za sobą spadek podaży owoców, a w związku z tym chwilowy wzrost ich cen, zwłaszcza detalicznych. Wzrośnie wtedy import owoców, na czym stracą nie tylko ogrodnicy i konsumenci, ale także cała gospodarka krajowa. Zyskają za to producenci zagraniczni oraz pośrednicy w handlu owocami. Sytuację sadowników urtudnia brak pomocy ze strony państwa, chociażby tylko w postaci dotacji, czy większej liczby preferencyjnych kredytów na modernizację upraw sadowniczych. Polityka państwa ułatwiająca rozwój sadownictwa pociągnęłaby za sobą wzrost zapotrzebowania na krajowe produkty przemysłu chemicznego i maszynowego. Zwiększyłyby się wpływy do budżetu, choćby poprzez wyższy podatek VAT. Wyraźnie poprawiłoby się zaopatrzenie rynku w tanie owoce krajowe, mógłby wzrosnąć eksport, a zmniejszyć się import owoców, co poprawiłoby bilans handlowy. Warto dodać, że tanie owoce krajowe zmniejszają poziom inflacji. Te zależności od dawna znajdują zrozumienie rządów innych krajów, w których dzięki temu sadownictwo stoi na wysokim poziomie. Potrzebę uwzględnienia powyższych zależności dostrzegają także kraje biedniejsze od naszego, na przykład Słowacja. Kiedy przekonają się do niej nasze władze i politycy? Czynnikiem stymulujący kryzys w polskim sadownictwie jest także polityka cenowa krajowego przemysłu przetwórczego. Wiele zakładów z pozycji monopolisty na rynku w brutalny sposób wykorzystuje nadwyżkę w produkcji owoców, płacąc bardzo niskie ceny. Czy tak musi być również w przyszłości? Nie ma dużych organizacji handlowych, które zajęłyby się, na przykład, eksportem owoców. Kwitnie polsko-polska konkurencja na rynku owocowym, czego przyczyną są między innymi najniższe na świecie ceny eksportowanych jabłek. Brakuje również firm wyposażonych w urządzenia pozwalające szybko przygotować duże jednolite partie owoców i to nie tylko na eksport. Jeżeli w najbliższych latach nie zwiększy się spożycie owoców w kraju oraz ich eksport, pogłębi się kryzys w sadownictwie. Jednym z czynników, mogących wpłynąć na obie możliwości zbytu jest skuteczna promocja naszych owoców w kraju i za granicami, której ciągle u nas nie ma. Nie rozwija się również proces tworzenia grup, spółek czy spółdzielni producenckich, a w pojedynkę nie pokona się kryzysu w sadownictwie. Należałoby się zastanowić, gdzie leżą tego przyczyny — czy tylko w mentalności polskich sadowników? Wreszcie rola nauki sadowniczej w łagodzeniu kryzysu w polskim sadownictwie. Stwierdzenie, że nauka jest motorem rozwoju gospodarczego jest w wielu krajach truizmem, natomiast w Polsce jest ona nadal bagatelizowana. Powszechnie znane są korzystne wpływy działalności naukowej na rozwój opłacalnej produkcji sadowniczej. Dlaczego teraz nie korzysta się z krajowego potencjału naukowego?

Prof. dr hab. Eberhard Makosz jest pracownikiem Akademii Rolniczej w Lublinie