• 12-636-18-51
  • wydawnictwo@plantpress.pl
ogrodinfo.pl
sad24.pl
warzywa.pl
Numer 04/2002

ŻARTY SIĘ SKOŃCZYŁY

Takie lub podobne stwierdzenia coraz częściej przewijają się w rozmowach z sadownikami. Powodów do złego nastroju nie brakuje. Komornik w gospodarstwie sadowniczym to wydarzenie bez precedensu. Takich gości producenci owoców nie mieli od dziesięcioleci. Ale drugi rok kiepskich cen robi swoje. Charakterystyczne jest też, że wielu ogrodników nie narzeka już na ceny, ale zadowoleni są z samego faktu, że owoce udaje się sprzedać.
Coraz częściej w rozmowach pojawia się także słowo kryzys. Szkoda tylko, że tak późno. Pierwsze niepokojące symptomy pojawiły się bowiem już w sezonie 1997/98. W stosunku do sytuacji z ubiegłych lat drastycznie zmniejszyły się różnice cen podstawowych odmian jabłek pomiędzy listopadem a miesiącami wiosennymi, a więc problematyczna stała się także ekonomiczna efektywność przechowywania owoców. Oczywiście nie oznacza to, że należało czy należy zaprzestać budowy chłodni. Zmienia się tylko cel ich istnienia. Wcześniej można było (na skutek dużej różnicy cen pomiędzy wiosną i jesienią) bardzo szybko zwrócić sobie koszty budowy obiektu (bywało, że starczały dwa lata). W ostatnich latach posiadanie chłodni coraz częściej umożliwiało już "tylko" utrzymanie się gospodarstwa na rynku owoców deserowych. Były także trudności ze zbytem owoców. Najpierw dotyczyło to w największym stopniu 'Idareda' i nie brakowało takich producentów, którzy w oczekiwaniu na lepszą cenę byli zmuszeni sprzedać te jabłka w maju "na przemysł" po 10–11 groszy za kilogram. A trzeba pamiętać, że wszystko to działo się w sezonie, w którym zbiory jabłek wynosiły 2,1 mln ton. Z opisanych sygnałów nie wyciągnęliśmy jednak wniosków. W bieżącym sezonie mamy do zagospodarowania prawie 2,5 mln ton jabłek i problemy jeszcze wzrosły. Pojawia się pytanie, czy w następnych latach będą one mniejsze. Myślę, że raczej nie. Ostatnio zauważyłem, że w Polsce karczuje się sporo starych sadów. Równocześnie szkółkarze reagują na obecną sytuację na rynku poprawą jakości drzewek. Według niektórych szacunków, te dwuletnie z jednoroczną koroną (tzw. knip-boom) stanowić mogą nawet połowę produkcji. Przy obecnych, bardzo atrakcyjnych cenach materiału (ładna jabłoń kosztuje 2–3 zł/szt) wielu sadowników na miejscu wykarczowanych kwater posadzi nowe — trzy, cztery razy gęściejsze. Prawdopodobnie w grójeckich sadach owocowanie będzie w tym roku dużo słabsze. Dla odmiany dużo jabłek może być w tym roku w sandomierskiem (spotkałem się nawet z szacunkami rzędu 1,2 mln ton). W tym roku można się też znowu spodziewać wysypu owoców przemysłowych w sadach przydomowych. Owszem, są jeszcze spore możliwości zagospodarowania takich jabłek. Wiadomo bowiem, że w większości państw europejskich najwyższe jest spożycie soków z owoców cytrusowych i z jabłek (patrz też str. .. — red.). Wątpię tylko, czy będą z tego jakieś pieniądze dla sadowników. Żartując zgryźliwie — jedyny ratunek w parchu, a poważnie — trzeba szybko znaleźć skuteczne środki zaradcze. Mam nadzieję, że obecna sytuacja doprowadzi wreszcie do integracji środowiska. Ale jest jeszcze sprawa budowy rynków pierwotnych z prawdziwego zdarzenia. Wiele z nich nazywa się już wprawdzie "giełdami", ale wyglądają jak przed laty: zwyczajne place (bez elementarnych wygód), na których koczują producenci, usiłujący sprzedać swoje jabłka. A często są to owoce naprawdę dobrej jakości. Tak dalej nie może być. Skoro mamy już sporo prywatnych chłodni i będą one zapewne powstawać nadal, podaż powinna się koncentrować właśnie na rynku pierwotnym. Podoła on temu zadaniu jedynie wtedy, gdy będzie dysponował dobrą linią sortowniczą, pakowalnią i chłodnią operacyjną na 1000–1500 ton owoców. Wtedy będą na nim oferowane duże i jednolite jakościowo oraz odmianowo partie towaru, które mogą być zbywane na dużych rynkach hurtowych, także za granicę.

Ceny bez zmian
Powyższe stwierdzenie dotyczy zarówno rynku krajowego, jak i eksportu. Na tym pierwszym, zmiany cen detalicznych i hurtowych w stosunku do lutowych są kosmetyczne. Niewielki ich spadek można przypisać zwiększonej w lutym sprzedaży jabłek ze zwykłych chłodni. Obok tradycyjnej czołówki cenowej, to jest 'Ligola' i 'Golden Deliciousa', o prymat ubiega się z powodzeniem 'Rubin', którego spotyka się na rynku coraz częściej. Słychać natomiast narzekania na kłopoty ze sprzedażą Jonagoldów, co wynika zapewne z faktu, że zarówno odmiana podstawowa, jak i sporty nie wybarwiały się najlepiej ubiegłej jesieni. Notowania tych dobrze wybarwionych mogą przekraczać w hurcie 1 zł/kg i takie owoce sprzedają się dość dobrze. O ile (co zrozumiałe) entuzjazmu nie budzą ceny, to na ilość zbywanych owoców sadownicy raczej nie narzekają.

DYNAMIKA HURTOWYCH CEN JABŁEK NA RYNKU WARSZAWSKIM W SEZONACH 1999/2000 i 2000/2001


W lutym ceny eksportowe przedstawiały się następująco: 'Idared' od 7 cm średnicy kosztował 45 gr/kg, mniejsze owoce (od 6 cm) także można było sprzedać, ale za 30 gr/kg. W niewielkich ilościach jabłka tej odmiany pojawiały się na rynku krajowym, a ich ceny przekraczały nawet 60 gr/kg. Dotyczyło to jednak największych i najlepiej wybarwionych owoców, które można sprzedać jako "Lobo poziomkowe" albo "Górskie Lobo" (tegoroczny wynalazek). Nie jest też wykluczone, że coraz częściej będziemy słyszeli nazwę "Najdared". Jest to, wyhodowany w Polsce, swego rodzaju "Super Idared", który ma się znakomicie wybarwiać i przewyższać smakowo odmianę podstawową. Ponieważ znaczenie 'Idareda' w naszym sadownictwie nie tylko nie spada, ale raczej rośnie (o czym świadczy struktura odmianowa produkcji szkółkarskiej i co można było przewidzieć już pod koniec lat 90.), myślę więc, że dobrze się stało, że pracujemy nad ulepszeniem tej odmiany. Coraz bardziej poszukiwaną odmianą eksportową jest 'Gloster', który w lutym można było sprzedać po 70 gr/kg. Jonagoldy sprzedawały się gorzej, ale za ładne owoce można było uzyskać 80 gr/kg. Tej odmiany eksportuje się niewiele, ponieważ na rynku krajowym jej cena jest wyższa. W tym sezonie spory jest eksport nie tylko w tradycyjnym kierunku wschodnim, ale również do krajów dawnej Jugosławii. Ale i tam najwięcej sprzedaje się 'Idareda'.

WYSOKOŚĆ ORAZ DYNAMIKA ŚREDNICH CEN (w zł/kg) OWOCÓW WYBRANYCH GATUNKÓW I ODMIAN NA RYNKU WARSZAWSKIM - MARZEC 2002/MARZEC 2001



Ile zostało jabłek?
Na początku marca w zwykłych napowierzchniowych przechowalniach nie więcej niż 10–15%, z największym udziałem 'Idareda'. Byli jeszcze producenci, którzy czekali na lepszą cenę. W przechowalniach zagłębionych owoce przechowują się znacznie lepiej i są tacy, którzy sprzedają je nawet do maja. Właściciele zwykłych chłodni szacowali, że do końca lutego sprzedali już około połowy owoców i też z niektórymi odmianami (zwłaszcza 'Glosterem') czekali. Pojawiają się głosy, że otwarcie chłodni KA może spowodować załamanie rynku, "bo wszystko, co wybudowano, jest pełne jabłek". Takie stwierdzenia uważam jednak za przesadę, gdyż pojemność tych obiektów w Polsce zapewne nie jest większa niż 50 000 ton. Wprawdzie większość z nich jest jeszcze na głucho zamknięta, ale raczej wątpliwe, że 50 000 ton jabłek może wywołać jakieś komplikacje. Owoce będą się pojawiać na rynku stopniowo, a pamiętać warto i o tym, że w tym roku droższe są nie tylko banany, ale także i importowane jabłka. Cytrusy staniały, ale polskie jabłka są i tak znacznie tańsze.